Logo Przewdonik Katolicki

Islam – religia terrorystów?

Eugeniusz Sakowicz
Terroryzm jest metodą walki politycznej, a nie religijnej / fot. PAP

Stawiane w poczuciu lęku i trwogi pytanie: „Czy islam jest religią terrorystów?” dla wielu jest prowokacyjne. Wypływa często z emocji oraz braku elementarnej wiedzy.

Dla mieszkańców – „domowników” świata kultury Zachodu, szczególnie dla tych dystansujących się od religii, a tym bardziej – przeciwnych religii, zapytanie to na pewno mieści się w kanonach poprawności politycznej. Chrześcijanin świadomy prawd swojej religii, rozpoznawanej w świecie jako „religia miłości”, nie będzie jednakże przez pryzmat tak stawianego pytania postrzegał i osądzał muzułmanów oraz ich religii – islamu. Wie bowiem, że religia w najgłębszym swym wyrazie stanowi o relacji człowieka do Boga Stwórcy świata i ludzi. Jest przekonany, że przemoc nie ma nic wspólnego z życiowym stosunkiem człowieka do Boga, a w dalszej konsekwencji z jego odniesieniem do drugiego człowieka, czy też większych zbiorowości ludzkich. Pytanie o islam i terroryzm przywołane zostało z przekazów medialnych, przede wszystkim zaś z mowy potocznej, często kierowanej emocjami, niepodbudowanej nie tylko szczegółową, ale i ogólną, elementarną wiedzą na temat tego, o czym się mówi, czy o co pyta.
                                                          
Manipulacja przemocą
Pojęcie „terroryzm” wywodzi się z francuskiego słowa la terreur, co przekłada się jako: strach, groza i (właśnie) terror. Wskazuje się też na pierwotną, łacińską genezę tego słowa – czasownik terrere to: przerażać, straszyć, grozić. Terroryzm jest metodą walki politycznej, a nie religijnej. Zresztą przemoc wykorzystywana przez ludzi jakiejkolwiek religii oznacza akt gwałtu dokonywany na danym systemie wierzeń. Jest zdradą podstawowych zasad religii, w których najważniejsza jest troska o życie. Koran podkreśla wyraźnie, że odbieranie życia jednej istocie ludzkiej to tak jak unicestwianie całej ludzkości. Ratowanie zaś jednego życia to tak jak ratowanie wszystkich istot ludzkich. Zresztą myśl ta jest żywo obecna również w tradycji judaistycznej.
Terrorystami są pojedyncze bądź zorganizowane w określonej grupie osoby niebędące żołnierzami (chociaż tworzącymi organizacje militarne czy paramilitarne), atakujące cele cywilne, ale i wojskowe z tzw. ideologicznych pobudek. Celem terrorysty jest przestraszenie, przerażenie, „sparaliżowanie” tysięcy czy nawet milionów przez dokonanie jednego lub serii ataków nienawiści, włącznie z zadaniem śmierci, uderzających z reguły w nielicznych. Akty groźby oraz przemocy podejmowane są w celu wygenerowania powszechnego poczucia zagrożenia, lęku, niepewności życia, co może mieć wpływ zarówno na opinię publiczną, jak i decyzje polityczne rządzących w danym kraju czy też w skali globalnej. Zwykle wskazuje się na sektę muzułmańską assasynów, zadającą skrytobójczą śmierć krzyżowcom na Bliskim Wschodzie jako jedną z pierwszych w dziejach organizacji terrorystycznych. Możliwe, że ten fakt miał wpływ na jednoznaczne kojarzenie zjawiska terroryzmu z tą właśnie religią.
Geneza tzw. terroryzmu islamskiego ma charakter całkowicie świecki. Z tej właśnie racji nie jest to pojęcie poprawnie skonstruowane. Nie mówi się wszakże o terroryzmie chrześcijańskim, żydowskim bądź hinduistycznym. Odwołanie się do religii jest potrzebne terrorystom jako element skuteczny do manipulacji przemocą. Jedne z pierwszych w II połowie XX w. organizacji terrorystycznych, działających w świecie islamu miały charakter lewicowy czy wprost socjalistyczny. Charakter laicki, a nie religijny miały organizacje walczące od 1979 r. z wojskami sowieckimi w Afganistanie. Szereg radykalnych ruchów terrorystycznych, których nazwy od lat przewijają się przez media, podjęło walkę z Izraelem, a ostatecznie ze Stanami Zjednoczonymi. Nie były to działania podejmowane tylko na terytoriach tych państw. Były prowadzone również w krajach sprzymierzonych z nimi. Atakom terrorystycznym towarzyszyła niemal zawsze retoryka religijna. Ofiary były nazywane „szatanem”, co miało uzasadnić konieczność użycia przemocy i ostatecznie ukoić sumienia sprawców.
Można by podać kalendarium licznych aktów terrorystycznych, dziejących się przy udziale tych, którzy twierdzili, że są muzułmanami. Największym był zamach na World Trade Center w Nowym Jorku (2001 r.). Europa przerażona była kolejnymi zamachami, m.in. w Madrycie (2004 r.) i Londynie (2005 r.). Ataki terrorystyczne, często o charakterze samobójczym, uderzały w ludzi przemieszczających się środkami publicznego transportu, np. w metrze. Wzmacniały przez to swoją siłę poprzez spektakularność i medialną moc rażenia.   
 
