Kielce albo Kielcza? Stolica województwa świętokrzyskiego czy oddalona od niej o dwieście kilometrów wioska na Opolszczyźnie? Spór o pochodzenie Wincentego, autora hymnu „Gaude Mater Polonia”, trwa.
W powszechnym przekonaniu słynny kompozytor urodził się w Kielcach. Na taką informację natkniemy się w wielu książkach i opracowaniach, poświęconych historii polskiej muzyki, szczególnie wydanych przed 1983 rokiem. Wtedy właśnie prof. Garard Labuda z Uniwersytetu Poznańskiego jako pierwszy ogłosił, że rodzinną miejscowością Wincentego jest Kielcza, niedaleko Strzelec Opolskich. Od tamtej pory opinia ta zyskuje coraz większą popularność. Tezę tę potwierdza wiele faktów.
Prawa ręka biskupa Iwana
Wincenty urodził się około roku 1200, jako członek rodu rycerskiego, spokrewnionego najprawdopodobniej z rodem Odrowążów. Byłby więc krewnym św. Jacka, bł. Bronisławy i bł. Czesława. Siedziba rodziny mieściła się w Kamieniu Śląskim na Opolszczyźnie, oddalonym od Kielczy jedynie o czterdzieści kilometrów. Z tego samego rodu pochodził Iwo Odrowąż, biskup krakowski, który sprowadził na swój dwór Wincentego. Ten kształcił się najpierw w krakowskiej szkole katedralnej, a później na uniwersytecie w Bolonii, we Włoszech, po czym mianowano go kapelanem oraz kanonikiem kapituły krakowskiej. Na polecenie biskupa Iwana, Wincenty udał się do Szczepanowa, rodzinnej miejscowości Stanisława, biskupa i męczennika, aby wygłosić kazanie i zebrać wszelkie zachowane informacje związane z jego osobą. Być może wtedy zaczęła się fascynacja postacią przyszłego patrona Polski.
Ściągnął dominikanów na Śląsk Opolski
W roku 1237 Wincenty był już dominikaninem i udał się jako członek delegacji zakonu do Modeny we Włoszech po ciało zmarłego tam w 1229 r. biskupa Iwana. Należał do grupy pierwszych polskich dominikanów, którzy przybyli do Polski z Rzymu w 1222 r. Na pewno spotykał się więc ze św. Jackiem, z którym mieszkał w jednym klasztorze. – Najprawdopodobniej on przyjmował Wincentego do konwentu dominikańskiego – twierdzi ks. Jan Wypiór, proboszcz parafii w Kielczy. Przychylną politykę wobec zakonu kaznodziejskiego prowadził też książę opolski Władysław I. W 1258 roku ufundował klasztor oo. Dominikanów w Raciborzu, gdzie przeorem został Wincenty. Możliwe, że ta lokacja była wynikiem właśnie jego starań – Kielcza leżała na terytorium księstwa opolskiego, a Wincenty musiał znać osobiście księcia Władysława.
Dwa żywoty
Gdy stolicę biskupią w Krakowie objął Prandota Odrowąż, rozpoczęły się przygotowania do kanonizacji Stanisława ze Szczepanowa. Powołano specjalną komisję, do której należał Wincenty. Zdaniem
dr hab. Anny Pobóg-Lenartowicz z Uniwersytetu Opolskiego, gdy przybył do Szczepanowa, rozmawiał z kilkoma stuletnimi mieszkańcami, którzy mieli styczność z osobami, znającymi osobiście biskupa Stanisława. Na podstawie m.in. przeprowadzonych rozmów stworzył „Vita minor”, czyli „Żywot mniejszy św. Stanisława”. Trzy lata później, w 1253 r., uczestniczył w Rzymie w jego kanonizacji dokonanej przez Innocentego IV. Uroczystości te tak go zainspirowały, że postanowił napisać obszerniejsze dzieło – „Vita maior”, czyli „Żywot większy”. Specjalnie na polską kanonizację, która odbyła się rok później w Krakowie, ułożył „Historię o św. Stanisławie”. To właśnie w tym oficjum brewiarzowym zamieścił słynne dziś „Gaude Mater Polonia”. Jest autorem nie tylko słów, ale i melodii. Spod jego pióra wyszło też pierwsze zdanie napisane w języku polskim. Okazuje się, że nie jest nim popularne „Daj, ać ja pobruczę, a ty poczywaj” z Księgi Henrykowskiej, jak uczy się w szkołach, ale „Gorze nam się stało!”, zapisane w kronice dominikańskiej Wincentego. Słowa te miał wypowiedzieć książę Henryk Pobożny podczas bitwy pod Legnicą w 1241 r.
Wincenty zmarł około roku 1260. Spoczywa prawdopodobnie wraz z innymi zakonnikami w kościele Świętej Trójcy w Krakowie. Nekrolog dominikanów krakowskich podaje jedynie datę dzienną jego śmierci (2 stycznia).
Wszystko przez dzika
Dlaczego często przypisuje się tę wybitną postać Kielcom? Być może dlatego, że nazwy obu miejscowości mają podobne korzenie. W średniowieczu „kielce” określały duże kły dzika. Znajdywano je zarówno w pobliżu Kielczy, jak i Kielc. Wygodniej oraz bezpieczniej było więc związać dominikanina z rozwijającym się miastem między Krakowem a Warszawą niż nieznaną bliżej nikomu wsią. Sam kompozytor podpisywał swoje dzieła jako Vincetnius de Kielcza. Dziś coraz więcej osób przyznaje rację prof. Labudzie. – Rzeczywiście, pierwszy znany z imienia polski kompozytor pochodził z Kielczy, choć ciągle można spotkać wiele mylących publikacji. W jednej z nich przeczytałem, że autorem pieśni „Gaude Mater Polonia” jest Wincenty... Kadłubek! – mówi ks. dr Józef Łupiński, wykładowca historii Kościoła na Uniwersytecie Kard. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. – Może wynikło to stąd, że i Wincenty z Kielczy, i Wincenty Kadłubek byli autorami kronik historycznych – dodaje.
Wincenty inspiruje
Od czterech lat w kwietniu i maju odbywa się festiwal „Gaude Mater Polonia – Wincenty z Kielczy in memoriam” pod patronatem m.in. Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W ciągu miesiąca w różnych miejscowościach na Opolszczyźnie tysiące ludzi przychodzi na koncerty muzyki klasycznej. Jak z zadowoleniem podkreśla kielczański proboszcz, w okolicy wzrasta liczba osób interesujących się muzyką poważną. Wstępy na koncerty, które organizuje się przeważnie w kościołach, są bezpłatne. Mieszkańcy sami wychodzą z różnymi inicjatywami. Imię Wincentego z Kielczy przyjęła miejscowa szkoła, która postarała się o ciekawy sztandar poświęcony patronowi. W grudniu ubiegłego roku powstało Stowarzyszenie Wincentego z Kielczy, które ma zajmować się integrowaniem wszystkich grup działających przy parafii, również animacją życia kulturalnego, promocją dziedzictwa narodowego, historii i tradycji regionalnej oraz popularyzacją sportu i turystyki. Stowarzyszenie skupia siedemdziesiąt osób. – Obecnie staramy się o grant z Urzędu Marszałkowskiego w wysokości piętnastu tysięcy złotych. Chcemy stworzyć centrum edukacyjno-konferencyjne – mówi ks. Wypiór. – Może w przyszłości w Kielczy powstanie też muzeum poświęcone kompozytorowi i naszym festiwalom – dodaje.
Końca sporu o pochodzenie Wincentego pewnie nieprędko się doczekamy. Raczej nie zajmie się tym kolejna komisja śledcza, a CBŚ nie wpisze sprawy do swojego grafiku. Z pewnością niewiele też będzie się mówić o Wincentym przy okazji przypadającej w tym roku 750. rocznicy śmierci św. Jacka. Ks. Wypiór spogląda jednak w przyszłość z nadzieją. – Choć heliocentryczna teoria Kopernika była prawdziwa, zanim ją uznali, także musiała swoje odczekać – mówi inicjator kielczańskiego festiwalu.