Logo Przewdonik Katolicki

Serca kobiet mają ogromną pojemność

Marta Brzezińska-Waleszczyk
Donna-Marie Cooper O’Boyle / fot. archiwum prywatne

Rozmowa z Donną-Marie Cooper O’Boyle, autorką książki "Zakorzenione w miłości", o godności kobiety.

Pisze Pani o godności „katolickiej kobiety”. Czy jest ona jakaś inna od godności – po prostu – kobiety?
– Każda kobieta została przez Boga obdarzona godnością. Ale w książce skupiam się na katoliczkach.
 
Jak widzi Pani rolę kobiet we współczesnym świecie? Czytając Pani książkę odniosłam wrażenie, że najlepszą byłoby poświęcenie się rodzinie i wychowywaniu dzieci, a przecież jest wiele możliwości!
– Oczywiście, że jest wiele możliwości w nowoczesnym świecie. Najlepszą jest jednak rola matki, która dba o rodzinę i wychowanie potomstwa, tym bardziej że Bóg wzywa nas do bycia pierwszym i najważniejszym nauczycielem wiary dla naszych dzieci. W mojej książce mówię o rolach mężatek, kobiet samotnych czy konsekrowanych. Każda została obdarzona różnymi darami przez Boga i powinna z nich korzystać na chwałę Bożą. Niektóre kobiety mogą nie być świadome tych darów, ale można je odkryć przez modlitwę i refleksję.
W książce piszę, że gdzieś pod powierzchnią naszego życia, kryje się niesamowity dar godności danej nam od Boga. Jest on ukryty, a dla wielu kobiet jego odkrycie jest czystą przyjemnością, a nawet nieoczekiwaną niespodzianką. Na przestrzeni wieków kobiety napotykały na różne trudności. Były dyskryminowane, spychane na margines społeczeństwa, dlatego miały wiele problemów z poczuciem własnej godności, czuły się gorsze od mężczyzn albo nie znały swojego boskiego powołania jako kobiety.
 
Dlaczego w ogóle mówić o poświęceniu czy służbie w kontekście rodziny i domowych obowiązków? Nie brzmi to trochę tak, jakby kobieta miała być umęczoną służebnicą? A gdzie miejsce na realizację swoich pasji, na przestrzeń dla siebie?
– Każda kobieta w każdej dziedzinie życia (mężczyźni również) pełni rolę ofiary i służby. Jezus kazał nam nieść swój krzyż i naśladować Go. Jezus także służył i poświęcił się, abyśmy my mogli żyć i to żyć wiecznie. Pytasz, czy to nie brzmi, jakby kobieta miała być umęczoną służebnicą. A czyż służebnica nie została Matką naszego Pana? Powiedziała: „Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa”. Spełniła wolę Bożą. Wiedziała, że Jezus przyszedł, by służyć i ona także była gotowa na służbę. Każda chrześcijańska kobieta może mieć radosne życie służąc innym. Kiedy kochamy naszego Pana, chcemy Mu służyć i doprowadzić innych do Niego. Użyłaś słowa wyczerpana. W mojej książce piszę, że my kobiety możemy czuć się zmęczone, a nawet poobijane przez oczekiwania, jakie ma wobec nas świat i hałaśliwa kultura, w jakiej żyjemy. Pan wzywa nas do siebie. Mówi: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście utrudzeni, a jak was pokrzepię”. Jego słowa powinny pocieszyć naszą duszę. Jego obecność daje nam głęboki i trwały spokój.
 
Pisze Pani, że feministki wyrządziły krzywdę kobietom. Te radykalne, zwolenniczki aborcji owszem, ale przecież są także katolickie feministki, które mówią np. o równości kobiety i mężczyzny (w kwestii płac czy domowych obowiązków).
– Bóg stworzył kobietę i mężczyznę równymi, ale posiadają oni różne dary. Dla jasności, nie napisałam, że kobiety zostały skrzywdzone przez feministki. Napisałam, że świat próbuje narzucić kobietom fałszywą tożsamość opartą na skorumpowanych wartościach. Media, kultura naciskają na nas tak, że trudno uwolnić się od tego. Rodzi się napięcie pomiędzy Bogiem a światem, z którym kobiety muszą walczyć. Rewolucja seksualna i radykalny feminizm lat 60. XX wieku przyszły po części dlatego, że kobiety zbuntowały się i chciały mieć takie same prawa, jak mężczyźni. Większość chciała po prostu uwolnić się z opresji bycia wykorzystywaną, ale niestety obróciło się to przeciwko kobietom. Jeszcze raz podkreślę – nie piszę o feministkach w ogóle, ale o radykalnych feministkach, które zachęcają kobiety do zabijania nienarodzonych dzieci i namawiają do szukania wolności poprzez akt aborcji. Sugeruję ponadto, że rozwiązaniem problemu uprzedmiotowienia czy wyzysku kobiet może być szczera modlitwa i dążenie do odkrycia naszej kobiecej godności, a także pomoc innym kobietom w odkryciu tego daru. Jeśli chodzi o równość kobiety i mężczyzny, chciałabym przypomnieć, że Jan Paweł II, nauczając o małżeństwie, stwierdził, że miłość nie jest rodzajem poddaństwa, w którym żona staje się sługą i niewolnikiem męża, przedmiotem jednostronnej dominacji. Miłość sprawia, że mąż służy żonie tak samo, jak ona jemu. Jedność, którą tworzą w małżeństwie, polega na wzajemnym oddawaniu się sobie i służeniu, na wzór, jaki zostawił nam Chrystus. To nadaje małżeństwu dojrzałą postać (Jan Paweł II, Audiencja Generalna, 11 sierpnia 1982).
 
