Logo Przewdonik Katolicki

Będę cię witał uśmiechem

Agata Bobryk
FOT. ZASOBY INTERNETU. C.S.Lewis z żoną Joy Davidman.

Kosmiczny sadysta, który przeprowadza wiwisekcję na swoim stworzeniu – tak o Bogu po śmierci ukochanej żony mówił… wybitny pisarz chrześcijański C.S. Lewis. Wydany później pamiętnik Smutek to jedna z jego najpiękniejszych książek.

 „Jej nieobecność rozciąga się nad wszystkim jak niebo” – pisze C.S. Lewis w swoim pamiętniku z czasów żałoby. Jego małżeństwo z Joy Davidman trwało zaledwie trzy i pół roku. Śmierć żony po wyczerpującej chorobie nowotworowej zniszczyła cały jego świat. On, słynny obrońca chrześcijaństwa, autor Opowieści z Narnii i licznych dzieł filozoficzno-teologicznych, jeszcze nie tak dawno twierdził, że cierpienie jest wynikiem nie braku, lecz nadmiaru miłości Boga, który wykorzystuje je do doskonalenie świata. „Czy nam się to podoba, czy nie – Bóg zamierza dać nam, to czego potrzebujemy, a nie to, czego jak teraz myślimy – chcemy” – pisał. Teraz, gdy sam doświadcza bólu po stracie ukochanej, nie jest już tak pewny Bożej dobroci i zadaje Bogu rozpaczliwe pytanie: dlaczego?
 
Zaskoczony miłością
Gdy Lewis poznaje Joy ma ponad 50 lat i raczej nie spodziewa się, że w jego uporządkowanym życiu coś się zmieni. Mieszka ze swoim starszym bratem Warrenem. Jego codzienność wypełnia praca intelektualna, długie spacery po zielonych wzgórzach Oxfordshire oraz namiętne dyskusje z przyjaciółmi w ulubionym pubie Pod Ptakiem i Niemowlakiem. W 1950 r. Jack (tak każe nazywać się bliskim, bo nie lubi swojego imienia) otrzymuje pierwszy list od „jeszcze jednej amerykańskiej wielbicielki”. To Helen Joy Davidman, pisarka i teolożka.
Joy już jako dziecko mówiła o sobie z dumą, że jest ateistką. Studiowała język angielski, a potem wstąpiła do modnej wśród intelektualistów partii komunistycznej. Związała się z Williamem Greshamem, niespełnionym literatem, z którym miała dwójkę dzieci. Małżeństwo posypało się, gdy Gresham wrócił z wojny domowej w Hiszpanii z pofrontową traumą. Pojawiły się alkohol, awantury i romanse. Joy była załamana. Bała się o swoich synów, zupełnie nie wiedziała, co ma robić. Właśnie wtedy w jej ręce trafiły Listy starego diabła do młodego autorstwa C.S. Lewisa. Książka bardzo ją poruszyła i zapoczątkowała proces jej nawrócenia. „Po raz pierwszy w życiu czułam się bezradna. Wszystkie osłony – mury arogancji, zuchwalstwa i samouwielbienia, za którymi ukryłam się przed Bogiem – w jednej chwili runęły”, napisała. Joy przeszła na chrześcijaństwo, a dwa lata później, w 1952 r. wraz z synami wyjechała do Anglii, gdzie już jako rozwódka zaczęła nowe życie.
Po przyjeździe na Wyspy kobieta chce osobiście spotkać się z pisarzem, który przyczynił się do jej pojednania z Bogiem. Na początku Lewis trzyma dystans. Ma złe doświadczenia z jedną ze swoich fanek, która go prześladowała, a cała sprawa zakończyła się interwencją policji. Amerykanka okazuje się jednak bardzo błyskotliwą kobietą z dużym poczuciem humoru. Ma niewyparzony język, którym gorszy zaprzyjaźnionych z Lewisem oksfordzkich profesorów, i podobnie jak on nie cierpi pogaduszek na czcze tematy. Mają też wspólne zainteresowania – oboje kochają literaturę angielską. Wkrótce Joy staje się codziennym gościem w starym domu w Kilns, a przyjaźń między nią i Jackiem powoli zaczyna przeradzać się w coś głębszego.
 
Póki nas śmierć nie rozdzieli
To są dziwne oświadczyny. Joy znalazła się w kłopotliwej sytuacji – rząd angielski odmawia jej przedłużenia wizy, zmuszając do powrotu do Ameryki, której szczerze nie cierpi. Długo bije się z myślami, ale w końcu prosi Jacka o pomoc. Ślub w urzędzie jest zupełną formalnością, oboje nie uważają go za prawdziwy. Nowożeńcy nie informują o nim swoich przyjaciół i nadal mieszkają osobno. Ten status quo burzy choroba Joy. Jesienią 1956 r. kobieta dowiaduje się, że cierpi na nowotwór kości. Lewis jest załamany – rak zabrał mu w dzieciństwie ukochaną matkę, a teraz atakuje kobietę, którą… kocha.
To właśnie choroba uświadamia mu, że to, co czuje do Joy, nie jest przyjaźnią, lecz miłością mężczyzny do kobiety. W marcu 1957 r. Joy i Jack przysięgają sobie wierność małżeńską przed Bogiem. Ślub odbywa się w szpitalu, gdyż Joy jest w strasznym stanie – lekarze dają jej tylko kilka tygodni życia. I wtedy staje się cud. Jej stan nagle się poprawia i to na tyle, że może opuścić szpital. Małżonkowie rozkoszują się każdą chwilą zwyczajnego życia, w którym widzą dar od Boga. Spotykają się z przyjaciółmi, spędzają wakacje w Grecji i po prostu cieszą się swoją obecnością. Niemal zapominają o chorobie.
W październiku 1959 r. Joy, pełna dobrej wiary, udaje się na badania kontrolne. Wiadomość, którą słyszy, odbiera jej nadzieję. Rak wrócił, i to jeszcze bardziej agresywny niż przedtem. Kolejne miesiące to bolesne kuracje i rozpaczliwe wołania do Boga o cud. Bez odpowiedzi. Joy umiera w nocy 13 lipca 1960 r.
 
Mapa mojego smutku
Jej śmierć jest dla Lewisa końcem wszystkiego. Świat się zmienia – bez niej jest wrogi i pusty. Bóg przestaje być miłującym Ojcem, a staje się „kosmicznym sadystą”, który przeprowadza „wiwisekcję” na swoim stworzeniu. „Mówcie mi o prawdziwości religii, a posłucham chętnie. Mówicie o obowiązku religii, będę słuchał ulegle. Ale nie mówcie, że religia daje pociechę, bo zacznę podejrzewać, że nic nie rozumiecie” – pisze w swoim pamiętniku. To właśnie on pomaga mu przepracować żałobę. Wydany później pod pseudonimem Smutek to jedna z jego najszczerszych i najpiękniejszych książek. Zdecydował się ją opublikować, gdyż sądzi, że może ona pomóc osobom, które podobnie jak one przeżywają stratę bliskiej osoby. Już bez słownej żonglerki, lecz prosto i od serca, Lewis próbuje opisać „mapę swojego smutku” po śmierci ukochanej. Strach przed jej zapomnieniem. Zwątpienie w siłę modlitwy. I odwieczne pytanie: dlaczego dobry i wszechmocny Bóg dopuścił do tej tragedii?
„Będę się zwracał do niej jak najczęściej z radością. Będę ją nawet witał uśmiechem. Im mniej ją opłakuję, tym wydaje mi się bliższa” – notuje na jednych z ostatnich stron pamiętnika. Chociaż wciąż odczuwa ból, w końcu przestaje wznosić gniewne okrzyki przeciwko Bogu. Na miejsce żalu pojawia się akceptacja.
54 lata temu, 22 listopada 1963 r., światem wstrząsa wiadomość o zamachu na prezydenta Kennedy’ego. W obliczu tych dramatycznych wydarzeń nikt nie wspomina, że w starym angielskim domu, umiera jeden z największych współczesnych pisarzy chrześcijańskich. Śmierć C.S. Lewisa była na pewno cicha, ale czy samotna?
„Raz, już blisko końca, powiedziałem: Jeśli będziesz mogła, jeśli to dozwolone, przyjdź do mnie, gdy znajdę się na łożu śmierci”. „Dozwolone? – odrzekła jego żona. – Niebo z trudem by mnie zatrzymało. A jeśli chodzi o piekło, rozwaliłabym je na kawałki”.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki