Logo Przewdonik Katolicki

Polacy nie gęsi?

Dominik Robakowski
fot. Archiwum Biblioteki Narodowej w Warszawie

Mikołaj Rey był pierwszą osobą piszącą po polsku. To powszechnie znane twierdzenie nie ma jednak wiele wspólnego z rzeczywistością.

Okoliczności, w jakich rodził się język polski, do dziś są dość tajemnicze. Słynne zdanie z XIII-wiecznej Księgi henrykowskiej „Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj” jest co prawda najstarszym zachowanym zdaniem języka polskiego, niemniej nie możemy mieć pewności, że podobne wpisy nie pojawiały się wcześniej. Powodem, dla którego tak niewiele pozostało z królewskich i kościelnych archiwów, były nie tylko liczne wojny. Inną, nie mniej istotną przyczyną, był stosunek, z jakim do zabytków odnosili się ludzie średniowiecza. W ich mniemaniu tylko nieliczne rzeczy zyskiwały na wartości wraz z czasem. Były to najczęściej przedmioty związane z kultem religijnym, takie jak naczynia liturgiczne czy pamiątki po świętych. Wiele ksiąg nie miało takiego szczęścia, a winnym okazuje się tak modny dziś… recycling.
Podstawowym materiałem, na którym zapisywano wszelkie informacje, był pergamin, czyli nic innego jak dobrze wygarbowana skóra wołowa. Duże koszty przygotowania jej w odpowiedni sposób sprawiały, że wielokrotnie stare i nieaktualne już księgi wykorzystywano jako surowiec wtórny. Tusz z pergaminu dało się usunąć za pomocą niezbyt wyszukanych mikstur, jak choćby mleko i owsianka, a z czasem sięgnięto także po pumeks. Użyty ponownie do zapisu fragment skóry nazywano palimpsestem.
Nie jesteśmy w stanie ustalić, jak wiele polskich zdań mogło zostać wymazanych i zasłoniętych przez nowy tekst. Być może było ich wiele, być może los ten nie spotkał żadnego. Niemniej nie można wykluczyć, że tak się stało. Sceptykom warto jednak przypomnieć niezwykłe odkrycie Aleksandra Brücknera, który w 1890 r. badając XV-wieczne wydanie Dziejów Apostolskich, odnalazł w jego oprawie fragmenty starszych o ponad sto lat kazań (nazywanych dzisiaj świętokrzyskimi). Archiwa z pewnością skrywają jeszcze niejedną tajemnicę.
 
Pierwsze teksty
Zdecydowana większość zachowanych do dziś średniowiecznych dokumentów spisana została po łacinie. Stwarza to fałszywe wrażenie, że język ten był powszechnie używany w Królestwie Polskim. Tak naprawdę władały nim tylko elity. Przeciętny mieszkaniec naszych ziem mówił oczywiście językiem słowiańskim. Wiemy to głównie dzięki zachowanym do dziś zbiorom kazań. Ponieważ miały one skutecznie dotrzeć do odbiorców, pisane były w najbardziej rozpowszechnionym języku.
Z czasem po polsku zaczęły powstawać całe zbiory modlitw. Jednym z pierwszych znanych nam z imienia twórców piszących w języku polskim jest bł. Władysław z Gielniowa. Ten pobożny bernardyn zasłynął jako autor kilkunastu pieśni o tematyce pasyjnej i maryjnej. Przypisuje mu się także stworzenie jednej z pierwszych polskich kolęd, rozpoczynającej się od słów „August kiedy królował...”.
Pierwszymi fragmentami Biblii, które tłumaczono na język polski, były psalmy, a niezwykłą popularnością cieszyły się także żywoty świętych. Autorzy co rusz prześcigali się w ich udoskonalaniu, dopisując coraz to dziwniejsze cuda, które miały dziać się za ich sprawą. Dla ówczesnego czytelnika były to bardziej opowieści o odległych krainach i niezwykłych wydarzeniach niż pobożna lektura, z której miano czerpać wzorce. Spoglądając dzisiaj na średniowieczne żywoty świętych, sami z zaskoczeniem możemy odkryć, że nie różnią się one wiele od współczesnych powieści przygodowych.
 
