Logo Przewdonik Katolicki

Wyśpiewać ukryte piękno

Małgorzata Szewczyk
Festiwal Pueri Cantores w poznańskiej farze / fot. J. Tomaszewski

Śpiew jest głosem Kościoła − uczył św. Bazyli Wielki. I nie ma w tym stwierdzeniu cienia przesady, gdy posłucha się chórów zrzeszonych w Polskiej Federacji Pueri Cantores.

Wszystko zaczęło się na początku XX w. we Francji. W Paryżu, z inspiracji Pierre’a Martina, Paula Bertiera i grupy studentów, powstało stowarzyszenie skupiające chóry chłopięce pod nazwą Petit Chanteurs a la Croix de Bois - Mali Śpiewacy Drewnianego Krzyża. Opiekę artystyczną sprawował nad nimi ks. Fernanda Maillet. Chóry podróżowały po świecie, głosząc swoim śpiewem orędzie pokoju, tak bardzo potrzebnego po doświadczeniach lat I wojny światowej. Mali śpiewacy wykonywali m.in. śpiew gregoriański i utwory Giovanniego Pierluigi da Palestriny. Działalność i ideę stowarzyszenia przekreśliła II wojna światowa.
Kiedy jednak w lipcu 1944 r. ks. Fernand Maillet zgromadził w kościele św. Jana Chrzciciela w Belleville trzy chóry Petit Chanteurs, by zaprezentować projekt utworzenia Federacji Pueri Cantores, opartej na wymiarze artystycznym, edukacyjnym, religijnym i formacyjnym, nie mógł chyba przypuszczać, że po siedemdziesięciu latach do stowarzyszenia będzie należeć ok. 1000 chórów z 40 krajów świata. W tym również Polacy. Do polskiej federacji, założonej w 1992 r. w Tarnowie przez ks. prof. Andrzeja Zająca, należy obecnie 40 chórów. Ponad połowa z nich − bo 22 − gościło niedawno Poznań podczas VIII Krajowego Kongresu Polskiej Federacji Pueri Cantores, odbywającego się pod hasłem „Ad fontes” − „do źródeł” i wpisującego się w przygotowanie do obchodów 1050. rocznicy chrztu Polski.
 
Droga do Kościoła
− Idea ks. Fernanda Mailleta zrodziła się na początku XX w. po genialnym dokumencie papieża Piusa X, mówiącym o odnowie muzyki kościelnej. Poprzez muzykę, śpiew, można dotrzeć do człowieka, głosząc słowo Boże − zauważa ks. dr hab. Robert Tyrała, prezydent Międzynarodowej Federacji Pueri Cantores. Podkreśla, że podstawowym zadaniem chóru jest śpiew liturgiczny. Federacja opiera się bowiem na wartościach chrześcijańskich. − To nasze zadanie i kierunek działalności – mówi prezydent. Zwraca uwagę, że koncerty, wyjazdy chórów mają drugoplanowe znaczenie, choć niewątpliwie poszerzają horyzonty i pozwalają poznać lokalne Kościoły. W ten sposób zdobywa się też ciekawe doświadczenia, a niekiedy czerpie inspirację.
− Głęboko w pamięć zapadło mi świadectwo matki pięciorga dzieci z Demokratycznej Republiki Konga, która podziękowała za to, że troje jej dzieci mogło śpiewać w chórze. Była to dla nich swoistego rodzaju szkoła, bo z powodu biedy nie mogła zapewnić im edukacji – wspomina prezydent międzynarodowej federacji.
Ks. Tyrała zwraca też uwagę, że młodzi śpiewacy mogą stanowić antidotum na współczesną laicyzację. Młodzi chórzyści nierzadko przyciągają do świątyń sowich rodziców, rodziny, którzy od dawna już do kościoła nie chodzą. Człowiek nie znosi pustki, musi żyć wartościami, które są nie z tego świata.
− Mój przyjaciel, nieżyjący już dziś ks. Thomson, założyciel federacji kanadyjskiej, zapytał mnie kiedyś, czy uważam, że powinniśmy przyjmować do chórów niewierzących. Odpowiedziałem, że tak. Do osób niewierzących, a poszukujących może dotrzeć z dobrą nowiną właśnie poprzez muzykę − opowiada prezydent międzynarodowej federacji. Dodaje, że po pewnym czasie otrzymał wiadomość od swojego przyjaciela, że dzięki pewnemu chłopcu, którego przyjął do chóru, cała rodzina zaczęła chodzić do kościoła. − Ten mały śpiewak pokazał im z powrotem drogę do kościoła. To dobry sposób na ewangelizację − zaznacza.
Św. Jan Paweł II, zwracając się do chórzystów Pueri Cantores, mówił, że są oni wysłańcami miłości, pokoju, wiary. − Myślę, że oni stanowią iskrę, która zapala − podkreśla ks. Tyrała.
Na pytanie, co jego zdaniem stoi za sukcesem chóru, odpowiada krótko: ludzie. − Chór żyje, jeśli dyrygent nie opiera się tylko na sobie, ale wie, że chórzyści, mali i duzi, są jego partnerami w pracy. On od nich wymaga, ale oni równocześnie uczą go pokory. Na sukces chóru składają się: jakość, dźwięk, umiejętność przemawiania do innych i oddziaływania na innych. Chór jest wysłańcem, który pokazuje, że jest inny świat – przekonuje ks. Tyrała.
 
Szkoła życia i piękna
Do lat sześćdziesiątych do federacji należały tylko chóry chłopięce i chłopięco-męskie. Po Soborze Watykańskim II zmodyfikowano statut stowarzyszenia, umożliwiając przystąpienie również chórom dziewczęcym. Dziś federacja zrzesza chóry chłopięce, chłopięco-męskie, dziewczęce, dziecięce oraz mieszane młodzieżowe. A jest ich naprawdę niemało i można powiedzieć, że w świecie popkultury stanowią ciekawą alternatywę.
Są młodzi, ale zdyscyplinowani. Muzyka i śpiew liturgiczny bardziej ich pociągają niż rzeczywistość wirtualna. Kiedy ich rówieśnicy po szkole zasiadają przed internetem, oni spieszą… na próbę chóru. Dla wielu z nich to prawdziwa przygoda życia.
− W chórze katedry tarnowskiej śpiewałem przez 11 lat, od III klasy szkoły podstawowej. To jest jeden z najpiękniejszych okresów mojego życia − podkreśla Mateusz Prendota, od listopada 2013 r. prezydent Polskiej Federacji Pueri Cantores. − Można powiedzieć, że ten zespół mnie wychował, pozwolił poszerzyć mi moje horyzonty, intensywniej uczyć się języków, ukształtował mnie jako człowieka − zaznacza Prendota.
− Chór powstał w 1960 r. Byłem jednym z pierwszych chórzystów. Od 18. roku życia pracowałem z tym chórem, potem przez osiem lat jako instruktor. Od czterech lat jestem jego dyrygentem − opowiada Grzegorz Handke, dyrygent Szczecińskiego Chóru Chłopięcego „Słowiki”. Pod opieką ma 213 chłopców. Jest też kilku czterolatków w grupach przygotowawczych. Dyrygent zaznacza, że do zespołu koncertowego przychodzą chłopcy już częściowo przygotowani, nie wcześniej niż w wieku 7 lat.
Szczeciński Chór Chłopięcy „Słowiki” należy do Polskiej Federacji Pueri Cantores od początku jej powstania. W repertuarze ma muzykę religijną i świecką, ludową i muzykę wokalno-instrumentalną. Koncertował niemal na całym świecie: w Ameryce Północnej i Południowej, w Azji i Oceanii.
Chłopcy zgodnie mówią jednym głosem, że śpiew w chórze to ciekawe doświadczenia i wspaniała przygoda życia.
− Od trzech lat śpiewam w chórze. W szkole mówili, że mam ładny głos, zgłosiłem się na przesłuchanie i zostałem − mówi 12-letni Mateusz Dąbrowski. − Moja przygoda z chórem zaczęła się, kiedy miałem 7 lat. Pomyślnie przeszedłem przesłuchania i zostałem. Śpiewam od 13 lat − opowiada Wojciech Bartosik, dziś już student. Przekonuje, że śpiew w chórze to dobry sposób na zabicie nudy. − W dzisiejszych czasach króluje internet, tymczasem śpiewanie otwiera na inną rzeczywistość, umożliwia zdobycie wielu doświadczeń, poznanie świata. To po prostu wciąga − zaznacza chórzysta. Prezydent polskiej federacji zwraca z kolei uwagę na umiejętności, jakie wykształca w młodym człowieku przynależność do chóru.
− Jest to doskonała szkoła życia, szkoła wzrastania we właściwych wartościach, szkoła charakteru, dyscypliny, a przede wszystkim sztuki. Człowiek staje się dzięki temu bardziej wrażliwy, a w związku z tym, że sztuka jest wykonywana podczas liturgii, człowiek jest bliżej Boga i dzięki temu staje się lepszy − stwierdza Mateusz Prendota.
Mówiąc o chórzystach zrzeszonych w federacji Pueri Cantores, można więc mówić o swego rodzaju fenomenie. − Myślę, że istota leży w tym, że człowiek poszukuje wewnętrznie piękna. Jeśli dorosły pokaże młodemu człowiekowi piękno, to młody człowiek będzie za nim podążać. Śpiew wymaga dyscypliny, regularnych prób, to jest ciężka praca, ale równocześnie jest to poszukiwanie piękna. W każdym człowieku głęboko ukryte jest poszukiwanie i dążenie do piękna. To jest też być może ich sposób na dojście do Pana Boga − stwierdza ks. Tyrała.
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki