Logo Przewdonik Katolicki

Wątpiącym radzić

ks. dr Mirosław Tykfer

Uczynek miłosierdzia wobec duszy to m.in. słowo zachęty. Choć brzmi banalnie, w praktyce okazuje się zabiegiem dość skomplikowanym.

Najpierw warto zrozumieć przyczyny i naturę tego, co nazywamy zwątpieniem na drodze wiary. Polecam myśli trzech znakomitych autorów, którzy sprawę trochę wyjaśniają.
 
Newman, Blondel, Dostojewski
Pierwszym jest John Henry Newman, który twierdził, że Bóg celowo nie rozświetla całej doliny życia, którą człowiek idzie do wieczności. Gdyby tak było, człowiek przeszedłby przez nią, wzrastając jedynie fizycznie, a duchowo pozostałby karłem. Dopiero bowiem przez wchodzenie w ciemność wiary, poczucie opuszczenia przez Boga, a nawet brak pewności o Jego miłość, człowiek czuje się wezwany do coraz głębszego zaufania wobec Boga. Zdaniem Newmana ufne zawierzenie otwiera najszerzej serce człowieka na Bożą obecność.
W podobnym tonie pisał o wierze Maurice Blondel. Był jednym z pierwszych pisarzy chrześcijańskich, który z taką wyrazistością ujmował wiarę w kategoriach egzystencjalnego dramatu. Twierdził, że istnienia Boga nie da się udowodnić żadnymi racjonalnymi dowodami. Można natomiast uwierzyć w Niego w postawie zaufania wobec tajemnicy życia, które poważnej refleksji człowieka wciąż wydaje się niespełnione. Wszystko, co człowiek podejmuje tu na ziemi – twierdził francuski pisarz – w końcu przynosi jakieś rozczarowanie, wydaje się zbyt płaskie w stosunku do jego oczekiwań, zbyt blade wobec jego pragnień. No i właśnie to nieustanne niedokończenie jest źródłem dramatu wiary, która musi ufnie czekać na spełnienie się wszystkich Bożych obietnic.
O lekturach Dostojewskiego wspomnę tutaj bardzo ogólnie. Rosyjski autor wiarę definiował przez pryzmat ludzkiego wołania o więcej. Nie tyle więcej posiadania rzeczy materialnych, ale pragnienia większego poczucia głębokiego sensu życia w jego sprzecznościach i kontrastach. Tym bardziej jeśli owego poczucia zaczyna brakować również w atmosferze niezrozumienia przez innych.
 
Dramat wiary i zwątpienie
Zwątpienie na drodze wiary nie zawsze jest więc wynikiem grzechu czy oddalenia od Boga. Choć i tak oczywiście bywa. Newman, Blondel i Dostojewski przekonują, że natura samej wiary jest taka, że nie da się jej sprowadzić do intelektualnego aktu przyjęcia katechizmowych prawd, ale jest ona w istocie otwarciem serca na to, co je przekracza, co objawia się jako źródło nieskończonego dobra i piękna. Ani ukończone studia z teologii, ani też dogłębna znajomość Pisma Świętego i Katechizmu Kościoła katolickiego, nie usuną nigdy tego dramatu wiary, która pośród zniechęcenia nieustannie musi poszukiwać Bożej obecności, Jego piękna i oparcia w Jego dobroci. Jak więc radzić wątpiącym, jeśli samo wątpienie jest w pewnym sensie elementem rozwoju wiary? Proponuję przyjrzeć się Bożej pedagogice wiary wobec wątpiących, jakiej uczy Pismo Święte.
 
Zachęta do wytrwania
Jeden z ciekawszych jej przykładów odnajdujemy w opowieści o Izraelitach, którzy uciekli z niewoli w Egipcie i musieli przebyć długą drogę do Ziemi Obiecanej. W momencie odczuwania silnego lęku o to, czy faraon nie dopadnie ich i nie sprowadzi z powrotem do niewoli, wołają do Mojżesza: „Czyż nie mówiliśmy ci wyraźnie w Egipcie: Zostaw nas w spokoju, chcemy służyć Egipcjanom. Lepiej bowiem nam było służyć im, niż umierać na tej pustyni”. Na co Mojżesz odpowiedział ludowi: „Nie bójcie się! Pozostańcie na swoim miejscu, a zobaczycie zbawienie od Pana” (Wj 14, 12–13). Pomaganie w zwątpieniu wymaga więc najpierw uspokojenia. Dobra rada nie może polegać na tym, że będziemy kogoś pouczać, co powinien zrobić, a tym bardziej nie powinna ona opierać się na ocenie przyczyn samych wątpliwości. Dobra rada jaką daje Mojżesz wątpiącym Izraelitom jest taka, aby przestali się bać. Jeszcze niczego nie muszą postanawiać, o niczym nie muszą od razu rozstrzygać, ale mają się zwyczajnie uspokoić. Św. Ignacy Loyola polecał, aby nigdy nie podejmować ważnych decyzji w czasie emocjonalnego rozchwiania, ale pozwolić sobie na chwilowe wycofanie i wyciszenie.
 
