KOŚCIÓŁ:
Razem dla rodziny
XIV Zwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów poświęcone powołaniu i misji rodziny w Kościele i w świecie współczesnym, które odbyło się w październiku, wywołało ogromne emocje. Podsycała je część mediów, relacjonując obrady synodu niczym wielką bitwę między „konserwatystami” a „liberałami” tylko wokół jednego zagadnienia, ujmowanego hasłowo (i pod wieloma względami myląco) jako „Komunia dla rozwodników”. Odżyły sugestie zmian w nauczaniu Kościoła na temat nierozerwalności małżeństwa.
Do żadnej rewolucji nie doszło, chociaż wśród 94 punktów Relatio finale, czyli dokumentu końcowego synodu, znalazły się trzy uznane za budzące kontrowersje. Dyrektor watykańskiego biura prasowego ks. Federico Lombardi wyjaśniał, że są to punkty dotyczące sytuacji trudnych, takich jak duszpasterskie podejście do rodzin zranionych lub żyjących w sytuacjach nieuregulowanych z kanonicznego punktu widzenia i dyscypliny kościelnej. Podkreślał, że uzyskały one wymagane dwie trzecie głosów uczestników synodalnego zgromadzenia.
Podsumowując dwutygodniowe obrady synodalne, Franciszek zwrócił uwagę na wielkie zróżnicowanie obecne w Kościele. To, co wydaje się normalne biskupowi jednego kontynentu, jest oceniane jako dziwne, prawie skandaliczne przez biskupa z innej części świata, a to, co uważa się za naruszenie prawa w jednym społeczeństwie, jest jednoznacznym i nieprzekraczalnym przykazaniem w drugim.
Rozważając bardzo wieloaspektowo znaczenie zakończonego synodu papież przyznał, że nie wyczerpano wszystkich tematów związanych z rodziną ani nie znaleziono rozwiązania wszystkich trudności i wątpliwości dotyczących jej funkcjonowania w świecie i w Kościele. Synod pozwolił jednak wysłuchać głosu rodzin i pasterzy Kościoła. Dał szansę „oświetlić” poruszone tematy światłem Ewangelii, tradycji i dwutysiącletniej historii Kościoła, spojrzeć na dzisiejszą rzeczywistość oczami Boga. Do historii weszły słowa Franciszka: „Pierwszym obowiązkiem Kościoła nie jest szafować wyroki skazujące czy anatemy, ale głosić miłosierdzie Boga, wzywać do nawrócenia i prowadzić wszystkich ludzi do zbawienia Pańskiego”.
Franciszek jest przekonany, że synodalność to ta droga, której Bóg oczekuje od Kościoła trzeciego tysiąclecia. Bo, jak przypomniał, synod to kroczenie razem wiernych świeckich, pasterzy Kościoła i biskupa Rzymu, a Lud Boży jako całość jest nieomylny w wierze, ma zmysł wiary – sensus fidei.
ks. Artur Stopka
ŚWIAT:
Historyczna decyzja niemieckiej kanclerz
Fot. GEORGI LICOVSKI/epa_pap
Kanclerz Niemiec Angela Merkel została człowiekiem roku tygodnika „Time”. „Za wymaganie od swego kraju zdecydowanie więcej, niż inni politycy by się odważyli, za twardą postawę wobec tyranii i oportunizmu, a także za wytrwałe przywództwo w świecie, w którym coraz mniej pomocy” czytamy w komunikacie redakcji. Proszony o komentarz rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert, wyraził przekonanie, że nagroda będzie zachętą dla niemieckiej kanclerz „do dalszej działalności politycznej na rzecz pomyślnej przyszłości całej Europy”.
Brzmi to dosyć ponuro, ale jedno trzeba przyznać – Angela Merkel stała się sprawczynią, kto wie czy nie najważniejszego wydarzenia 2015 r., czyli zalewu Europy przez migrantów z Bliskiego Wschodu. Po raz pierwszy jeden z unijnych przywódców samowolnie naruszając prawa UE (ochrona granic zewnętrznych), pogrążył kontynent w kryzysie, a gdy własny kraj zaczął buntować się przeciwko przyjmowaniu tysięcy uchodźców, postanowił „podzielić się” problemem z innymi państwami, grożąc restrykcjami w razie odmowy.
To bardzo niebezpieczny precedens, bo przecież w założeniu Unia Europejska miała być organizacją zrzeszającą równoprawnych członków. Hegemonia żadnego z państw nie była przewidywana, zwłaszcza Niemiec. Część krajów zaczyna się buntować, a europejska jedność trzeszczy, ku nieskrywanej satysfakcji prezydenta Rosji Władimira Putina.
W tymże samym tygodniku „Time” znany specjalista od spraw wschodnich Timothy Snyder stwierdził, że rosyjska interwencja w Syrii ma m.in. na celu „przekształcenie tego kraju w fabrykę uchodźców”. Kreml już na tym zyskał, bo w obliczu nowych zagrożeń Zachód stracił zainteresowanie ukraińskim konfliktem. Za dobre serce niemieckiej kanclerz Ukraina może zapłacić wysoką cenę.
Na pytanie ile ostatecznie owo serce będzie kosztować Europę, na razie trudno odpowiedzieć. W dużej mierze zależy to od rozsądku i woli działania europejskich polityków. Tego jednak nie widać. Słychać tylko zaklinania rzeczywistości i wezwania do walki z… islamofobią! Unia Europejska od lat zajmująca się bojami o równe traktowanie wszystkich mniej lub bardziej egzotycznych mniejszości oraz ostrzeżeniami przed przeraźliwie niebezpiecznymi zjawiskami, takimi jak patriotyzm czy religia, w obliczu prawdziwego kryzysu staje bezradna. W rezultacie we francuskich wyborach samorządowych zwycięstwo odniósł ostatnio ultranacjonalistyczny Front Narodowy, którego liderka Marine le Pen jest wielbicielką Władimira Putina. Jej zdaniem ostatniego obrońcy konserwatywnych wartości.
Maria Przełomiec
KRAJ
Tu zaszła zmiana
Fot. Paweł Supernak/pap
Walec wyborczy przetoczył się w mijającym roku przez nasz kraj z siłą, jakiej nie notowano od czasów wyborów kontraktowych w 1989 r. Zdaniem politologów przełomowa okazała się kampania przed tegorocznymi wyborami prezydenckimi – i to ona dała początek głębokim zmianom preferencji wyborczych Polaków. Prowadzący zdecydowanie w sondażach Bronisław Komorowski był tak pewny reelekcji, że niemal zupełnie odpuścił kampanię wyborczą. Mimo to zwycięstwo kandydata PiS Andrzeja Dudy w obu turach wyborów prezydenckich stanowi jedną z największych niespodzianek wyborczych ostatniego 25-lecia. Prezydencka elekcja wyłoniła także zupełnie nowe, mocne nazwisko na naszej scenie politycznej: muzyk Paweł Kukiz zdobył ponad 20 proc. głosów i stał się twarzą „niezadowolonych” i „antystystemowych”.
Fala zmian ruszyła w kierunku parlamentu. Premier Ewa Kopacz nie popełniła błędu Komorowskiego i próbowała postawić na mocną, widoczną kampanię w terenie. Nie była jednak w stanie odwrócić niekorzystnych trendów wyborczych i ewidentnego zmęczenia Polaków ośmioma latami rządów Platformy Obywatelskiej, kojarzonej z wystawnym stylem rządów i mało wybrednymi nagraniami z tzw. afery podsłuchowej. Październikowe wybory parlamentarne zdecydowanie wygrało Prawo i Sprawiedliwość, które jako pierwsza partia w III RP zdobyło większość sejmową, umożliwiającą samodzielne sprawowanie rządów. Do Sejmu dostały się jeszcze PO, PSL oraz polityczni nowicjusze: Ruch Kukiz’15 oraz rosnące w siłę kosztem PO ugrupowanie Nowoczesna Ryszarda Petru. W poselskich ławach zabrakło natomiast po raz pierwszy od 1989 r. miejsca dla nominalnych przedstawicieli lewicy, która po miesiącach targów wystawiła w końcu wspólną listę. Zjednoczona Lewica nie zdołała jednak przekroczyć 8 proc. progu wyborczego przewidzianego dla koalicji (w czym także spora zasługa konkurencyjnej neomarksistowskiej Partii Razem) i tym sposobem historyczna zmiana na polskiej scenie politycznej stała się faktem.
Łukasz Kaźmierczak