Logo Przewdonik Katolicki

Umierał samotnie

Grzegorz Polakiewicz
FOT. ROBERT WOŹNIAK. Grzegorz Polakiewicz.

W jednym z krakowskich hospicjów posługiwałem jako wolontariusz. Było po północy, czuwałem przy jednym z podopiecznych, będącym w ciężkim stanie.

Ogromnie cierpiał. Żył w wielkim buncie wobec Boga i swego życia, które wcześniej pełne było zła i grzechu. Odszedł od żony i dzieci. Nie liczył się z drugim człowiekiem, a najważniejsze były dla niego pieniądze i rozrywka. Teraz umierał samotnie. Bez rodziny. Bez przyjaciół. Wiedziałem, że mogę być przy nim i wspierać go, ale nie mam mocy odpuszczania grzechów, dlatego zadzwoniłem po mojego przyjaciela, kapłana. Ojciec Paweł przyjechał dość szybko, na sercu niosąc Pana Jezusa w bursie. Pozostawiłem ich samych. Ja siedziałem na korytarzu, modliłem się. Po godzinie trzeciej wyszedł Paweł i zaprosił mnie do środka. Powiedział: „Pomódlmy się Koronką”. Pan Henryk milczał, a my modliliśmy się szeptem. Jego twarz była jakaś inna. Pełna pokoju, choć widać było, jak bardzo cierpi. Gdy skończyliśmy się modlić, Paweł wrócił do klasztoru, a ja zostałem, czuwając przy łóżku. Pan Henryk powiedział mi wtedy: „Jesteś jeszcze bardzo młody, dlatego pamiętaj, że warto być dobrym człowiekiem. Warto kochać. Bo przyjdzie dzień, w którym uświadomisz sobie, że już nie da się nadrobić straconego dobra”. Pan Henryk zmarł nad ranem. Później dowiedziałem się, że w tę noc przed śmiercią wyspowiadał się i przyjął Pana Jezusa. W ciemność jego życia przyszło światło, które ukazało mu prawdę o nim i jego życiu. Światło, które dało mu przebaczenie i doświadczenie miłości.



Grzegorz Polakiewicz wędrowny ewangelizator, przyjaciel kardynałów, bezdomnych i ludzi kultury. Od kilku lat niepełnosprawny ruchowo.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki