Oj, oj. Ogień, rozdarcie, udręka – czy może być gorzej? Znajdą się optymiści, którzy z pewnością stwierdzą, że może. Dlaczego Pan Jezus mówi nam tak trudne słowa? Przecież to rozdarcie ma przechodzić dokładnie przez nasze domy, nasze rodziny, nasze najbliższe ludzkie więzi, a nie zdziwiłbym się, gdyby i przez nasze serca. I jeszcze Jezus pragnie, aby ten ogień zapłonął, choć wielu tłumaczy i komentatorów trochę inaczej rozumie w tym miejscu grecki tekst: „i czegóż chcę, skoro jest już zapalony?”. A więc stało się, ogień płonie i czegóż tu jeszcze chcieć. Żeby ogień nie spowodował tego, co zwykł przynosić ogień?
O jaki ogień chodzi? W księgarniach można zdobyć pięknie wydaną książkę brata Rogera: Bóg może tylko kochać. Inna jego książka nosi tytuł: Jego Miłość jest ogniem. Czy to możliwe, żeby ogień miłości przynosił tak bolesne podziały i rozdarcia? A jeśli nawet, to czy warto o tym mówić? I to tak otwarcie? Czy nie lepsza wobec tak trudnych faktów jest dyskrecja?
Poprawny proces wychowania powinien przebiegać w trzech kierunkach. Prawdziwy wychowawca winien nauczyć dobrze pracować. Co to znaczy? Dobrze pracuje ten, kto pracuje dla dobra innych ludzi. Mądry wychowawca przygotowuje nas do bycia użytecznym dla innych i do cieszenia się z tego faktu. Jeśli tylko mogę komuś przyjść z pomocą, jest to dla mnie źródłem szczęścia. Dalej prawdziwy wychowawca uczy mądrze kochać. Mądra miłość zawsze prowadzi do wolności i umożliwia innym dokonywanie wolnych wyborów, czyli umożliwia wzajemność. Bo miłość jest aktem pełnej wolności. Ale roztropny wychowawca uczy nas także realistycznie myśleć, czyli nie wprowadza nas w iluzje, życzeniowe fikcje czy sielankowe utopie. Jezus uczy swoich uczniów realistycznego myślenia. Tak, ogień miłości, który On zapalił, może przynieść bolesne podziały i to w naszym najbliższym świecie, w naszych rodzinach, ba nawet w naszych sercach. I jak sobie z tym poradzić? No właśnie – czego chcesz, skoro ogień został już zapalony, czego się czepiasz, skoro taka jego natura? Powoli odkrywamy bezzasadność naszych pretensji. Już wiemy, czego nam brakuje? Elementarnej pokory, aby to, co się dzieje, przyjąć i za bardzo się nie dziwić. Będą podziały niewynikające z naszej winy, z tego powodu, że daliśmy się porwać miłości jak ogień, ale z natury tego ognia i z natury ludzkiej zagadkowej osobowości.
Pytania:
1. Co pomaga mi przyjąć podziały, a nawet rozdarcia, jakie przynosi stosunek ludzi do Jezusa i do Jego miłości? Co robię, żeby się tymi podziałami ani nie gorszyć, ani w nie nie angażować?
2. Kto pomaga mi, wychowuje mnie do dobrej pracy, mądrej miłości i realistycznego myślenia?