Ufna modlitwa
Wyciszając burzliwe emocje narodu, Mojżesz dodaje jeszcze jedną bardzo ważną wskazówkę. Zachęca Izraelitów, aby w tym krytycznym momencie „pozostali na swoich miejscach”. Wiedział przecież, że mieli oni ochotę powrócić do Egiptu. Nawet gdyby się okazało, że będą na nowo żyć w niewoli. Nadzieje wzbudzone przez Mojżesza wydały im się teraz zupełnie nierealne, a droga zbyt trudna. Zawołanie o nieruszanie się z miejsca miało więc znaczenie dużo ważniejsze, niż zwykłe zatrzymanie się na pustyni. Było w istocie wezwaniem do tego, aby w ufnej postawie chcieli jeszcze poczekać.
Polecenie to w sposób symboliczny odnosi się do trwania na modlitwie, mimo że staje się ona uciążliwa albo w odczuciu człowieka zupełnie nieskuteczna. Dlatego na sam koniec Mojżesz dodał jeszcze słowa zachęty: „Pan będzie walczył za was, a wy będziecie spokojni”. Modlitwa jest otwarciem serca na działanie Boga, aby człowiek uznał, że to Bóg jest jedynym źródłem pokoju i solidnego oparcia.
 
Słowa nadziei
Zwątpienie w narodzie izraelskim pojawia się również wtedy, gdy zaczynają odczuwać głód. Czytamy, że zaczęli oni „szemrać na pustyni przeciw Mojżeszowi i Aaronowi (…). Mówili im: «Obyśmy pomarli z ręki Pana w ziemi egipskiej, gdzieśmy zasiadali przed garnkami mięsa i jadali chleb do sytości! Wyprowadziliście nas na tę pustynię, aby głodem umorzyć całą tę rzeszę»” . Wówczas Bóg zwrócił się do Mojżesza: „Oto ześlę wam chleb z nieba, na kształt deszczu. I będzie wychodził lud, i każdego dnia będzie zbierał według potrzeby dziennej” (Wj 16, 2–5). Pismo Święte podkreśla fakt, że Bóg nie od razu przywrócił wszystkie brakujące zapasy pożywienia, ale dawał Izraelitom każdego dnia tylko tyle pożywienia, ile tego wymagało przeżycie do następnego ranka. Wstając ze snu, musieli ufnie czekać na kolejną porcję.
Ta scena biblijna uczy takiego doradzania wątpiącym, aby powstrzymując ich od podejmowania gwałtownych decyzji i zachęcając do trwaniu na modlitwie, jednocześnie przekazać im coś, co wzbudzi w nich chociaż nikłą nadzieję. Nie ma to więc być wykład z teologii, który w sposób wyczerpujący wyjaśni całą zaistniałą sytuację. Chodzi raczej o pomoc wątpiącemu w postawieniu kolejnych kroków, kiedy wydaje się, że „dolinę” jego życia ogarnia ciemność. Inaczej mówiąc, dobra rada to podanie lampy mądrego słowa, które będzie oświecać na tyle drogę jego życia, aby następnego dnia chciał przejść przynajmniej odrobinę do przodu.
 
Światło dobrych wspomnień
Na koniec tej sceny czytamy, że Mojżesz i Aaron z odwagą wiary „powiedzieli do społeczności Izraelitów: «Tego wieczora ujrzycie, że to Pan wyprowadził was z ziemi egipskiej»”. Każda dobra rada ma to do siebie, że jeżeli jest udzielana z miłością, a nie chęcią wyniosłego pouczenia, pozwala wątpiącemu zobaczyć odrobinę nadziei na przyszłość. Czasami taka rada zamienia się we współczujące milczenie. Zawsze jednak jest to swego rodzaju otwieranie oczu duszy na wspomnienia dzieł Boga, który już nieraz w przeszłości pokazywał swoją wszechmoc; podnosił z sytuacji po ludzku bardzo trudnych.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki