Logo Przewdonik Katolicki

Zapalić się do wielbienia

Kinga Waliszewska

Rozmowa z Leopoldem Twardowskim, liderem Poznańskiego Wielbienia, o płycie "Przychodzisz Panie".

Dlaczego tak długo musieliśmy czekać na Pana studyjny album?
– Wyczuliśmy ogromne zapotrzebowanie. Słyszeliśmy wiele głosów, że trzeba wreszcie zebrać te pieśni, jakie Pan Bóg nam dał i nagrać je w studio, żeby innym dać możliwość korzystania z tego dobrodziejstwa, jakim jest Poznańskie Wielbienie. Zapis potrzebny jest choćby po to, by inni mogli się na nim wzorować i wykorzystywać go np. na spotkaniach wspólnotowych, parafialnych czy modlitewnych. 

Dla wielbienia charakterystyczna jest pewna spontaniczność, muzyczna improwizacja – to,co możemy usłyszeć podczas grania na żywo. Przy nagrywaniu płyty studyjnej potrzebne są pewne ramy.
– Było to dla nas wyzwanie. Jesteśmy raczej przyzwyczajeni do jam session, jako że muzycy Wielbienia to głównie muzycy jazzowi. Jesteśmy otwarci na wolność, przestrzeń wielbienia, nie wiemy nigdy co się wydarzy, jak długo potrwa dany utwór, a tutaj musieliśmy ustalić choćby pewne czasowe ramy czy formalne aranżacje. Ciekawe jest też to, w jaki sposób nagrywaliśmy. Wierzę że to działanie Ducha Świętego. Na początku oczywiście zawsze się modliliśmy – czyli można powiedzieć, że od początku to było wielbienie. Potem nagrywaliśmy „na setkę” (równocześnie) wszystkie podstawowe instrumenty – większość utworów została zagrana tylko raz, od a do z, i tak już zostało, nic nie było zmieniane. W czasie tych utworów pojawiała się modlitwa, która rodziła się z mojego serca. Później nagrywaliśmy chór oraz sekcje instrumentów smyczkowych czy dętych, głosy solowe, ale zawsze tak samo, tzn. „na setkę”. Jest to więc płyta studyjna, ale jednocześnie jest to też album live. 

Tytuł krążka nawiązuje do jednej z pieśni, która wielu kojarzy się właśnie z Poznańskim Wielbieniem, ale kryje się pod nim coś więcej.
– Album Przychodzisz Panie jest jak wierzymy darem Boga dla nas, ale jednocześnie jest naszym darem. Jest próbą zebrania plonów tych wszystkich lat istnienia inicjatywy Wielbienia poprzez wybrane pieśni – bo wiadomo, że jest ich o wiele więcej. Tytuł albumu nawiązuje oczywiście do pieśni pod tym tytułem, która łączy nas od lat, ale chcieliśmy też opowiedzieć o tym, że Bóg przychodzi do nas. Choć opowiadanie to mało powiedziane, bo płyta jest raczej modlitwą studyjną tych wszystkich osób, które były zaangażowane w nagranie. Te dźwięki, frazy, wyśpiewywane słowa są wkomponowane w nurt wielbienia bardzo mocno – pod dyktando Ducha Świętego, bo zarejestrowaliśmy rzeczy, które nie były wcześniej przygotowane. Były aranże muzyczne, instrumentalne, natomiast pewne rzeczy wyszły spontanicznie w trakcie nagrań.   

Okładka płyty podpisana jest: Poldek Twardowski z muzykami Poznańskiego Wielbienia. A wewnątrz długa lista muzyków – naliczyłam 35 nazwisk. Wszyscy od lat biorą udział w Poznańskim Wielbieniu?
– Tak, choć trzeba by powiedzieć, że to w zasadzie przedstawiciele tych osób, bo choćby ze względów logistycznych nie byliśmy w stanie zebrać wszystkich. To są nasi przyjaciele, współpracownicy w Winnicy Pańskiej: Kasia Stroińskia-Sierant, która zagrała na instrumentach klawiszowych i na fortepianie, Jarosław Wachowiak na saksofonie tenorowym i sopranowym, Marcin Piekut na klarnecie i saksofonie altowym, Piotr Banyś na puzonie, Bartosz Kucz na gitarze basowej, Sławek Tokłowicz na perkusji, także studenci i absolwenci AM,  którzy wystąpili w kameralnej smyczkowej orkiestrze symfonicznej, zgromadzeni przez moją córkę Anastazję, grającą na skrzypcach. Wszystkich nie jestem w stanie wymienić. Byli też chórzyści i wokaliści: Julia Rosińska-Kopala, Ewa Sykulska, Kinga Kielich, Tomek Cofta, Marek Kraśkiewicz i moja córka Teresa. 

Większość utworów jest Pana autorstwa (muzyka), ale czy słychać w nich też muzyczne pomysły i aranże innych osób?
– Obok moich kompozycji są też dwie piosenki mojej żony Joasi. Oczywiście każdy z muzyków wnosi swój niepowtarzalny charakter. Wystarczy że np. jakiś instrument zagra parę dźwięków i one prowokują pozostałych muzyków do kolejnych dźwięków – i w tym momencie rodzi się aranż. Oprócz moich aranżacji wykorzystaliśmy też pomysły muzyczne naszych przyjaciół: Kasi Stroińskiej-Sierant, Piotra Kałużnego, Piotra Banysia, Marcina Piekuta i Huberta Kowalskiego.

Chciałby Pan, żeby Ci, którzy będą słuchać nowej płyty...
– ... zapalili się do uwielbienia Boga. Jedynym celem Poznańskiego Wielbienia i tej płyty, jest krzewienie wielbienia Boga na wszelki sposób. Chodzi o to, by dzielić się tą radością i żarem tej miłości, którą odczuwamy w sobie – miłości Boga do nas. Bo nasza miłość do Boga jest jakąś próbą odpowiedzi na Bożą miłość. Czujemy, że ona się pojawia, ale to z Jego inicjatywy. My jako muzycy mamy jeden język – język fraz, rytmu, melodii, harmonii; język słowa, które jest w to wszystko wkomponowane. Byłoby dla nas wielkim szczęściem, gdyby ktoś słuchając albumu Przychodzisz Panie został pobudzony do uwielbienia Boga, modlitwy, do bliskości z Nim, pokochania Go, do pozwolenia, by dać się uwieść tej miłości. Owszem, są też zawarte w tej płycie pewne walory artystyczne, ale pełnią tutaj rolę służebną, bo jedynym celem jest modlitwa uwielbienia.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki