Wojna w Syrii trwa od kilku lat. W efekcie działań zbrojnych zginęło ponad 330 tys. osób, 10 proc. tej liczby stanowią dzieci. Najokrutniejsze wobec ofiar są oddziały ISIS. Rodzina Miriam Shaded, 28-letniej pół Polki, pół Syryjki, od lat prowadzi działania, których celem jest pomoc prześladowanym chrześcijanom. Założyła na przykład syryjski ośrodek dla uchodźców z krajów ościennych. Jeszcze przed wybuchem wojny został on przemianowany na lokum dla uciekających z różnych miast chrześcijan. Rodzina Shaded, wśród której jest wielu duchownych, służy w Syrii tym wszystkim, którzy potrzebują pomocy.
1500 uciekinierów
– Krewni zadzwonili do nas z prośbą o pomoc w zdobyciu zgody na pobyt w Polsce dla 300 chrześcijańskich rodzin z Syrii – mówi „Przewodnikowi Katolickiemu” Miriam Shaded. Jej ojciec starał się o zdobycie wiz dla ośmiu rodzin, ale nic z tego nie wyszło. – Konsulat nie uznaje sytuacji, w której ktoś stara się o wizę z zamiarem pozostania w Polsce na stałe. O ile oczywiście nie ma więzów rodzinnych – tłumaczy kobieta.
Skoro uzyskanie wiz okazało się niemożliwe, Miriam postanowiła założyć fundację. Tak powstała Estera, której celem jest lobbing na rzecz sprowadzenia do Polski 300 chrześcijańskich rodzin z Syrii. – Jeszcze zanim założyłam fundację, na sercu leżała mi pomoc kobietom w krajach muzułmańskich. One same nie są w stanie o siebie zawalczyć. Każda, która choćby spróbuje, jest surowo karana. Chciałam walczyć o prawa kobiet, ale teraz moim priorytetem jest wydostanie z Syrii 1500 prześladowanych osób. Odłożyłam na bok prywatne projekty, swoje firmy i poświęciłam się sprowadzeniu Syryjczyków do Polski. Nie była to dla mnie wygodna sytuacja, ale wiedziałam, że jeżeli się tym nie zajmę, nikt inny nie będzie potrafił tego zrobić – wyjaśnia. Co jest potrzebne, aby akcja się udała? Przede wszystkim wola polityczna. Shaded stara się o spotkanie z przedstawicielami polskiego rządu. Decydentami w tej kwestii są tak naprawdę trzy osoby – minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna, minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska i szefowa rządu Ewa Kopacz. – Bez zgody pani premier tak naprawdę nic nie da się zrobić – uzupełnia Miriam.
Polityczna wola i finanse
Na przełomie stycznia i lutego 2015 r. Shaded otrzymała informację, że główną przeszkodą dla przyjęcia syryjskich uchodźców są kwestie finansowe. Miriam się nie poddała. W ciągu trzech miesięcy udało się jej zebrać fundusze dla 1500 osób i zorganizować wszystko, co potrzebne jest do ich sprowadzenia do Polski. Udało się ustalić, kto zajmie się rodzinami, stworzyć system koordynowania akcji na miejscu, rozdzielania zakwaterowania... – Cały ciężar odpowiedzialności za uchodźców udało się przerzucić na Fundację Estera i podmioty współpracujące, tak by polski rząd nie musiał się niczym zajmować – zapewnia Shaded, która pamięta, jak wyglądała sytuacja Ukraińców z Kartą Polaka. Ogromne kłopoty, ataki na rząd, że za pieniądze podatników sprowadzają imigrantów... – Wiedziałam, że nie uda się sprowadzić Syryjczyków do Polski, jeśli ktoś nie weźmie na siebie całej odpowiedzialności za akcję, po prostu nie wyręczy rządu – dodaje smutno.
Co na to polscy politycy? Czy w sytuacji, kiedy potrzeba wyłącznie ich zgody, kiedy nie muszą wyciągać pieniędzy z i tak okrojonego budżetu, zechcą pomóc i wyrazić zgodę na sprowadzenie Syryjczyków? Shaded otrzymała pismo z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, z którego wynika, że politycy zamierzają się z nią spotkać w obecności szefa Urzędu ds. Cudzoziemców. – Zadzwonił do mnie urzędnik z Departamentu Polityki Migracyjnej. Zapowiedział, że MSW wspólnie z MSZ przygotowują stanowisko w sprawie mojego wniosku. Wiem, że coś się szykuje, ale nie dostałam jeszcze oficjalnego zaproszenia na spotkanie z przedstawicielami rządu – mówi Shaded.
Papież pomoże?
Czy Fundacja Estera może liczyć na oficjalną pomoc i wsparcie polskiego duchowieństwa oraz wiernych? Miriam nie ukrywa, że bardzo by chciała, aby tak było. – Zachęcam księży, wszystkich wiernych i katolickie organizacje do włączenia się w pomoc Syryjczykom. Byłoby dobrze, gdyby Episkopat oficjalnie poparł inicjatywę Fundacji Estera – mówi Miriam. Jej priorytetem było zebranie funduszy na sprowadzenie uchodźców syryjskich. Miała nadzieję, że całą sprawa odbędzie się poza mediami, że nie trzeba będzie jakoś specjalnie uwiarygadniać inicjatywy, prosić o poparcie różnych instytucji. Nie koncentrowała się więc na budowaniu komitetu poparcia dla akcji, ale właśnie na konkretach – zdobyciu zgody rządu i sprawach organizacyjnych. Teraz okazuje się, że takie wsparcie może być niezbędne. Miriam wysłała więc prośbę do papieża Franciszka, by zaapelował do polskiego rządu o udzielenie pilnej zgody w sprawie przyjęcia prześladowanych chrześcijan z Syrii. Ma również nadzieję, że w obecnej sytuacji i dzięki polityce UE uda się jak najszybciej – z udziałem Polski – uratować jak największa liczbę ludzi.
A jak wygląda otwartość polskiego społeczeństwa? Miriam zapewnia, że w przypadku prześladowanych chrześcijan bardzo niewielka liczba osób sprzeciwia się pomocy. – Trzeba pamiętać, że czym innym jest zarobkowa emigracja z Afryki, czym innym emigracja muzułmanów, którzy stanowią zagrożenie, a jednocześnie nie znajdują się w tak dramatycznym położeniu jak chrześcijanie (nie muszą się wyrzekać wiary, by ocalić życie), i jeszcze czym innym emigracja chrześcijan, którzy nie prowadzą wojen, a jedynie są ich ofiarami – wyjaśnia Shaded. Chrześcijanie w takich krajach jak Syria praktycznie nie mają żadnego wyboru. Albo wyrzekną się wiary, albo stracą życie. Mogą jeszcze uciekać, tylko muszą mieć gdzie. Polaków wcale nie trzeba specjalnie przekonywać do tego, by udzielili im schronienia.
Za ostatni grosz...
– Kiedy mówi się im, że chodzi o prześladowanych chrześcijan, którzy nie stanowią dla polskiego społeczeństwa żadnego zagrożenia, nie przyjeżdżają do europejskiego „raju”, żeby zarabiać kokosy, to sprawa wydaje się prosta – zapewnia Shaded. Syryjscy uchodźcy przecież mieli swoje życie, prowadzili firmy, pracowali. Nie mieli potrzeby przyjeżdżania do Europy. Są wykształceni, mogą pracować. Zostali jednak postawieni w sytuacji, że albo się wyniosą ze swej ojczyzny, albo zostaną zamordowani. Czeka ich rzeź. – Jeśli tak przedstawia się problem, to społeczny odbiór jest bardzo pozytywny – deklaruje prezes Fundacji Estera.
Co ciekawe, do pomysłu sprowadzenia syryjskich rodzin do Polski pozytywnie są nastawieni również ludzie, którzy zwykle sprzeciwiają się imigracji. – Zadzwonił do mnie prezes Ligi Obrony Narodowej. Powiedział, że popiera moją inicjatywę i nawet napisze w tej sprawie list do MSZ. Byłam pozytywnie zaskoczona – wspomina Miriam. I z uśmiechem dodaje, że Polakom podoba się również to, że akcja zostanie przeprowadzona bez wydania choćby złotówki z ich podatków. Nie sprzeciwiają się inicjatywie, bo nic ich ona nie będzie kosztowała. To ważne, bo ludzie mają czasem poczucie, że coś im się zabiera, że sami mają niewiele, a tu muszą się jeszcze dokładać. – Pomagamy Syryjczykom z własnych pieniędzy, wszystko organizujemy sami. Potrzebujemy wyłącznie zgody rządu – podkreśla raz jeszcze Shaded.
Jedna parafia, jedna rodzina
Załóżmy, że udaje się uzyskać polityczną zgodę na sprowadzenie Syryjczyków do Polski. Kto się nimi tu zajmie? Gdzie zamieszkają? Jak długo potrwa proces asymilacji? Pytania można mnożyć, ale Miriam się tego nie boi. Ona ma już konkretny plan.
Ten plan jest taki, by syryjskie rodziny przydzielać do poszczególnych społeczności, parafii, kościelnych wspólnot. Wiele z nich już zadeklarowało taką pomoc. Do Shaded dzwonią duchowni czy przedstawiciele wspólnot i mówią, że mogą przyjąć pod swoje skrzydła jedną lub dwie rodziny. Załatwią dla niej mieszkanie, utrzymają przez okres asymilacji. – Lokalne wspólnoty Kościoła, w imię wiary i miłości wobec bliźniego, mają przyjmować syryjskich chrześcijan do swoich społeczności. W ten sposób otrzymają oni bezpośrednią opiekę, także duchową i społeczną, od sióstr i braci w wierze – cieszy się Miriam. Powstanie również e-learningowa platforma do nauki języka polskiego. Już dziś zgłaszają się wolontariusze z poszczególnych miast, którzy uczą języka angielskiego i oferują darmową pomoc. Spływają także deklaracje o ofiarowaniu mieszkań dla rodzin czy finansowego wsparcia. Zgłaszają się też pracodawcy, zapewniając, że chętnie zatrudnią po trzydzieści czy czterdzieści osób. – Będziemy sprawnie zarządzać tymi wszystkimi zasobami, które otrzymujemy. Chodzi o to, by umożliwić Syryjczykom jak najszybszą asymilację – konstatuje Shaded. Syryjskie rodziny mają być rozlokowane na terenie całej Polski. Jest ich trzysta, parafii w Polsce starczy dla każdej. Wystarczy tylko chcieć.