Przewrotna rewolucja
Nie wiemy, co dalej działoby się z polskim piśmiennictwem, gdyby nie renesans. Epoka ta wpłynęła znacząco na naszą literaturę, możemy mieć jednak wątpliwości, czy przebieg wydarzeń był zgodny z założeniami pierwszych humanistów. Na co dzień nie pamiętamy o tym, że zdecydowana większość z nich krytycznie odnosiła się do języków narodowych. Humaniści nie chcieli wcale końca łaciny, ale jej odrodzenia. Niestety, badacze literatury wyrządzili nam wielką krzywdę, opisując średniowiecze i renesans jako dwie skrajnie różne epoki. Obie w rzeczywistości chciały tego samego – kontynuowania starożytności. Dla ludzi średniowiecza Rzym wcale nie upadł – w końcu nadal wyznawano jego religię i używano jego języka. Humaniści postanowili odwołać się do innych elementów starożytnego dziedzictwa, zaczytując się w rzymskiej filozofii i poezji. Dość szybko zauważyli jednak, że europejska łacina, choć wspólna dla całego kontynentu, uległa sporym przemianom i w niewielkim stopniu przypomina mowę Rzymian. Humaniści podjęli próbę odrodzenia starego języka i dzieło to po wielu mozolnych trudach w końcu im się udało. Doszło jednak do paradoksalnej sytuacji – odrodzona łacina różniła się od powszechnie stosowanej na tyle, że właściwie postrzegano ją jako osobny język.
Artystów tworzących w klasycznej łacinie nie brakowało też w Polsce. Jednym z najlepszych był Klemens Janicki, który od papieża Pawła III otrzymał nawet złoty laur poetycki. Po pióro nie bali się sięgać także duchowni, tacy jak Jan Dantyszek czy Andrzej Krzycki. Nie możemy zapominać, że także tak jednoznacznie utożsamiany z polszczyzną Jan Kochanowski w początkach swojej kariery pisał głównie po łacinie. Na początku XVI w. polska literatura była w zasadzie dwujęzyczna: ceniono sobie piękno łaciny, ale coraz więcej osób zaczęło przypominać sobie o języku ojczystym.
 
„Swój język mają”
Co zadecydowało o powodzeniu polszczyzny? Najważniejszym czynnikiem zdaje się być postęp sztuki drukarskiej. Pierwszy druk na ziemiach polskich został wykonany w 1473 r., a był nim w całości łaciński Kalendarz astronomiczny. Już dwa lata później we Wrocławiu ukazały się Statuty synodu kościoła wrocławskiego, w których odnajdujemy wzory odmawiania takich modlitw jak Otcze nas i Szdrawa Maria. Język polski miał szczęście, że wynalazek Gutenberga zawitał na nasze ziemie w momencie, gdy łacina przechodziła poważne przeobrażenia. Drukarze woleli sięgać po język prosty, ale docierający do większej liczby osób niż po piękną, ale znaną dobrze tylko akademikom, łacinę klasyczną. Nie bez znaczenia była także... liczba stosowanych czcionek. Okazało się, że do zapisu języka polskiego trzeba było ich mniej niż do rozbudowanych sformułowań łacińskich. Z drobną przesadą możemy więc powiedzieć, że to ekonomiczny rachunek ówczesnych drukarni zadecydował o tym, że piszemy dziś po polsku, a nie po łacinie.
Warto na koniec powrócić do Mikołaja Reja i jego słynnego zdania: „A niechaj narodowie wżdy postronni mają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają”. Poeta nie miał tu wcale na myśli ptaków, ale... łacinę. Dość częstą praktyką było bowiem nazywanie łaciny językiem gęsim, gdyż jej wymawianie kojarzyło się Polakom z gęganiem. W ten sposób ten najbardziej znany polski kalwin chciał podkreślić odstępstwo od tradycji papieskiej, której łacina była filarem. Polacy wcale więc nagle nie zaczęli pisać po polsku, po prostu w pewnym momencie... przestali pisać po łacinie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki