"Dlaczego im bardziej proszę Boga o coś, tym bardziej jest źle? Chodzi o prozaiczne rzeczy takie jak praca czy zdrowie. Kiedy na przykład modliłem się o zdrowie dla mamy, to po krótkim czasie umarła. Myślę, że Bóg niestety mnie nie lubi. Pozdrawiam". Jacek
Drogi Jacku!
Na początku pozwolę sobie zauważyć, że z podobnymi pytaniami zwraca się do nas, duszpasterzy, bardzo liczna grupa wierzących. Co z tego spostrzeżenia wynika? Można przyjąć, że takie doświadczenie nie jest niczym szczególnie zaskakującym w relacji z Panem Bogiem. Ale z drugiej strony trzeba wiedzieć, że jest to tylko jeden z odcieni relacji, jaką człowiek ma wobec Stwórcy.
Powiem wprost: nigdy nie wolno patrzeć na naszego Ojca, który jest w niebie wedle kategorii „lubi” czy „nie lubi”. On nas kocha zawsze, a „udowodnił” to wystarczająco, wydając na śmierć własnego Syna. Ponadto pracując nad właściwym odniesieniem do Pana Boga, zawsze należy brać wzór z Pana Jezusa. Z Jego serca wypłynęła modlitwa, którą odmawiamy w każdym pacierzu, czyli „Ojcze nasz”. „Bądź wola Twoja” to najlepsza postawa. Mamy oczywiście prawo zwracać się do Pana z naszymi pragnieniami, ale ich sposób artykułowania musi cechować pokora wyrażona słowami i sercem: „Nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie”. Tylko taki typ modlitwy uchroni nas przed bardziej lub mniej poważnymi „perturbacjami” w wierze.
Zapewniam, że są pośród nas wierzących takie osoby, które przeszły bardzo poważne dylematy, a ich wiara nie tylko, że się ostała, ale jeszcze bardziej dojrzała. Ów proces dojrzewania w wierze to rzecz jak najbardziej normalna. Wiara wymaga rozwoju czy – jak to ujmują inni – ciągłego pogłębienia. Wiara to rzeczywistość dynamiczna. A każdy kryzys w wierze to szansa, aby ją jeszcze lepiej przemyśleć, oczyścić i na nowo z całych sił wyznać.
W kwestii kroczenia po drogach wiary, oprócz Pana Jezusa, bierzmy przykład z Matki Najświętszej i świadków wiary, których nazywamy sługami Bożymi, błogosławionymi lub świętymi. Ich historie życia na pewno nas umocnią. Być może czasami zawstydzą. Ale zawsze otworzą przed nami nowe horyzonty. Ci przewodnicy w wierze również niejednokrotnie mieli „pod górkę”. Dlatego właśnie są wiarygodni i wiele możemy się od nich nauczyć.
Na koniec odsyłam Ciebie, drogi Jacku, do Twojej osobistej biblioteczki. Weź do ręki Pismo Święte i czytaj. Buduj swą wiarę na słowie Bożym.