Pojęcie osoby zrodziło się w kulturze Zachodu. W starożytności chrześcijańskiej – w epoce ojców Kościoła, w czasie zmagań rodzącego się chrześcijaństwa z filozofią przedchrześcijańską i ówczesnymi systemami religijnymi, przede wszystkim z judaizmem, ale też i religiami pogańskimi –prowadzono dysputy o tajemnicy Trójcy Przenajświętszej. Pytanie o Jednego Boga w Trzech Osobach doprowadziło do pytania o człowieka, a w końcu do zdefiniowania osoby w ogóle.
Jedna z pierwszych definicji, autorstwa rzymskiego filozofa Boecjusza (480–524) zyskała status klasycznej, do dziś przywoływanej w trakcie rozwiązywania kluczowych etycznych dylematów, których tematem jest osoba. Według powyższego myśliciela jest ona „substancją indywidualną mającą rozumną naturę”. Definicji tej, wygenerowanej w świecie Zachodu nie podzielają tradycje religijne Dalekiego Wschodu i Indii, w których brak indywidualnego i personalistycznego określania człowieka.
Chrześcijańskie ujęcie osoby
Obecnie różne organizacje (które pomieszały rzeczywistość z fikcją, świat realny z wirtualnym, zdrową wyobraźnię z wyobraźnia chorą, rzeczy istniejące z pomyślanymi) proklamują coraz bardziej fantastyczne tezy. Według tych konstatacji, które powinny być zapisywane w kategoriach literatury absurdu, a nie ogłaszane w mediach, małpy człekokształtne miałyby być osobami, a ludzie terminalnie chorzy, pogrążeni w śpiączce czy w śmierci klinicznej już osobami być nie powinny. Ścigając się w propagowaniu owego absurdu, niektóre osoby i instytucje twierdzą, że możliwy i prawnie dopuszczalny jest nawet związek małżeński między osobą ludzką i „osobą małpy”.
Na przełomie XX i XXI w. pojawiała się w dyskusjach tzw. kwestia osób niebędących ludźmi, jak również „kwestia ludzi niebędących osobami”. Nie tak dawno media obiegła sensacyjna wiadomość: w 2013 r. rząd Indii uznał za osoby delfinowate na podstawie badań nad ich tożsamością, uczuciami i komunikacją. W ostatnim czasie aktualny stał się problem niepełnosprawności nienarodzonych. Wyzuci z wrażliwości, nie tylko religijnej, ale po prostu ludzkiej, polityczni decydenci, w znacznej skali w kulturze Zachodu, zaczęli odmawiać poczętym ludziom nie tylko prawa do życia, ale i prawa do narodzenia.
Przestrogą dla wszystkich kultur świata współczesnego jest eugenika Niemiec faszystowskich, a także ich polityka antyludzka, która wyrażała się w unicestwianiu m.in. osób niepełnosprawnych: psychicznie chorych, upośledzonych, kalekich, czy też – wedlug ówczesnej nomenklatury – „zboczonych”, którzy stanowili genetyczną przeszkodę na drodze rozrodczości „Übermenschów” – nadludzi i ich „marszu” nie tylko na Wschód, ale i we wszystkich kierunkach świata.
O statusie osoby nie decyduje takie czy inne głosowanie. Osobą jest człowiek od poczęcia do śmierci. Według chrześcijańskiej eschatologii człowiek pozostaje osobą po śmierci. Nie rozpływa się, nie zamienia się w jakiś duchowy bliżej nieokreślony „byt”, lecz pozostaje osobą w wymiarze wiecznym. Jako osoba zbawiona odkrywa w pełni swoją osobową wartość, stając „twarzą w twarz” wobec Trzech Osób Boskich – Boga Ojca, Syna Bożego i Ducha Świętego.
Każda osoba ludzka – według zdroworozsądkowej wypowiedzi chrześcijaństwa – od najbardziej niepełnosprawnej do pełnosprawnej najbardziej, jest w każdej chwili swojego istnienia osobą: obdarzoną niezbywalną godnością, suwerenną, wolną, otwartą na Boga i na inne osoby. Osoba niepełnosprawna jest pełną osobą ludzką, mającą wartość jak każda inna. Ontycznie nie różni się od osób witalnie silnych, zdrowych. Duchowo może i bardzo często jest bardziej sprawna od osób cieleśnie silnych, a duchowo zagubionych.
Od islamu po religie Chin
Problem niepełnosprawności występuje we wszystkich bez wyjątku kulturach świata, zarówno tych z przeszłości, jak i doby współczesnej. Nie ma populacji, w której nie byłoby niepełnosprawnych.
Muzułmanin winien, czy to w zdrowiu, czy chorobie bądź niepełnosprawności, całkowicie poddać się Bogu. Wszystko jest własnością Boga, a zatem i zdrowie czy choroba lub niepełnosprawność konkretnego człowieka należy do Niego. Islam rozwinął bardzo praktyki medyczne mające na celu przywracanie zdrowia. Chciał w ten sposób podkreślić znaczenie i wartość ludzkiego ciała. To ciało przyjmuje pozy i gesty chwalące Allaha. W rozumieniu Koranu muzułmanie jako wierni Bogu są zdrowi i szczęśliwi (nawet jeśli są chorzy i niepełnosprawni), w odróżnieniu od niewiernych jedynemu Bogu, określanych kiedyś jako „chorzy”.
Według hinduizmu ciało człowieka skonstruowane zostało według doskonałego wzorca harmonii i proporcji. Sztuka sakralna, zarówno ikoniczna, jak i architektoniczna, powiela boskie proporcje obecne w ludzkim ciele. Ciało stanowi zatem wzorzec praobrazu w ogóle czy też praświątyni. Sakralną miarą wyznaczającą przestrzeń okalającą ołtarz są rozwarte ramiona mężczyzny. Ciało zdefektowane – niepełnosprawne – stanowi zachwianie owego wzorca. Kobieta hinduistyczna uczestniczy w obrzędach mających zapewnić szczęśliwe poczęcie. Następnie z uległością i radością poddaje się rozlicznym działaniom ceremonialnym, mającym na celu uformowanie w jej łonie zdrowego i pięknego dziecka, a także szczęśliwe rozwiązanie.
W buddyzmie człowiek niepełnosprawny, w którym skumulowało się cierpienie, jest ewidentnym przykładem winy ponoszonej za zło czynione w poprzedniej egzystencji. To, co człowieka spotyka – zgodnie z prawem karmana (prawo przyczyny i skutków) – stanowi konsekwencję jego wcześniejszych decyzji, wyborów, działań. Wszystko, co jest udziałem człowieka, w tym jego niepełnosprawność, wynika z karmy. Człowiek niepełnosprawny zmieniając swój charakter, postępowanie, zmienia swój los, swoją karmę, zmienia samego siebie. W następnej inkarnacji – wcieleniu nie będzie już niepełnosprawnym. Tradycja buddyjska zachęca, by ludzie z dystansem, obojętnością podchodzili zarówno do choroby, jak i zdrowia. Zdrowie według buddyzmu nie jest oznaką błogosławieństwa Boga. Religia ta nie wypowiada się bowiem na temat istnienia Boga. Jedynie człowiek może sam siebie uleczyć, tzn. wyzwolić się z kręgu wcieleń znaczonych cierpieniem.
Religie Chin traktowały zawsze chorobę, a tym bardziej niepełnosprawność, jako wielkie zło. Według tradycyjnych przekonań ktoś w rodzinie musiał coś złego uczynić, skoro urodziło się w niej dziecko niepełnosprawne. Mógł to być któryś z przodków lub mąż czy żona, którzy zaciągnęli winę za popełnioną podłość. Niepełnosprawność może też być konsekwencją wpływu złych duchów. Kryterium pełnego szczęścia, jakiego doświadcza Chińczyk, jest jego zdrowe, przede wszystkie całe ciało, niemające defektów, ułomności. Niepełnosprawność to synonim nieszczęścia. Umierający Chińczyk – zarówno konfucjanista, jak i taoista – o ciele „zintegrowanym”, cieszący się na łożu śmierci obecnością nie tylko dzieci, ale i wnuków oraz prawnuków jest człowiekiem, który osiągnął szczyt szczęścia. Jego miary dopełnia pewność umierającego, że jego najstarszy syn będzie sprawował kult upamiętniający ojca rodziny. Człowiek jest w pełni szczęśliwy, gdy jego nieuszkodzone ciało przenosi się w momencie śmierci do rzeczywistości przodków.
Bóg odkupił każdego
Niepełnosprawny człowiek, mający zdeformowane ciało, czy też trwale zaburzoną sferę psychiczną, wcale nie jest „mniejszym”, mniej wartościowym człowiekiem. Teologia chrześcijańska – jako podstawa kultury chrześcijańskiej i w ogóle chrześcijańskiej cywilizacji miłości – jako refleksja o Bogu i człowieku w Jezusie Chrystusie, wypowiada się jasno i w sposób zrozumiały. Jezus Chrystus – Wcielony Bóg upodobnił się do każdej istoty ludzkiej, a więc i niepełnosprawnej. Odkupił wszystkich, bez wyjątku. Wyzwolił nie tylko z grzechu, ale i z poczucia niższości, wygenerowanego przez taką czy inną dysfunkcję organizmu.