Wydaje się, że współczesny rodzic ma o wiele większe możliwości, by zorganizować dziecku czas w atrakcyjny sposób. Półki różnokolorowych zabawek i piętrzące się stosy książek w sklepach dają złudne poczucie, że dorosły w mniejszym stopniu może się angażować w codzienną zabawę z dzieckiem. Psycholodzy i pedagodzy alarmują jednak, że dla prawidłowego rozwoju dziecka najważniejszy jest czas spędzany z rodzicem. Pokój po brzegi wypełniony zabawkami nie jest w stanie zastąpić dziecku obecności dorosłego.
Prościej znaczy lepiej
Do niedawna jeszcze, zanim plastik stał się podstawowym tworzywem, zabawki wykonywane były z naturalnych surowców takich jak drewno, papier, słoma czy bawełna. Poprzez swoją ekspresyjną formę pobudzały dziecko do twórczej aktywności i rozwoju wyobraźni. Wbrew pozorom dzieci nadal potrzebują i chcą zabawek zwyczajnych i niezbyt skomplikowanych, aby móc je w swojej wyobraźni przystosować do własnych celów. Natomiast współczesne zabawki są tak skonstruowane, że zbytnio nie wymagają od dzieci rozwijania kreatywności i pomysłowości. Wiele z tych zabawek zatraciło więc swoją pierwotną funkcję, mimo różnorodności barw i form.
Dzieci ciągle bombardowane nowymi bodźcami szybko się nudzą i łatwo tracą zainteresowanie nowymi zdobyczami. Coraz rzadziej mają jakąś jedną ulubioną zabawkę czy ukochaną maskotkę – przyjaciela, powiernika codziennych myśli i przeżyć. W zamian otrzymują całą rzeszę tanich zabawek, z których wiele nie posiada wymaganych atestów, jest wykonana ze szkodliwych tworzyw i pokryta toksycznymi farbami. Ponadto kupowanie w nadmiarze szybko psujących się zabawek o niskiej jakości nie uczy też dbałości o rzeczy. Tak łatwo jest przecież zastąpić jedną zabawkę inną, bardziej atrakcyjną. Rolą dorosłego jest więc porządkowanie domowej przestrzeni, gdyż nadmiar nie jest twórczy, lecz przytłaczający.
Pedagodzy zwracają również uwagę na to, że dzieci mają coraz mniej styczności z tworzywami nieustrukturalizowanymi takimi jak woda, piasek czy ziemia, które od wieków były wykorzystywane w różnych zabawach. Obecnie wszechobecny plastik wypiera naturalne tworzywa, co niesie ze sobą wiele negatywnych konsekwencji dla rozwoju dziecka. Coraz uboższe są doznania dotykowe i ruchowe małych dzieci. Dlatego też we wczesnym wspomaganiu ich rozwoju specjaliści stosują tak zwaną terapię owocowo-warzywną, a w pracy pedagogicznej wykorzystywane są bardzo często tworzywa sypkie i przekształcalne (takie jak: piasek, ryż, kasza, glina, masa solna, kisiel, plastelina czy farby do malowania palcami). Prawidłowa stymulacja zmysłów poprzez styczność z różnymi tworzywami i fakturami powinna dotyczyć nie tylko dłoni, ale również stóp.
Źródło radości i szczęścia
Bliski kontakt fizyczny z dorosłymi jest niezbędnym czynnikiem prawidłowego rozwoju małego dziecka. W pierwszym roku życia dziecko potrzebuje bliskości w takim samym stopniu, jak snu czy pokarmu. Dlatego w niezwykle trudnej rozwojowo sytuacji są wcześniaki w inkubatorach oraz hospitalizowane niemowlaki, pozbawione bodźców niezbędnych do prawidłowego rozwoju ich układu nerwowego. Deprywacja sensoryczna – niedobór stymulacji zmysłów, prowadzić może do poważnej w skutkach choroby sierocej.
Małe dzieci, które krzykiem i płaczem skutecznie domagają się uwagi dorosłego, są często noszone na rękach, przytulane i kołysane, co sprzyja ich prawidłowemu rozwojowi. Należy jednak pamiętać, że nie tylko dzieci potrzebują kontaktu fizycznego z drugą osobą. Również dorośli, dla zachowania dobrej kondycji psychicznej, powinni się jak najczęściej przytulać i obejmować. Bliskość drugiego człowieka, jego życzliwa obecność działa kojąco, wręcz terapeutycznie. Godną polecenia metodą, która chętnie jest wykorzystywana w edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej jest Metoda Ruchu Rozwijającego Weroniki Sherborne, a dużo ćwiczeń w parach dziecko-dorosły można z powodzeniem wykorzystywać w domowych zabawach.
Kuchenne rewolucje
Niezawodną receptą na radosną i twórczą aktywność dzieci (w wieku od 1 do 11 lat) jest zabawa w gotowanie. Zabawa ta nie polega ani na prawdziwym gotowaniu (pomaganiu mamie w kuchni), ani na gotowaniu na niby. O co chodzi? Dziecko powinno otrzymać kilka produktów spożywczych, które może w sposób nieskrępowany łączyć, mieszać, przesypywać. Każdy ma w domu jakieś produkty, które są przeterminowane lub zalegają od miesięcy w szafkach kuchennych (np. mąka, resztki kawy, sypana herbata, kakao). Tanim, ale niezwykle wdzięcznym produktem jest kaszka manna, która w połączeniu z wodą stwarza dziecku możliwość przygotowania papek o różnej konsystencji. Odłóżmy więc w kąt plastikowe owoce i warzywa, dając dzieciom do zabawy strużyny od jabłek czy gruszek, z których mogą przygotować swój kompot. Do zabawy w gotowanie można wykorzystać stary chleb czy biszkopty, które dziecko będzie mogło pokruszyć i wymieszać z innymi produktami. Do swoich kulinarnych kompozycji można dodawać naturalne rzeczy znalezione na spacerze (liście, źdźbła trawy, płatki kwiatów).
Kto się odważy na taki eksperyment w swojej kuchni (ostrożniejszym polecam balkon), ten się szybko przekona, iż dziecko uwielbia taką zabawę, jest niezwykle twórcze w swych kuchennych zmaganiach. Aby uniknąć poczucia, że maluch uczy się w ten sposób bawić jedzeniem, należy nadać zabawie pewne ramy, ustalić jasne zasady. Dziecko otrzymuje plastikowe pojemniki i naczynia, nakłada fartuszek i wchodzi w rolę kucharza lub cukiernika. Warto, by maluch nie tylko gotował, ale również angażował się w sprzątanie i mycie naczyń w misce z wodą z mydłem. Wszystkie te czynności rozwijają bowiem jego sferę poznawczą, usprawniają motorykę i koordynację wzrokowo-ruchową. Należy jednak pamiętać, że choć gotowanie jest całkiem na serio, to jedzenie przygotowanych potraw już tylko na niby.