Czy nie sądzi Pani, że kobietom wciąż mówi się, że mają być jakieś albo robić coś. Pani pisze o punktualności, uważności, pracowitości... Nie uważa Pani, że to właśnie nieustanne wymaganie bycia perfekcjonistkami wpędza nas w tarapaty?
– Bycie punktualnymi, uprzejmymi czy sumiennymi nie czyni nas „perfekcjonistkami”. Dążenie do wykonania swojej pracy jak najlepiej oznacza, że pielęgnujemy nasze cnoty, staramy się służyć i podobać Bogu. Ale to nie oznacza bycia idealną. Wszyscy musimy nad sobą pracować, to proces, który wciąż trwa. Wiele kobiet staje w obliczu niezliczonej ilości zadań, dąży do perfekcji, bo kultura podpowiada nam, że mamy być idealne. Często zachęcam kobiety, by nie słuchały tych żądań, ale swojego serca i Pana Boga. Piszę o powołaniu katolickich kobiet, które nie wyraża się poprzez bycie doskonałą. Przeciwnie – pośród trudności wychowawczych, problemów małżeńskich, trudności ekonomicznych i chorób, katoliczka znajdzie siłę w Chrystusie i wspólnocie Kościoła.
 
Mam wrażenie, że na kobiece barki niesłusznie składa się całą odpowiedzialność za dom, wychowanie dzieci, modlitwę w rodzinie, niejako wyłączając z tych wszystkich sfer mężczyzn. W Pani książce oni również są jakby w tle. A przecież mężczyzna jest tak samo odpowiedzialny za dom i dzieci, czyż nie? 
– Mężczyźni nie pozostają w cieniu w mojej książce. Zawsze z całego serca zachęcam mężów i ojców, aby angażowali się w życie rodzinne i opiekę nad domowym kościołem. W książce skupiam się jednak na roli kobiet, bo to pozycja – jak wskazuje tytuł – adresowana do katolickich kobiet.
 
Pisze Pani, że „wierne matki stawiają pragnienia i wygodę swoich dzieci ponad swój własny komfort”. Jako młoda żona i matka nie umiem się z tym zgodzić. Dbam o swoje dziecko, ale wciąż ważniejsza jest moja relacja z mężem. Ponadto wciąż troszczę się o rozwój osobisty.
– Nie piszę w książce dokładnie tak, jak cytujesz. Uważam, że macierzyństwo składa się z wielkich radości, jak i wynikających z miłości poświęceń, żeby potrzeby naszych dzieci zostały spełnione. Oczywiście, bycie żoną i matką jest zawsze związane z relacją z małżonkiem oraz codzienną pracą. Dzieci szybko dorastają i potrzebują naszej niepodzielnej uwagi i miłości.
 
Jaka jest Pani zdaniem odpowiednia równowaga pomiędzy pracą, domem, różnymi zobowiązaniami?
– Bardzo ważna jest modlitwa. Zachęcam, by uczynić ją fundamentem, aby mieć siłę do realizacji w pracy i mądrość do zachowania odpowiedniej równowagi. Podkreślam, że kobieta nie powinna być „świecą, która spala się z dwóch końców”, bo wykonuje zbyt wiele zadań, nie ma czasu na posiłki i sen. Oczywiście, jeśli zechce zajmować się czymś wykraczającym poza podstawowe potrzeby, ma na to dodatkowy czas i energię, to może to robić. Ale ostrzegam, że nie powinna rozdrabniać się na zbyt wiele. W przeciwnym razie będzie ona spalać swoje wnętrze. Serca kobiet mają ogromną pojemność. Chcą one obficie dzielić się swoim czasem i darami, ale muszą też zadbać o własne zdrowie, o swoje rodziny. Matka Teresa mówiła, że miłość zaczyna się w domu.
 
Przyjaźniła się Pani przez wiele lat z Matką Teresą. Jaka była jej wizja kobiecości?
– Matka Teresa starała się naśladować cnoty Najświętszej Matki Maryi. Uważała, że to wspaniały wzór do naśladowania dla kobiet.
 
Jaką rolę mają dziś kobiety do spełnienia w Kościele? Pojawiają się pomysły, by dać im większą przestrzeń, np. by mogły głosić kazania. Co Pani o tym sądzi?
– Kobiety są bardzo aktywne w Kościele jako nauczycielki wiary, zakonnice, mniszki, nadzwyczajne szafarki Eucharystii etc. Kiedy pytasz o głoszenie kazań, masz na myśli zgodę na kapłaństwo kobiet? Kościół ma bardzo jasno określone zdanie na ten temat. Bycie kapłanem jest zarezerwowane dla mężczyzny. To się nie zmieni, a ja całkowicie się z tym zgadzam. Jestem bardzo zadowolona z mojej roli jako katolickiej kobiety i z unikalnych darów, godności, jaką obdarzył mnie Bóg, abym służyła Kościołowi!
 
ramka
Donna-Marie Cooper O’Boyle
amerykańska pisarka i dziennikarka, twórca i gospodyni jednego z programów w katolickiej telewizji EWTN. Przez dziesięć lat przyjaźniła się z Matką Teresą i sama została świecką misjonarką miłości.
 



Donna-Marie Cooper O’Boyle
Zakorzenione w miłości
Wydawnictwo Święty Wojciech 2016 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki