Logo Przewdonik Katolicki

Paweł VI: pokorny człowiek Kościoła

Michał Bondyra
Fot.

Rozmowa z kard. Zenonem Grocholewskim,prefektem Kongregacjids. Edukacji Katolickiej, o papieżu Pawle VI.

Rozmowa z kard. Zenonem Grocholewskim, prefektem Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej, o papieżu Pawle VI. 

Eminencjo, zacznę od rozprawy doktorskiej pióra Księdza Kardynała. To ją odznaczył złotym medalem Ojciec Święty Paweł VI i to ona stała się przepustką do pracy w Najwyższym Trybunale Sygnatury Apostolskiej.

– Niezupełnie. Ojciec Święty odznaczył tego, kogo wyróżnił uniwersytet. W tym przypadku Papieski Uniwersytet Gregoriański. Nie to jednak zadecydowało o mojej pracy w Najwyższym Trybunale Sygnatury Apostolskiej. Po studiach pragnąłem powrócić do Polski i nie miałem najmniejszego zamiaru zostać w Rzymie, ani pracować w Kurii Rzymskiej, tym bardziej że przez ponad sześć lat nie mogłem pojechać do Polski bez narażania się na przerwanie studiów. Studiując na wspomnianym uniwersytecie, zbierałem więc literaturę i przygotowywałem się do pracy w kraju. W związku z tym nie przyjąłem pierwszej propozycji pracy w Rocie Rzymskiej. Zgodziłem się potem na pracę w Sygnaturze Apostolskiej wskutek nalegania prof. Ignacio Gordona, wybitnego specjalisty w procesowym prawie kanonicznym, u którego pisałem doktorat, oraz okoliczności, w jakich się znalazłem. To prof. Gordon zaproponował mnie Trybunałowi Sygnatury Apostolskiej, zresztą poza moją wiedzą, a gdy się opierałem, zarzucał mi: „Ty tylko myślisz o sobie, a nie o dobru Kościoła”: taki zarzut oczywiście ma swój ciężar. Robił on wszystko, bym tę pracę przyjął, licząc też na to, że będę z nim współpracował na uniwersytecie, a ponieważ nie byłem jezuitą, nie mogłem na tej uczelni należącej właśnie do jezuitów, otrzymać wówczas etatu wykładowcy. Ta sytuacja od dawna się zmieniła i wielu niejezuitów wykłada obecnie na Uniwersytecie Gregoriańskim. Poza tym, do przyjęcia propozycji skłaniały mnie okoliczności, w jakich się znalazłem. Mianowicie chciałem wydać drukiem cały doktorat, do czego namawiali mnie profesorowie, a to wymagało pobytu w Rzymie i pieniędzy, których nie miałem. Przyjąłem więc pracę w Sygnaturze Apostolskiej, myśląc, że po załatwieniu wszystkich moich spraw zrezygnuję. W międzyczasie sytuacja się zmieniła, od 1972 r. można już było pojechać do Polski, bez większego ryzyka pozbycia się paszportu. Ta możliwość wyjazdu do ojczyzny wiele zmieniła, gdy chodzi o podjęcie pracy za granicą. Poza tym dawały mi satysfakcję zajęcia zlecone na uniwersytecie oraz praca w Sygnaturze, którą szybko polubiłem.

 

Czy już wtedy miał Ksiądz Kardynał styczność z papieżem Pawłem VI?

– Z papieżem Pawłem VI spotkałem się osobiście tylko dwa razy. Po raz pierwszy, gdy byłem jeszcze studentem. Był wtedy zwyczaj, że 2 lutego kolegia dla księży studentów w Rzymie składały homagium Ojcu Świętemu. Otóż jeden raz zostałem wyznaczony jako przedstawiciel Kolegium Polskiego, w którym mieszkałem, by wraz z rektorem tego kolegium pójść na to spotkanie. Wtedy każda delegacja mogła się z papieżem przywitać i ewentualnie zamienić parę słów. Drugi raz, gdy pracowałem już w Sygnaturze Apostolskiej, ten Trybunał został przyjęty na audiencji przez papieża i każdy z nas miał wtedy możliwość zamienienia z Pawłem VI paru zdań.

 

Obiegowa opinia o papieżu Pawle VI, do której dotarłem, mówi o Ojcu Świętym jako o typie nerwicowca, intelektualisty, ale i człowieka, który miał trudność w wychodzeniu do innych ludzi. Ksiądz Kardynał potwierdza te opinie?

– Każdy człowiek jest inny, i każdy z papieży, jakich poznałem, był inny. Owszem, Paweł VI był niewątpliwie wybitnym intelektualistą, nie miał natomiast takiej łatwości kontaktu z ludźmi jak np. św. Jan XXIII, św. Jan Paweł II czy też papież Franciszek. Ze względu na jego walory, mówiono o nim jako o kandydacie na Stolicę Piotrową, gdy był arcybiskupem Mediolanu, ale jeszcze nie kardynałem. Trzeba też pamiętać, że po jego wyborze zostało do zrealizowania ogromne zadanie, rozpoczęte przez jego poprzednika św. Jana XXIII, mianowicie Sobór Watykański II. Nie była to rzecz łatwa. Wiemy, że z początkowych projektów dokumentów prawie nic nie zostało. Sobór okazał się dynamiczny, twórczy. Papież uczestniczył w nim bardzo intensywnie. Potem realizacja soboru, w której pojawiły się tendencje przypisywane soborowi, a przeciwne tekstom dokumentów, a więc i myśli soboru, którą papież doskonale znał. Paweł VI starał się sprostać tym zadaniom z wielkim zaangażowaniem. Okazał się bardzo otwartym na potrzeby świata, ale w świetle Ewangelii i soboru należycie interpretowanego.

 

Które z wydarzeń związanych z ówczesnym papieżem najbardziej utkwiło w pamięci Waszej Eminencji?

– Powiem o wydarzeniu, które samo w sobie jest raczej drugorzędnym, ale przeżyłem je bardzo mocno. 6 sierpnia 1978 r. oglądałem wraz z bratem i bratową operę Aida, graną w sposób bardzo spektakularny w sugestywnych ruinach Term Karakalli w Wiecznym Mieście. Po pierwszym akcie ogłoszono, że zmarł papież Paweł VI, przerwano więc spektakl i poproszono widzów, by się rozeszli. Rzeczywiście, wśród tysięcy widzów zapanowała cisza i wszyscy rozeszli się w milczeniu. To był moment bardzo wymowny i wskazujący na szacunek do tego następcy św. Piotra. Ta cisza, która skłaniała do modlitwy, pozostała na zawsze w mojej pamięci.

 

Giovanni Battista Montini jeszcze przed wyborem na Stolicę Piotrową spędził kilka miesięcy w Warszawie, gdzie w roku 1923 pełnił funkcję sekretarza ówczesnego nuncjusza apostolskiego w Polsce. Już jako Paweł VI w swojej biografii wspominał o sympatii do naszego kraju. W tych krótkich rozmowach z Waszą Eminencją temat Polski i Polaków zdążył się przewinąć?

– Nie rozmawiałem z nim na ten temat, bo jak powiedziałem, moje dwa spotkania osobiste z nim były bardzo krótkie. Rozpocząłem pracę w Kurii Rzymskiej za czasów pontyfikatu tego papieża w październiku 1972 r. i do jego odejścia nie piastowałem takiego stanowiska, które umożliwiałoby mi osobiste kontakty z nim. Niemniej jednak, jest rzeczą niewątpliwą, że papież Paweł VI miał sympatię do Polaków. To on przyjął do Kurii Rzymskiej sporo z nas. Pod koniec jego pontyfikatu pracowało już w Kurii Rzymskiej chyba 16 Polaków.

 

Gdyby miał Ksiądz Kardynał na zakończenie krótko określić postać sługi Bożego Pawła VI, to przede wszystkim jakich słów by użył?

– Ja widzę papieża Pawła VI głównie z perspektywy Kościoła. On czuł się mocno człowiekiem Kościoła, jako Mistycznego Ciała Chrystusa, włączonym w jego misję. Mówił o nim z pasją. Jego przemówienia o Kościele są naprawdę głębokie i ujmujące. Wzywał do tego, by kochać Kościół takim, jakim on jest, a nie jako jakiś wyimaginowany twór.

w wykonywaniu misji powierzonej mu w Kościele odznaczał się dużym poczuciem odpowiedzialności i w związku z tym ogromną odwagą. Wystarczy wspomnieć jego proroczą encyklikę Humanae vitae z 1968 r., dotyczącą zasad moralnych w przekazywaniu życia ludzkiego. Wiedział przecież, że spotka się ona ze sprzeciwem wielu, nie ugiął się jednak pod wpływem różnych prądów, inspirowanych mentalnością tego świata. Poza tym, to był człowiek pokorny, bezpretensjonalny. Dla mnie Paweł VI był wielkim papieżem. Cieszę się z jego beatyfikacji.

 

 

  

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki