Niemcy nazywali go „ministrem finansów”, Polacy – „królem czynu”. Ks. Piotr Wawrzyniak z równym zaangażowaniem łączył misję duszpasterską i aktywność społeczną.
Był człowiekiem o niezwykle szerokich horyzontach myślowych, tytanem pracy, krzewicielem kultury i oświaty, odznaczającym się wyjątkowym talentem organizacyjnym, jednym z prekursorów społeczeństwa obywatelskiego, dziś nieco już zapomnianym, a szkoda, bo mówiąc językiem współczesnym – odznaczał się ponadprzeciętnym talentem menedżerskim, znacznie wyprzedzającym swoją epokę. Idee, na których się opierając, budował polskie instytucje gospodarcze, z nie mniejszym powodzeniem sprawdziłyby się i w Polsce A.D. 2014. I pomyśleć, że ten ogromnej postury kapłan, poruszający się majestatycznie, mówiący zwięźle i do rzeczy, był dzieckiem wyproszonym i ślubowanym Bogu. Cecylia Wawrzyniak, ze wsi Wyrzeka koło Śremu, złożyła bowiem obietnicę przed obrazem Matki Bożej Pocieszenia w Górce Duchownej niedaleko Leszna, że jeśli urodzi się syn – zostanie księdzem. Wcześniej troje jej dzieci zmarło. 165 lat temu, 30 stycznia 1849 r., w domu rodzinnym Wawrzyniaków przyszedł na świat syn. Tydzień później ochrzczono go w kościele parafialnym pw. św. Wojciecha w pobliskim Dalewie.
W jednej ręce miecz – w drugiej kielnia
Nie miał wysokiego pochodzenia, a w jego życiu nie było żadnych dramatów ani skandali. Mimo to jego biografia może przywrócić o zawrót głowy. Liczba pełnionych przez niego społecznie funkcji, inicjatyw, w które się angażował, a najczęściej je współtworzył, jest imponująca: przewodniczył m.in. Wydziałowi Prawno-Ekonomicznemu Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, był prezesem Towarzystwa Przemysłowego św. Wojciecha w Śremie, prezesem kółek rolniczych, patronem Związku Towarzystw Przemysłowych, kierował Drukarnią i Księgarnią św. Wojciecha, stał na czele Rady Nadzorczej Banku Ludowego w Mogilnie. On sam był przekonany, że praca społeczna w warunkach, w jakich przyszło mu żyć, stanowiła wręcz obowiązek dla kapłana. A trzeba przyznać, że czasy były niełatwe: walka z pruskim zaborcą wymagała hartu ducha, poświęcenia i mobilizacji całego społeczeństwa. „Księża muszą naśladować onych mężów izraelskich, którzy oblężoną Jerozolimę fortyfikowali, dzierżąc w jednej ręce miecz, a w drugiej kielnie dla wznoszenia murów. Tym mieczem jest dla nas praca około społeczeństwa w jednej ręce, podczas gdy drugą trzymamy się ołtarza i krzyża” – pisał ks. Wawrzyniak, który konsekwentnie i z pełną determinacją realizował tę myśl w swoim życiu.
Ksiądz ze smykałką do interesów
Na pierwszą placówkę, po święceniach kapłańskich, które przyjął 11 sierpnia 1872 r. w katedrze w Gnieźnie, został skierowany do kościoła pw. Wniebowzięcia NMP w Śremie i jako wikariusz pozostał tam na… 26 lat. Już w pierwszym okresie pracy duszpasterskiej dał się poznać jako gorliwy, energiczny i przedsiębiorczy kapłan. Trzeba też przyznać, że nie był w tym osamotniony. Jego zainteresowanie sprawami społecznymi zauważył późniejszy prymas Polski ks. Florian Stablewski, wciągając go do pracy w funkcjonującej w Śremie Kasie Oszczędności i Pożyczek. Korzystając z pomocy jednego z założycieli Związku Spółek Zarobkowych i Gospodarczych, ks. Augustyna Szamarzewskiego, już w 1873 r. zreorganizował istniejącą kasę w Bank Ludowy, którego przez 20 lat był dyrektorem, a potem prezesem jego rady nadzorczej. Dzięki mrówczej pracy i smykałce do interesów ks. Wawrzyniak przekształcił śremską kasę w prężnie działającą instytucję dysponującą pokaźnym kapitałem – wzrost udziałów pieniężnych i liczba członków pod jego kierownictwem wzrosły trzydziestokrotnie. Warto powrócić jeszcze do samego Związku Spółek Zarobkowych i Gospodarczych, założonego z inicjatywy działaczy i spółdzielni. Jednoczył on banki, kasy oszczędnościowo-pożyczkowe i spółki pożyczkowe, umożliwiając wzrost siły finansowej wielkopolskich spółdzielni kredytowych. Był to najstarszy polski związek spółdzielczy, zrzeszający ziemian, mieszczan i chłopów. Dziesięć lat później ks. Wawrzyniak został jego członkiem, a po śmierci ks. Szamarzewskiego – jego patronem. Dał się poznać jako gorący orędownik spółek – w 1910 r. było ich aż 192 – twórca potężnego systemu bankowego, mogącego konkurować z systemem pruskim. W 1885 r. powstał Bank Związku Spółek Zarobkowych, który finansując działalność spółek, przyczyniał się do ich rozwoju. Ks. Wawrzyniak był przekonany, że jedynie społeczeństwo silne ekonomicznie zdoła zachować polskość w czasie zaborów. Jako patron związku ks. Wawrzyniak był bardzo aktywny: prowadził inspekcje w bankach, udzielał rad spółdzielniom, redagował wydawnictwa związku, jeździł na zebrania, szkolił pracowników.
„Wpatrzeni byliśmy w niego jak w obraz…”
Sprawne zarządzanie instytucjami wymagało poświęcenia i tytanicznej wręcz pracy, która nie mogła się nie odbić na jego zdrowiu. W jednym z listów nakreślił swój plan pracy: „We wtorek dnia 19 VI 1897 roku będę w Berlinie, w piątek w Raszkowie, w poniedziałek w Brodowie, w środę w Krakowie. Tam myślę trochę pobobrować w Galicji […] Nie wiem, czy to się uda, jeżeli będę musiał być około 20 VII w Berlinie. Zamierzam wpaść na parę dni do Sztokholmu”. Duchowny nie stronił też od polityki – był posłem na sejm pruski, gdzie działał aktywnie w Kole Polskim. Czynnie wspierał też polską emigrację, organizował bractwa religijne i stowarzyszenia oświatowe, założył polską kasę oszczędnościowo-pomocową, aby emigranci mogli odkładać oszczędności w polskiej instytucji.
30 kwietnia 1898 r., na polecenie prymasa Floriana Stablewskiego, objął parafię św. Jakuba Apostoła w oddalonym o prawie sto kilometrów od Poznania Mogilnie. Praca w małym miasteczku nie osłabiła jego zaangażowania duszpasterskiego, społecznego i gospodarczego. W ciągu dwunastu lat posługi odnowił gotycki kościół pw. św. Jakuba i należący do parafii pobenedyktyński kościół pw. św. Jana, adaptował stodółkę proboszczowską na miejsce spotkań polskich organizacji działających w Mogilnie, objął też funkcję prezesa rady nadzorczej Banku Ludowego, przyczyniając się do jego rozwoju. Nie mniej ważną dla ks. Wawrzyniaka dziedziną było rolnictwo. Jeszcze będąc w Śremie, pełnił funkcję prezesa kółka rolniczego, a w nowej parafii wszedł do zarządu Towarzystwa Kółek Rolniczych. 20 maja 1900 r. założył pierwszą w Wielkopolsce spółdzielnię „Rolnik”. W zamyśle swojego założyciela miała ona przeciwdziałać nieuczciwemu wobec włościan kupiectwu, głównie niemieckiemu. Uważał, że niezbędnym warunkiem rozwoju spółdzielczości jest podnoszenie kwalifikacji zawodowych i moralnych członków zarządzających nią organów. „Wywierał na najbliższe swe otoczenie wpływ ogromny, budząc w pracownikach nieznane, jakby dotąd drzemiące siły do walki i wytrwania w ciężkim położeniu. Wpatrzeni byliśmy w niego jak w obraz, z którego biła tajemnicza potęga, obezwładniająca, a mimo to dająca nam moc i siłę żeśmy nigdy nie stracili nadziei, nawet wtenczas kiedy wszystkim ręce opadały” – wspominał jeden z bliskich mu współpracowników Aleksander Kujawski.
***
Ten samouk w dziedzinie ekonomii okazał się wybitnym praktykiem w dziedzinie systemów finansowych, współtwórcą bankowości spółdzielczej w Polsce, autorytetem, z którego głosem liczono się w szerokich kręgach społeczeństwa. Ceniono go za publikacje w dziedzinie prawa, trafne spostrzeżenia i praktyczne porady, potrzebne w codziennej działalności spółek. Zaszczepiał w innych wartości, którymi sam żył: przywiązanie do „małej ojczyzny”, gospodarność, społecznikostwo, patriotyzm, pracowitość. Sukces działalności ks. Wawrzyniaka tkwił też w dostosowaniu przez niego prawa do mentalności urzędników pruskich i ducha całego państwa. Każda inicjatywa miała oparcie w konkretnych przepisach, dokumentach i paragrafach, co uniemożliwiało – ze strony pruskich urzędników – postawienie zarzutu o działalności niezgodnej z prawem. 9 listopada 1910 r. ks. prałat Wawrzyniak uczestniczył w Poznaniu w posiedzeniu rady nadzorczej Związku Spółek Zarobkowych i Gospodarczych. Po zebraniu źle się poczuł i jeszcze tego samego dnia zmarł na atak serca. Jego pogrzeb na cmentarzu w Mogilnie stał się ogólnonarodową manifestacją patriotyczną. „Był on rzeczywistym przywódcą polskiego społeczeństwa. Jako finansista oraz mężczyzna z żelazną wolą i niewyczerpaną energią musiał mądrze łączyć zagorzałą nienawiść wobec niemczyzny ze zdrowym rozsądkiem; był on nie tylko polskim ministrem finansów, ale w wyniku równoczesnego pełnienia wielu różnych ważnych funkcji społecznych również osobą wywierającą decydujący wpływ na wszystkie duże polskie organizacje” – napisało po śmierci ks. Wawrzyniaka niemieckie czasopismo „Die Ostmark”.