W moim życiu nawróceniem nazywam moment przełomowy, który dokonał się we mnie w wieku około 13 lat. Byłem dzieckiem praktykującym wiarę w parafii i systematycznie modlącym się w domu. Przyszedł jednak dzień, w którym odkryłem, że moje życie duchowe może rozwijać się w bardzo osobistej przyjaźni z Chrystusem. Nawet jeśli wielokrotnie słyszałem o tym wcześniej, trzeba było odpowiedniego momentu, aby ta prawda dotarła do mnie głębiej. Istotą nowego dla mnie przesłania było odkrycie prawdy o Bogu, który kocha mnie w sposób nieskończony. Miłość Boga, którą objawia ukrzyżowany Chrystus, stała się dla mnie czymś uderzającym.
Łaska i gotowość serca
Przemiana myślenia, która się wtedy dokonała, przyniosła jeden zasadniczy skutek: obok bardzo pozytywnego poczucia obowiązku życia według woli Boga w sensie raczej ogólnym i moralnym, pojawiło się pragnienie bliskości samego Chrystusa. Później do tego doświadczenia wiary dołączyło silne przynaglenie, aby stawać się we wszystkich aspektach życia podobnym do Chrystusa. Wiem, że brzmi to dość górnolotnie, ale tak właśnie wtedy o tym mówiłem i tak to przeżywałem. Ten przełom nie dokonałby się, gdybym nie spotkał ludzi, którzy odkryli to samo ewangeliczne przesłanie i potrafili się nim dzielić. Mniej więcej w tym samym czasie zacząłem również rozumieć, że sakramenty to nie jakaś abstrakcyjna siła z nieba do pełnienia dobrych czynów, ale sam Chrystus, który przychodzi do mnie osobiście, aby podnosić, leczyć, przebaczać i ostatecznie upodobnić mnie do siebie. Wtedy zapragnąłem też poznać lepiej Pismo Święte, aby odszukać w nim pełną prawdę o moim chrześcijańskim powołaniu. Ten ważny dla mojego rozwoju duchowego czas okazał się szczęśliwym splotem dwóch istotnych elementów tego, co później nazywałem „nawróceniem”: mojej duchowej i intelektualnej otwartości na to, co Bóg może uczynić w moim życiu i daru Ducha Świętego, który pozwolił mi głębiej doświadczyć bliskości Chrystusa.
Po tym wydarzeniu wielokrotnie zadawałem sobie pytanie, kiedy właściwie dokonało się moje nawrócenie? Czy wcześniej nie byłem osobą wierzącą? Tym bardziej że w dzieciństwie nie prowadziłem życia bez Boga, ale wręcz przeciwnie, blisko Niego. Z pewnym wyjaśnieniem przyszła św. Teresa z Lisieux, która napisała o podobnym zdarzeniu w swoim życiu. Nazwała ten przełomowy dla niej moment „początkiem jej życia duchowego”. Nastąpił on „gdy Teresa miała około 13 lub 14 lat”. Nie kwestionując łaski chrztu, wspomina o początkach „swojego” życia duchowego w okresie młodzieńczym. Nie neguje faktu, że Duch Święty zamieszkuje w człowieku ochrzczonym. Chce jednak odróżnić pierwsze obdarowanie Duchem Świętym podczas chrztu, od tego daru łaski, który otrzymała później. Było to w 1886 r., kiedy po Pasterce Jezus Chrystus przyszedł do niej przez niezwykłe doznanie wewnętrznego umocnienia i siły. „W jednej chwili – pisze Teresa – dzieło, którego nie potrafiłam dokonać przez 10 lat, Jezus wykonał, zadowalając się moją dobrą wolą”. Później pisała, że był to „najpiękniejszy ze wszystkich, najbardziej wypełniony łaskami z Nieba” czas jej życia. W innym miejscu zapisała, że ten nowy początek był „nawróceniem”. Pewnie wielu z nas zapyta, czym mogło być jej nawrócenie, skoro tak głęboko wcześniej wierzyła. Przyglądając się dziełom Teresy, można powiedzieć, że w tej jednej przełomowej dla niej chwili zbiegły się razem dar Ducha Świętego, który gwałtownie pociągnął jej serce do Jezusa oraz jej, jak to sama wyraziła, dobra wola. Gotowość serca i łaska spotkały się ze sobą i wypełniły wnętrze młodej dziewczyny, która, jak nigdy dotąd, zaczęła pragnąć bliskości i całkowitego upodobnienia do Chrystusa.
Istota nawrócenia
W moim osobistym doświadczeniu odnalazłem więc to, o czym pisała św. Teresa z Lisieux. Sądzę, że wielu chrześcijan mogłoby także wskazać na podobne przełomowe momenty w swoim życiu, z owymi dwoma warunkami przemiany – poczuciem obdarowania, które nastąpiło w postaci poruszenia wewnętrznego oraz ich osobistą gotowością, aby nie zatrzymać się w rozwoju wiary. Taką logikę nawrócenia potwierdza również Sobór Watykański I: „Takie przyjęcie Ewangelii (…) jest niemożliwe bez oświecenia i natchnienia Ducha Świętego, który wszystkim daje słodycz przy skłonieniu się ku prawdzie i przyjęciu jej”. Wielu wierzących może stwierdzić w tym momencie z pewnym niepokojem, że nie rozpoznaje takiego przełomowego momentu w swoim życiu. Istotą przemiany duchowej nie jest jednak wskazanie daty czy godziny. Chodzi raczej o to, aby mieć odwagę szczerze zapytać siebie samego o dwa zasadnicze elementy wiary dojrzałej: doświadczenie miłości Chrystusa i gotowość ciągłego pogłębiania z Nim relacji. Należy też nieustannie weryfikować owoc prawdziwie chrześcijańskiego nawrócenia, którym powinno być pragnienie naśladowania Chrystusa. Wówczas mniej istotne staje się to, gdzie, kiedy i jak nastąpiły momenty kluczowe pogłębienia naszej wiary, a ważniejsze staje się pytanie o to, czy także dzisiaj odnajduję w sobie ten podstawowy owoc życia duchowego.
O znaczeniu chrześcijańskiego nawrócenia Kościół wypowiedział się między innymi na Soborze Trydenckim. Czytamy w nim, że istotą nawrócenia jest łaska (gratia praeveniente), która spotyka się z otwartością serca (libere moventur in Deum). Tylko bowiem Duch Święty uwalnia człowieka od lęku przed karą za nieprzestrzeganie przykazań i prowadzi do odkrycia Bożego miłosierdzia (ad considerandam Dei misericordiam). Ponadto przyjęta w wolności łaska wlewa w serce człowieka żal za grzechy (peccatores se esse intelligentes) i obdarza silnym pragnieniem upodobnienia do Chrystusa. W tym kontekście Sobór Watykański II przypomina, że „nowo nawrócony wchodzi za łaską Bożą na drogę duchową, na której (…) przechodzi od starego do nowego człowieka doskonałego w Chrystusie”.
Od poczucia obowiązku do wiary płynącej z miłości
Nawrócenie nie jest więc jedynie odwróceniem się od złego życia. Św. Teresa nie żyła grzesznie, żeby potrzebować radykalnej zmiany życia. Katechizm Kościoła katolickiego mówi o tzw. nawróceniu pierwszym, które dokonuje się w ludziach żyjących całkowicie poza wiarą i łaską sakramentalną. Są wśród nich także grzesznicy, potrzebujący radykalnego zerwania z przeszłością. Natomiast przemianę duchową, o której mówimy, Katechizm nazywa drugim nawróceniem. Następuje ono wtedy, gdy osoby ochrzczone w dzieciństwie, w określonym czasie pełniej doświadczają miłości Chrystusa i świadomie postanawiają żyć z Nim w większej bliskości oraz prowadzić życie zgodne z Jego Ewangelią. Drugie nawrócenie zasadniczo wiąże się z zerwaniem z grzesznym życiem, ale bywa też tak, że jest ono przejściem „porządnie prowadzącego się” chrześcijanina z etapu wiary opartej na poczuciu obowiązku przestrzegania przykazań do wiary wypływającej z miłości. Powrót wiary do jej najgłębszych korzeni zanurzonych w Bożej miłości, zawsze ukazuje lepiej prawdę o sercu samemu człowiekowi. Doświadczeniu miłości Boga towarzyszy rozpoznanie grzechów i wola poprawy, tyle że czasami jest to wydobycie grzechów bardziej ukrytych i mniej zauważanych dla człowieka letniej wiary. W tym kontekście bardzo trafnie bp Andrzej Siemieniewski pisze o nawróceniu św. Teresy z Lisieux: „Jeśli nawet tak wysoki stopień doskonałości chrześcijańskiej, jaki osiągnęła w dzieciństwie św. Teresa, nie stał w sprzeczności z szukaniem początków jej życia duchowego dopiero u progu dojrzałości osobowościowej, to o ileż wyraźniej taka potrzeba odzwierciedli się w życiu przeciętnego katolika, często zagubionego w wierze lub po prostu poszukującego” (źródło: www.apologetyka.katolik.pl).
O swoje drugie nawrócenie może zapytać więc każdy chrześcijanin w każdym czasie. Może nie zawsze wszystko dokonuje się tak klarownie, jak powyżej opisałem. Szczególnie jeśli mowa jest o wspomnianym momencie przełomowym albo o pragnieniu naśladowania Chrystusa, które przecież może narastać stopniowo. Nie zmienia to jednak faktu, że nawrócenie może się dokonać tylko przez nieustanne wychodzenie ku Chrystusowi. Szczególnie w okresie Adwentu może to oznaczać poświęcenie czasu na modlitwę, słuchanie słowa Bożego i szczerą spowiedź. Łaska doświadczenia Bożej miłości jest niezasłużonym darem, może być on jednak przez nas odkryty i przeżywany właśnie jako dar tylko przez wolność serca, które go przyjmuje.