Cóż. Ucząc się do egzaminów z koleżankami na drugim końcu Warszawy, sporo czasu spędzałam w autobusach, więc żeby nie marnować czasu, owszem, odmawiałam różaniec. A po łacinie nie tylko dlatego, żeby zdać, ale jakoś w tym języku brzmiało mi ładniej. I skupić się było łatwiej. I w ogóle jakoś to „Zdrowaś Maryjo” dostojniej brzmi. Po polsku tak mi się oklepało, że przestawałam rozumieć, co mówię…
Ks. Henryk Seweryniak: A wiesz, dlaczego „Zdrowaś Maryjo” jest takie ważne? Sam to późno zrozumiałem…
M.B.: Bo jest w gruncie rzeczy najpopularniejszą, najczęściej odmawianą modlitwą? Bo już na początku XIII wieku postawiono ją obok „Ojcze nasz” i wyznania wiary, zobowiązując wiernych do uczenia się jej na pamięć? Bo nie ma dziś katolika, który by nie potrafił jej odmówić?
H.S.: Też. Ale głównie dlatego, że dołączamy przez nią do Archanioła Gabriela w Nazarecie i razem z nim wołamy: „Zdrowaś Maryjo”... Jak to brzmiało, gdy Archanioł witał Maryję? Może „Szalom, Miriam!”? „Bądź pozdrowiona, Maryjo”? „Zdrowaś, Maryjo” w starym, pięknym, polskim języku! Dlaczego to jest takie ważne? Bo od tego „Zdrowaś, Maryjo” wszystko się zaczęło! Zaczęła się nasza wiara, zaczęło się chrześcijaństwo; Pan Bóg darował nam nowy początek, nowy początek dziejów!
M.B.: Zaczęło się – ale jeszcze wtedy nie było wiadomo, jak się dalej potoczy… Maryja mogła przecież powiedzieć: „Nie. Nie dam rady. Nie jestem godna. Poszukaj kogoś lepszego. Nie mam dla ciebie czasu”.
H.S.: Św. Bernard z Clairvaux mówił o tym pięknie: „Na Twoich ustach zawisło pocieszenie nieszczęśliwych, odkupienie niewolników, wyzwolenie skazańców; słowem, zbawienie wszystkich synów Adama, całego ludzkiego plemienia, które jest i Twoim plemieniem.
Odpowiedz więc, Dziewico, co prędzej, odpowiedz aniołowi i nie zwlekaj; odpowiedz mu, a przez niego i Panu. Wyrzeknij słowo i przyjmij Słowo; wypowiedz swoje i pocznij Boże; rzeknij słowo, które przemija, a posiądź to, które jest wiekuiste. Czemu się ociągasz? I czemu się lękasz? Uwierz, wyznaj i przyjmij”. Czujesz to napięcie, to oczekiwanie świata? To wszystko mieści się w „Zdrowaś Maryjo”…
M.B.: Ba. To napięcie tak naprawdę mieści się w krótkim oddechu między anielskim „Pan z Tobą” a wyznaniem Elżbiety: „Błogosławiona jesteś między niewiastami”. Bo przecież Elżbieta mówi swoją kwestię, kiedy świat już odetchnął, kiedy to najważniejsze w dziejach ludzkości „tak” już padło.
H.S.: Dalej jest jeszcze „Łaski pełna”: jesteś Niepokalanie Poczęta, gotowa jak ozdobny pałac na przyjęcie Pana. Bo jest i „Pan z Tobą”! Zastanawiałaś się, dlaczego podczas Mszy św., podczas udzielania sakramentów tak często celebrans mówi: „Pan z wami”? Przecież w ten sposób powtarza słowa Archanioła wypowiedziane do Maryi! Ten, kto mówi „Zdrowaś”, nie widzi w Maryi tylko broszki, nie widzi tylko lilii, ale widzi – jak św. Maksymilian – zwieńczenie, ukoronowanie całej naszej wiary.
