Tak mocne słowa dyrektora Caritas Polska ks. Mariana Subocza to odpowiedź na ponowne przeciwstawianie sobie dwóch wielkich organizacji niosących pomoc. „Ilość problemów społecznych i osób potrzebujących zainteresowania i wsparcia w Polsce jest ogromna. Jest tu miejsce dla każdego, kto angażuje się w pomoc dla bliźniego. Apelujemy o szacunek, wsparcie i przestrzeń do działania dla wszystkich ludzi i organizacji dobrej woli oraz o zaprzestanie podziałów i konfrontacji” – dodał szef Caritas. Na potwierdzenie swoich słów… przekazał na aukcje WOŚP lampę oliwną w kształcie gołębia pokoju.
Nie do porównania
Skąd zatem zamieszanie? Można powiedzieć, że z tego samego powodu co zawsze. W tym roku jednak dyskusję podgrzała akcja Ministerstwa Obrony Narodowej, w którą włączyła się Caritas Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego. Dzień przed finałem WOŚP, w sobotę 14 stycznia, zorganizowano zbiórkę środków na pomoc rodzinom syryjskim. Akcja była częścią festynu wojskowego z okazji przyjazdu do Polski amerykańskich wojsk, ale i tak została przez niektórych odebrana jako prowokacja wymierzona w Orkiestrę. – Przyszedł rozkaz, żołnierze muszą działać – napisał jezuita o. Grzegorz Kramer. Trudno jednoznacznie ocenić całą sytuację, ale nie od dziś wiadomo, że obecna ekipa rządząca nie popiera organizacji Owsiaka. Dowód? W tym roku po raz pierwszy finału WOŚP nie transmitowała TVP.
Sam Jerzy Owsiak do Caritas Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego nie ma żalu. „Dla nas, dla Orkiestry godni właśnie takiego szacunku są Ci, którzy organizują akcję zbiórki pieniędzy dla rodzin katolickich zamieszkałych w Syrii i na terenach ogarniętych działaniami wojennymi – napisał na Facebooku. – Nawet przez sekundę nie komentowaliśmy tego projektu. (…) Rok ma 365 dni i czasu starczy dla wszystkich, którzy w Polsce, w ramach działań organizacji pozarządowych, czynią i czynić będą cokolwiek dla potrzebujących”.
Krytyczne komentarze to dla Orkiestry chleb powszedni. W mediach społecznościowych (i nie tylko) na początku roku na nowo rozgorzała dyskusja na temat WOŚP i Caritas. Na jednej z grafik widać obok siebie dwa identyczne zdjęcia sali szpitalnej – z tą różnicą, że na drugim z nich sprzęt medyczny jest oklejony czerwonymi serduszkami. Podpis brzmi: „Szpital przed i po finale WOŚP”. Na innej grafice widać logo obu organizacji i ich wyniki finansowe. Podpis: „Zastanów się, czy chcesz dać na koszty działalności fundacji, czy na naprawdę potrzebujących”. Tymczasem trudno w ogóle cokolwiek porównywać. Caritas i WOŚP różnią się od siebie strukturą i celami. Caritas to przecież nie jedna organizacja. Istnieje Caritas Polska, Caritas diecezjalne, a także Parafialne Zespoły Caritas. Wszystkie działają niezależnie. Równie niezależną jednostką jest Caritas Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego. Krótko mówiąc – każda z tych organizacji „sobie rzepkę skrobie”. Caritas skupia się głównie na regularnym wspieraniu najuboższych, prowadzeniu ośrodków dla bezdomnych, jadłodajni i domów dziecka. Z kolei WOŚP to jedna fundacja, której działalność skupiona jest głównie na dostarczaniu sprzętu medycznego do szpitali.
Peryferia Woodstock
Ten spór, podobnie jak wiele innych, które toczą się w naszym kraju, zdaje się wpisywać w nurt bycia przeciwko czemuś lub komuś. Podpisujemy listy protestacyjne, wysyłamy mejle do posłów i piętnujemy to, co niezgodne z nauką Kościoła. I to jest ważne, ale staje się przesadne. Ewangelia jest przecież Dobrą Nowiną, a my skupiamy się na tych złych. Nie szukamy tego, co łączy, ale co dzieli, robiąc zamęt wokół zła, które chce być krzykliwe.
Często podnoszonym argumentem, dla których osoby wierzące nie powinny wspierać WOŚP, jest to, że jej lider Jerzy Owsiak ma poglądy sprzeczne z nauką Kościoła. Czy to jednak neguje dobro, które czyni ta organizacja? Czy przez to „ale” mamy mówić mamom chorych noworodków, że nie mają prawa do korzystania z najnowszego sprzętu diagnostycznego? Jezus wychodził do „grzeszników” i rozmawiał z nimi, choć się z nimi nie zgadzał. Do dziś trudno nam to zrozumieć. Koronnym dowodem przeciw WOŚP ma być jednak Festiwal Woodstock. Wielu obawia się, że wspierając tę organizację, wspiera tym samym demoralizację młodzieży. Na stronie WOŚP czytamy jednak: „Koszty organizacji Przystanku Woodstock i częściowo Finału – tak jak koszty działalności administracyjnej – również nie są pokrywane ze środków pochodzących z Finału, ale z darowizn celowych oraz wpłat sponsorów, o których Fundacja każdorazowo zabiega”.
Wielu gorszyło się obecnością na tym festiwalu s. Małgorzaty Chmielewskiej, ks. Jana Kaczkowskiego, Maleo czy Roberta „Litzy” Friedricha. A oni poszli po prostu na peryferie wiary. Czy jest miejsce, gdzie głód Ewangelii jest większy? Spójrzmy na Woodstock jak na wyzwanie i na szansę na głoszenie Dobrej Nowiny. Spotkajmy się na „Przystanku Jezus”. Znam osoby, które właśnie w tym miejscu usłyszały o Bogu i wróciły do Kościoła. Nie siedźmy w naszych ciepłych mieszkaniach, skupiając się na krytyce. Pojedźmy tam i „ubrudźmy się”. Od początku swojego pontyfikatu zachęca nas do tego papież Franciszek – „Jezus nas uczy, że Dobra Nowina, którą niesie, nie jest zastrzeżona jedynie dla pewnej części ludzkości, należy ją przekazywać wszystkim. To radosna wieść przeznaczona dla tych, którzy jej oczekują, ale także dla takich, którzy być może nie czekają już na nic i nie mają nawet siły, by szukać i pytać. Wyruszając z Galilei, Jezus uczy nas, że nikt nie jest wykluczony z Bożego zbawienia, przeciwnie, że Bóg woli zaczynać od peryferii, od ostatnich, by dotrzeć do wszystkich”.
Prawdziwy problem tkwi nie w tym, kogo wspieramy, ale czy w ogóle angażujemy się w pomoc. Według najnowszego raportu Fundacji Klon/Jawor, „skłonność Polaków do filantropii indywidualnej słabnie. (…) Z przeprowadzonych badań wynika, że coraz mniej dorosłych Polaków deklaruje udzielanie pomocy nieznanym obcym, a także przekazuje środki na cele charytatywne lub angażuje się w wolontariat”. Czy przez ciągłe konflikty i spory słabnie nasza wrażliwość na potrzeby drugiego człowieka? Czy dajemy sobie wmówić, że ten drugi, „inny”, to nasz wróg? Obyśmy nie dali się oszukać i w każdym szukali dobra, bo każdy to dobro w sobie ma.