Dlaczego Wasza Eminencja postanowił przyłączyć się do grupy autorów książki Pozostać w prawdzie Chrystusa?
– Z dwóch powodów. Po pierwsze, Ojciec Święty wielokrotnie prosił nas, biskupów i kardynałów in primis, o wyrażanie swoich poglądów na najpoważniejsze problemy związane z małżeństwem i rodziną z jak największą swobodą (parresia). Poczułem się zobowiązany do nieuchylania się od tego zaproszenia. Po drugie, chociaż pytanie o udzielanie Komunii rozwodnikom żyjącym w powtórnych związkach nie jest uważane za najistotniejsze, to jednak dotyka ono katolickiego nauczania na temat nawrócenia, Eucharystii, płciowości i skuteczności sakramentu małżeństwa (jego res i sacramentum). Jak widać, osłabia to całą budowlę chrześcijańskiej propozycji płciowości i sakramentalnej skuteczności małżeństwa. Jako biskup, będąc o tym przekonany w sumieniu, nie mogłem milczeć.
Czy dzisiaj możemy jednoznacznie stwierdzić, jakie jest nieomylne nauczanie
Kościoła na temat nierozerwalności małżeństwa?
– Uważam, że dwie kwestie są absolutnie pewne: wewnętrzna nierozerwalność małżeństwa (nie ma rozwiązania węzła małżeńskiego mocą zgodnej decyzji małżonków, czyli rozwodu za zgodą stron); małżeństwo zawarte (sakramentalne) i skonsumowane (co następuje w akcie małżeńskim, w którym oblubieńcy stają się una caro – jednym ciałem), nie może zostać rozwiązane przez żadną ludzką władzę, w tym przez papieża.
Jeśli Kościół kładzie nacisk na to, że tam, gdzie istnieje ważny węzeł małżeński, nie może mieć miejsca żadne nowe małżeństwo, póki żyje pierwszy małżonek, to jaka powinna być duszpasterska propozycja dla rozwodników żyjących w nowych związkach?
– Od dziesięciu lat w naszej diecezji bolońskiej istnieją grupy dla osób rozwiedzionych żyjących w powtórnych związkach, wspierane przez kapłanów. Mówię to więc, opierając się na własnym doświadczeniu. Jeśli taka propozycja, która w żaden sposób nie jest uznaniem „drugiego małżeństwa”, przeniknięta jest najgłębszą logiką, logiką miłości, to przyjmowana jest pogodnie, choć z cierpieniem. Mówię o tym, co podkreślam, z własnego doświadczenia.
Rozwiedzionych żyjących w nowych związkach trzeba wspierać, by włączali się w życie Kościoła. Sprowadzanie wszystkiego do „tak lub nie Komunii” jest niebezpiecznym uproszczeniem. Małżeństwo stoi dziś przed innymi poważnymi problemami i wyzwaniami. Próbowałem to wyjaśnić niedawno w moim wystąpieniu pt. „Wiara i kultura wobec małżeństwa”, które można znaleźć na mojej stronie internetowej.
Kard. Walter Kasper utrzymuje, że udzielanie Komunii rozwiedzionym żyjącym w powtórnych związkach byłoby gestem chrześcijańskiego miłosierdzia. Co Wasza Eminencja o tym sądzi?
– Nie może być gestem miłosierdzia gest godzący w prawdziwe dobro osoby, do której jest skierowany. Nauczanie Kościoła na temat małżeństwa nie może być postrzegane i proponowane przede wszystkim jako prawo narzucone z zewnątrz (lex exterins data), od którego mogą być wyjątki. Przeciwnie, jest to prawda, która dotyka dobra osoby (veritas indita).
Pewien wielki lekarz z ubiegłego wieku napisał: „Za bardzo kocham chorego, by nie nienawidzić i nie zwalczać każdej choroby”. Na tym właśnie polega miłosierdzie: by uwolnić osobę od zła. To wymaga rozpoznania go, a nie zakrywania… bandażem.
Dlaczego żałujący zabójca, który odbył dobrą spowiedź, może przystępować do Komunii, a rozwodnik w nowym związku, mogący przecież być najlepszym mężem i dobrym ojcem, nie może tego zrobić?
– To trudne pytanie stawiano już św. Augustynowi. Niesprawiedliwość zabójstwa nie polega na fizycznym pozbawieniu życia. Nie stanowi to – mówiąc językiem technicznym – przedmiotu aktu zabójstwa. Niesprawiedliwość polega na nienawiści wobec osoby, która prowadzi aż do pozbawienia jej fundamentalnego dobra. Tak Jezus rozumiał piąte przykazanie (zob. Mt 5, 22). Już Sokrates mówił, że zabójca ulega złu w większym stopniu niż ofiara. Pierwszy plami się złem moralnym, niesprawiedliwością, drugi ponosi szkodę jedynie fizyczną. Dystans między złem moralnym a złem fizycznym jest niemierzalny.
Jeśli zabójca żałuje swego czynu, swej postawy i okazuje prawdziwość swojej skruchy, próbując naprawić krzywdy, jakie poniosły niewinne osoby trzecie wskutek tamtej śmierci, zostaje mu ten czyn odpuszczony. Oczywiście, krzywda fizyczna wyrządzona ofierze nie może być naprawiona fizycznie, a zatem nie jest to wymagane.
Podobnie jest w przypadku osoby rozwiedzionej żyjącej w ponownym związku. Zło polega na tym, że nie uznając węzła zawartego przed samym Bogiem („co Bóg złączył…”), osoba wchodzi w relację, która sama przez się i obiektywnie jest cudzołóstwem (zob. Mk 10, 11).
Jeśli żałuje ona swego wyboru i okazuje prawdziwość swojego żalu, nie utrzymując już cudzołożnych stosunków, jest jej to odpuszczone. Normalnie odbywa się to przez fizyczną separację. W niektórych przypadkach jest ona moralnie niemożliwa, wówczas nie jest wymagana (dzieci, poważne problemy zdrowotne drugiej osoby wymagające obecności). Prawdziwy żal obejmuje warunek nieutrzymywania już relacji cielesnych.
To jest właśnie wielka chrześcijańska propozycja odnośnie do nawrócenia: wielbienie wspaniałości łaski Chrystusa; jasne stwierdzenie poszanowania przez Boga wolności człowieka.
Nie wystarczy powiedzieć: „Jest dobrym mężem”. Chcąc powiedzieć całą prawdę, trzeba dodać: „Jest dobrym mężem żyjącym w cudzołóstwie”. „Jest dobrym ojcem” – i ma obowiązek bycia nim nadal, jak mówiłem przed chwilą. Ponieważ nie istnieją dzieci z cudzołóstwa lub nie, legalne lub nie. Są tylko rodzice żyjący w cudzołóstwie lub nie, w legalnym związku lub nie. Prawo dziecka do wychowania związane jest z osobą dziecka jako taką.
Co do problemów procesu stwierdzenia nieważności małżeństwa, ten sam kardynał proponuje, by zamiast podejmować „drogę sądową”, stosowano „inne procedury, o charakterze bardziej duszpasterskim i duchowym”. Alternatywnie sugeruje, że „biskup może powierzyć to zadanie [decyzję o ważności małżeństwa] kapłanowi mającemu duchowe i duszpasterskie doświadczenie jak kapelan czy wikariusz biskupa. Jakie jest zdanie Waszej Eminencji na ten temat?
– Oczywiście normy proceduralne mają charakter pozytywny, zatem Ojciec Święty swoim suwerennym wyrokiem może je zmienić. Jednak podobne normy proceduralne są wyrazem rozumnych wymogów, a działanie wbrew prawemu rozumowi nie jest dozwolone. Moim zdaniem ważne są przynajmniej takie kwestie:
Po pierwsze: wyrok jest wyrokiem, który stwierdza lub nie istnienie jakiegoś faktu – jest to sentencja stwierdzająca. Sędzia ma prawo i poważny obowiązek uzyskania moralnej pewności przed wydaniem wyroku. Nikt nie może go od tego dyspensować.
Po drugie: aż dotąd ludzkość nie znalazła lepszego sposobu, by pomóc sędziemu w osiągnięciu pewności, jak konfrontacja przeciwnych stron, rozprawa. Jakakolwiek byłaby więc forma procesu, musi znaleźć się w nim prawdziwa rozprawa.
Po trzecie: małżeństwo ma wartość, znaczenie publiczne. Nie można się zatem ograniczyć do deklaracji sumienia jednej z zainteresowanych stron, nawet jeśli towarzyszy temu wyrok. Konieczne jest przynajmniej minimum obiektywnej weryfikacji.
Czy według Waszej Eminencji jest możliwe, by synod dokonał zmiany w dyscyplinie dostępu rozwiedzionych żyjących w powtórnych związkach do sakramentów?
– Uważam, że to niemożliwe. Mimo przeciwnych deklaracji, jest to przypadek, w którym zmiana dyscypliny pociąga zmianę doktryny na temat Eucharystii, na temat sakramentu pojednania, na temat sakramentu małżeństwa. Zostałby naruszony cały porządek sakramentalny. A także chrześcijańskie nauczanie na temat płciowości.
Pozwolę sobie na zakończenie na wskazanie innego aspektu tej kwestii. Zmiana dyscypliny w dalszej perspektywie doprowadziłaby do przekonania, że w rzeczywistości nie istnieje nierozerwalność małżeństwa. Zaistnienie takiej sytuacji byłoby z pedagogicznego punktu widzenia bardzo trudne dla młodych. Byłoby to to samo, co powiedzieć, że logika miłości nie jest definitywna, nie jest „aż do śmierci”.