M.B.: A ja tam lubię – i chyba nawet wolę – modlić się do Maryi „Pod Twoją obronę”. Jakoś zrobiło na mnie wrażenie, że to jest tak stara modlitwa. Że te same słowa powtarza się od III wieku. Jak byliśmy mali, mama chodziła do pracy na nocne dyżury i zostawaliśmy tylko z dziadkiem, dziadek wieczorem, kiedy wszyscy byliśmy już w łóżkach, zaczynał śpiewać „Wszystkie nasze dzienne sprawy” i „Pod Twoją obronę” właśnie. A my do niego dołączaliśmy. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, tak po prostu było. Ale też nigdy nie śpiewaliśmy, kiedy mama była w domu, choć przecież nie miałabym nic przeciwko temu. Nawet nie wiem, czy o tym wiedziała, czy się teraz dowie z gazety!
H.S.: Myślisz, że robił to dla was?
M.B.: Myślę, że naprawdę tak się modlił. A z wnukami jest inna relacja niż z dziećmi. Inna jest intymność, inna odwaga. W każdym razie „Pod Twoją obronę” zdecydowanie odziedziczyłam po dziadku.
H.S.: To ja jednak zawsze wolałem „Zdrowaś Maryjo”. Choć rzeczywiście jest trudniejsza, bo głęboko biblijna. Trzeba przecież mieć w głowie całą mistyczną scenę zwiastowania w Nazarecie. Czy to się naprawdę działo w tamtej grocie? Czy Maryja schodziła po tych zachowanych tam do dziś schodkach? Czy widziała anioła, czy go słyszała, a może wszystko działo się tylko w Jej duszy? W każdym razie coś musiało się wydarzyć. I musiała o tym apostołom opowiadać – bo przecież Łukasz nie mógł sobie takiej historii wymyślić. To by było zupełnie bez sensu.
M.B.: Ale przecież nie całe „Zdrowaś Mario” jest biblijne. Druga część jest dużo młodsza.
H.S.: Nawet sporo. I mnie osobiście nie bardzo zachwyca. Powstała dopiero w XIV wieku, w czasie, gdy w Europie panowała epidemia dżumy. Wezwanie „Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej” papież Pius V kazał umieścić z brewiarzu rzymskim – i tak stała się oficjalną modlitwą Kościoła.
M.B.: Ale nie będziemy udawać, że mówimy o tym wszystkim bez związku z październikiem i różańcem, prawda?
H.S.: Nie będziemy. Różaniec, to jak byśmy nieśli Matce Bożej 150 róż. Tak, tak, już w średniowieczu odmawianie różańca porównano z ofiarowaniem Jej kwiatów. Dlatego właśnie modlitwę tę nazwano „bukietem róż”, różańcem. O ten bukiet poprosiła Ona sama św. Dominika, gdy kazaniami i postami zmagał się z albigensami. Zmagania z nimi, jak przypomina Zbigniew Herbert w eseju w Barbarzyńcy w ogrodzie, należą do najbardziej tragicznych w dziejach chrześcijaństwa. Ale Maryja prosiła nie o topory i stosy, ale o swój prosty Psałterz. A ten, jak wiadomo, składa się ze 150 Psalmów. Teraz tymi Psalmami miało być 150 „Zdrowaś Maryjo” i 15 „Ojcze nasz”. Potem doszły części, tajemnice, a św. Jan Paweł doda do tajemnic radosnych, bolesnych i chwalebnych – tajemnice światła. Różaniec odegrał wielką rolę w zmaganiach z islamem. Gdy 7 października 1571 r. pod Lepanto flota Świętej Ligi zadała druzgocącą klęskę muzułmanom, zwycięstwo to przypisano modlitwom różańcowym, do których wezwał wtedy Pius V, dominikanin i gorący krzewiciel różańca. Ale różaniec to przede wszystkim prostota, wewnętrzny pokój, powracanie do świętego początku w Nazarecie. To Lourdes, Fatima i Gietrzwałd, gdzie sama Maryja wciąż wzywa do nas do tej modlitwy. Widać to w nas lubi. I pewnie lubi nasz różańcowy październik.
Ks. prof. Henryk Seweryniak prof. dr hab. teologii fundamentalnej, przewodniczący Stowarzyszenia Teologów Fundamentalnych w Polsce.
Dr Monika Białkowska doktor teologii fundamentalnej, dziennikarka "Przewodnika Katolickiego".