Jeden to nie wszyscy
Nie prowadząc apologii islamu, trzeba jednakże w tym miejscu stanowczo stwierdzić, że nie można oceniać wszystkich muzułmanów żyjących na świecie (ich liczba przekroczyła właśnie 1,5 mld wyznawców, co oznacza, że jest ich więcej niż katolików, ale wciąż mniej niż wszystkich chrześcijan) przez pryzmat działań terrorystycznych. Znawcy dziejów i kultury islamu mówią o około 8 proc. całego islamu, który jest zaangażowany politycznie. Wskazują na jeszcze mniejszy odsetek (od ułamka procenta do 2 proc.) tych, którzy przemoc wybrali jako paradygmat swojego działania. Pars pro toto („Część za całość”) to bardzo poważny błąd przy ocenianiu innych, nie tylko logiczny, ale egzystencjalny. Na podstawie działań „jednego terrorysty” nie można wyciągać wniosku, że wszyscy bez wyjątku w jego otoczeniu są terrorystami.
Islam – jak każda religia – nie stanowi monolitu. Obejmuje szereg nurtów, kierunków, szkół. Ich wspólną cechą jest dążenie na progu XXI w. do odrodzenia muzułmańskiej społeczności we wszystkich jej aspektach. W tym celu proponuje się dwie skrajne drogi. Reformiści pragną zmodernizować islam przez jego racjonalizację. Wielu „światłych” muzułmanów postuluje powrót do uznania rozumu jako siły kontrolującej oraz porządkującej przekaz tradycji, wprowadzenie rozróżnienia między tym, co w religii jest objawione i święte, a tym, co stanowi element ludzki i związany z daną epoką. Natomiast tradycjonaliści próbują tworzyć nową historię islamu, kwestionując czternaście wieków istnienia tej religii. Co do metod, jakimi posługują się, wystarczy wspomnieć komunikat wydany przez ekstremistyczną Zbrojną Grupę Islamską (GIA – fr. Groupe Islamique Armee) po zabiciu czterech ojców białych z Tizi-Ouzou w Maroku (1994 r.): „(…) będziemy bezlitośnie kontynuować walkę przeciw wszystkim, którzy przeciwstawiają się wprowadzeniu Bożego prawa i ustanowieniu kalifatu (…) oraz eksterminować chrześcijańskich krzyżowców”. Ta sama organizacja uprowadziła i zamordowała siedmiu mnichów trapistów z Tibhirine w Algierii (1996 r.). Tego rodzaju wypowiedzi – jak też wiele podobnych – obiegają świat, utwierdzając stereotypową i bardzo krzywdzącą opinię, że islam to religia terrorystów. Mniej mówi się o próbach poszukiwania przez muzułmańskich myślicieli dialogu ze współczesnym światem. O nich środki społecznego przekazu najczęściej milczą, a ich teksty czyta zazwyczaj wąski krąg osób.
 
Korzenie braterstwa
Dziś w epoce różnych arabskich wiosen ludów, „jaśminowych”, sentymentalnie i poetycko – wyjątkowo nieadekwatnie, czy wręcz przewrotnie – nazywanych rewolucji (zawsze koniec końców, znaczonych śmiercią, będących wielką etyczną przegraną), w kontekście wojen domowych na Bliskim Wschodzie i w ogóle w Azji Zachodniej oraz – oględnie mówiąc – mieszania się w te wojny państw, potęg militarnych, odległych tysiące kilometrów od terytoriów walk, w sytuacji fali emigrantów, nazywanych przez polityków tylko i wyłącznie „uchodźcami”, zalewających Europę, trzeba przypominać nauczanie Jana Pawła II o muzułmanach i islamie. Ważne jest zwrócenie uwagi na wymiar polityczny wypowiedzi papieża odnoszących się do faktografii przemocy, ataków terrorystycznych, wreszcie wojen, zarejestrowanych w czasie jego pontyfikatu, w której jedną ze stron byli muzułmanie. Kluczowym wątkiem nauczania Jana Pawła II o muzułmanach jest jednak traktowanie ich jako „Drogich Przyjaciół i Braci”. Tak święty papież ich nazywał. Korzeniem tego braterstwa jest wiara w tego samego Abrahama, Patriarchę monoteistycznej wiary. Skoro tak nauczał o muzułmanach święty, to żadną miarą nie uznawał ich za terrorystów, co nie oznacza, że nie widział aktów przemocy i prześladowań wymierzanych przeciwko chrześcijanom przez tych, którzy twierdzą, iż są we wszystkim poddani woli Allaha.
 
Eugeniusz Sakowicz
Teolog, religioznawca, wykładowca Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, konsultor Rady ds. Dialogu Religijnego Konferencji Episkopatu Polski, członek Komitetu ds. Dialogu z Religiami Niechrześcijańskimi tejże Rady.
 
 
Ramka – komentarz
Musa Czachorowski – muzułmanin, rzecznik prasowy Muzułmańskiego Związku Religijnego w Rzeczypospolitej Polskiej:
 Czy islam jest religią terrorystów? Trzeba powiedzieć „Tak” – jeżeli terroryści są muzułmanami, wówczas islam jest ich religią (przynajmniej nominalnie). „Nie” – jeśli ma to oznaczać, że islam stanowi jakieś specyficzne, właściwe terrorystom wyznanie, nakazujące lub nakłaniające do zbrodniczego działania.
Terroryzm nie stanowi wynalazku muzułmańskiego. W ciągu ostatnich dwóch stuleci mieliśmy do czynienia z terroryzmem rozmaitej proweniencji i za każdym razem terroryści twierdzili, że działają w imię Boże lub społeczeństwa (narodu, partii etc.).
Działania terrorystów mogłyby odbywać się pod rozmaitymi hasłami, np. wyzwolenia społecznego, zmiany systemu politycznego, przejęcia władzy etc. Jednak żadne z nich nie gwarantowałoby w świecie muzułmańskim powodzenia. Jedynie odwołanie się do wartości religijnych, wspólnych i ważnych dla wszystkich muzułmanów, zdolne jest wywołać większy oddźwięk. Zatem terroryści sięgają bez skrupułów do tego źródła, dążąc do realizacji swych zamierzeń politycznych.
Tak naprawdę terroryzm i terroryści nie mają religii, a raczej ich religią jest tylko i wyłącznie dążenie do zdobycia władzy na drodze przemocy. W tym celu odwołują się do wartości, które mogą zapewnić im sukces. Nieważne, czy będzie to islam, katolicyzm, komunizm, nazizm. Równie dobrze terroryzm dokonuje się pod hasłami demokracji.
Są terroryści, którzy uważają się za wyznawców islamu, ale islam nie jest religią terrorystów.
Zasady islamu wykluczają zbrodniarzy z grona wiernych. Pomijając wszystko inne, oznacza to, że wciąż musimy uczyć się islamu. Podobnie jak społeczeństwa Europy powinny na nowo przyswoić sobie wspaniałe zasady własnej religii.
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Ernest
    25.01.2016 r., godz. 18:16

    Witam
    Przeczytalam wlasnie artykul terrorysci z panstwa islamskiego i poczulam przerazenie i groze
    jakie wieja z artykulu o porywanych kobietach i dzieciach i wywozonych do Syrii gdzie sa sprzedawane do rodzin porywaczy zmuszane do malzenstwa z terryrystami gwalcone i sprzedawane
    jako niewolnice seksualne .
    Najgorsze jest stwierdzenie ze nie mozna im pomoc jest to zbyt skomplikowane nie wiem jak to mozliwe jest na swiecie tyle armii i sprzetu i nawet kilkunasu tysiacom okrutnikow nie mozna poradzic ?

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki