Co dziesiąty Polak choruje na wywołaną paleniem śmiertelną chorobę POChP, a prawie żaden palacz nie wie, co ten skrót oznacza. Większość z nich odczuwa jednak jej skutki – zwiększające się z wiekiem duszności.
Oto smutna historia 66-letniego pana Andrzeja z Warszawy, nałogowego palacza papierosów, który diagnozę POChP (przewlekła obturacyjna choroba płuc) usłyszał od lekarza 10 lat temu. Nie dowierzał, bo czuł się sprawny, pracował zawodowo i grał w tenisa. Nie przejął się chorobą i dalej żył po staremu, ani przez moment nie rozważał rzucenia palenia. Kilka lat potem, w czasie przeziębienia, nagle w nocy niemal przestał oddychać. Córka, która jest lekarzem, od razu zawiozła go do szpitala. Wtedy uwierzył już, że jest bardzo chory. Doświadczenie tego, co czuje człowiek pozbawiony tlenu, sprawiło, że od razu przestał palić. Zmienił swe życie, zaczął się leczyć. Podświadomie czuł jednak, że choroba wygrywa. Następny rok przeżył jeszcze w miarę spokojnie, ale potem słabł w oczach. Nie mógł chodzić po schodach, coraz częściej brakowało mu tchu i konieczne były kolejne pobyty w szpitalu. W Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc przy ul. Płockiej w Warszawie usunięto mu martwe części płuc i oskrzeli. Zabieg ten poprawił jego stan na tyle, że mógł jeszcze wrócić do pracy zawodowej. Trwało to do lipca ubiegłego roku, kiedy to jego stan zdrowia gwałtownie się pogorszył. Od tego czasu musi wspomagać oddech tlenem z rurki umieszczonej pod nosem, bez niego nie może złapać powietrza. Parę razy dusił się już tak, że nie chciał wracać do życia. Niestety nie ma nadziei na poprawę. Teraz pan Andrzej rzadko opuszcza dom. Gdy ostatni raz pojechał na działkę, za ciężko było mu otworzyć bramę i wjechać. Od tamtej pory już nie prowadzi samochodu i coraz mniej porusza się po domu. Każda aktywność fizyczna jest dla niego cierpieniem, każdą czynność przelicza na liczbę oddechów, jakie musi przy tym wykonać. Teraz już tylko stara się być w dobrej formie intelektualnej, dużo czyta. Choroba się nasila, w grę wchodzi jeszcze przeszczep, ale lekarze dopiero zdecydują, czy przy jego stanie zdrowia jest to możliwe. Jeśli nie, to nie ma dla niego ratunku, bo jak powiedział mu lekarz – „płuca nie odrastają”.
Jedna nazwa dwie choroby
Palenie papierosów można porównać do toksycznego związku, z którego trudno się wyplątać. Wystarczą 2–3 lata okazjonalnego palenia, by wpaść w nałóg, na którego końcu jest choroba, cierpienie i śmierć. Wśród chorych na POChP, podobnie jak wśród chorych na raka płuc, palacze stanowią ponad 90 proc. O ile o raku płuc słyszeli chyba wszyscy, POChP jest wciąż mało znana. Jak wynika z badań opinii publicznej przeprowadzonych latem ubiegłego roku przez TNS Polska, na zlecenie Polskiego Towarzystwa Chorób Płuc, aż 97 proc. badanych (zarówno palących, jak i niepalących) nie wiedziało, co oznacza ten skrót. A nie oznacza nic łagodnego, bo jest to rozedma płuc i przewlekłe zapalenie oskrzeli. Te dwie choroby objęto wspólną nazwą, ponieważ najczęściej występują jednocześnie. W obu przypadkach choroba prowadzi do systematycznego zmniejszania się pojemności płuc, narastających duszności i coraz mniejszej wydolności fizycznej. W ciężkich postaciach choroby pacjent traci oddech nawet przy zawiązywaniu butów czy podczas kąpieli pod prysznicem. W Polsce na POChP choruje ok. 2 mln osób (ok. 10 proc. populacji powyżej 40. roku życia), a ok. 15 tys. rocznie umiera.
Przewlekła infekcja
Dym tytoniowy wnikający do płuc wywołuje nadmierną odpowiedź obronną organizmu –czyli właśnie przewlekłe zapalenie – prowadzące do włóknienia małych dróg oddechowych i uszkodzenia miąższu płucnego. Dochodzi do pogrubienia ścian i włóknienia
około oskrzelowego, co wraz z wysiękiem zapalnym doprowadza do zwężenia światła oskrzeli i kłopotów z oddychaniem. Okazuje się, że POChP jest także czynnikiem ryzyka wystąpienia choroby wieńcowej, w tym zawału mięśnia sercowego i nagłej śmierci sercowej. Przyczynia się do rozwoju nadciśnienia tętniczego, powodując zwiększenie ryzyka udaru mózgu i zaburzeń krążenia mózgowego. U chorych z POChP wzrasta też ryzyko wystąpienia choroby nowotworowej. Cierpiący na POChP częściej zapadają nie tylko na raka płuc, ale i żołądka, jelita grubego, pęcherza moczowego czy macicy.
Niestety, choroby nie można zatrzymać ani wyleczyć, bo jej podłoże stanowi toczący się stale proces zapalny. Specjaliści jednak przekonują, że im wcześniej się ją wykryje, tym łatwiej zahamować jej postęp. Dramatem wielu osób jest fakt, że lekceważą pierwsze symptomy choroby i dlatego jest ona u nich rozpoznawana dopiero w wieku 60–65 lat, gdy pojemność płuc jest już często obniżona poniżej 50 proc. tzw. wartości należnej. Skuteczność leczenia jest wtedy o wiele mniejsza, niż byłaby 10–15 lat wcześniej.
Większość chorych na POChP nie leczy się, ponieważ nie wie jeszcze, że jest chora. Czasem nawet lekarzowi trudno odróżnić objawy tej choroby od innych schorzeń. Na przykład chorzy po zawale serca, którzy palą, mają przewlekły kaszel i duszność wysiłkową, a gdy mówią o tym lekarzowi, słyszą, że to serce. I dostają więcej leków nasercowych, bo nikomu nie przyjdzie do głowy, że mają również POChP. Choroba ta wydaje się trudna do rozpoznania także dlatego, że osoba paląca ma kaszel, do którego niestety się przyzwyczaja i przestaje go traktować jako patologię. Tym, co zaczyna przeszkadzać, jest dopiero duszność wysiłkowa, która najczęściej pojawia się przy okazji infekcji i uniemożliwia np. poruszanie się po pokoju. POChP nie boli i w tym sensie jest podstępna. Tymczasem do rozpoznania choroby wystarczy proste badanie spirometryczne, które w przypadku POChP jest miarodajne w stu procentach. Jest to bezbolesne, nieinwazyjne badanie czynnościowe układu oddechowego. Polega na tym, że osoba badana musi nabrać dużo powietrza, a następnie z całej siły wypuścić je do jednorazowego ustnika urządzenia analizującego wypływające powietrze.
e-niewiadoma
W leczeniu najważniejsze jest rzucenie palenia, co znacznie spowalnia proces chorobowy. Coraz popularniejsze e-papierosy również trzeba odstawić. Choć nie mają w sobie tyle szkodliwych substancji co papierosy tradycyjne, jednak nikotyna, którą zawierają również ma wiele szkodliwych działań. Tak naprawdę o wpływie e-papierosów na zdrowie będzie można coś powiedzieć dopiero za 30 lat, bo choroby związane z paleniem rozwijają się powoli. W leczeniu POChP na początku wystarcza stosowanie leków rozszerzających oskrzela i zwiększających pojemność płuc, dzięki czemu poprawie ulega komfort oddychania. W uzasadnionych przypadkach, przy częstych zaostrzeniach choroby stosuje się leki przeciwzapalne, wziewne steroidy. W bardziej zaawansowanych stadiach, gdy pojawia się niewydolność oddechowa, chory powinien oddychać tlenem, co umożliwia specjalny aparat – koncentrator tlenu. Następnym etapem jest aparatura wspomagająca oddychanie, czyli respiratory, które przez specjalną maskę, zakładaną na nos lub nos i usta, tłoczą powietrze z tlenem do płuc.
Według danych WHO w 2030 r. POChP będzie trzecią przyczyną zgonów. Wszystko przez to, że palenie papierosów to wciąż najczęstszy na świecie nałóg, a do tego społeczeństwa się starzeją. Nie możemy wszystkich uchronić przed POChP, uratujmy więc choć siebie.
Prof. Paweł Śliwiński z IV Kliniki Chorób Płuc Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie:
– POChP jest to choroba ludzi dorosłych spowodowana w 80 proc. przez palenie papierosów. Rozpoznajemy ją głównie u osób, które paliły przez 15–20 lat. Drugim istotnym czynnikiem ryzyka jest narażenie na wdychanie szkodliwych dymów i pyłów. Dlatego na POChP mogą zachorować ludzie, którzy nigdy nie wzięli papierosa do ręki, ale są biernymi palaczami, gotują na kuchni, zwłaszcza węglowej, albo wdychają miejski smog. Kolejną przyczyną zachorowań są częste infekcje dolnych dróg oddechowych, potocznie nazywane zapaleniem oskrzeli, i wreszcie u 1–2 proc. pacjentów u podłoża choroby leży czynnik genetyczny, polegający na niedoborze pewnego enzymu, który powoduje powstawanie zmian o charakterze rozedmy. Do niedawna częściej chorowali mężczyźni, ale teraz na POChP zapada coraz więcej kobiet. Jest to pokłosie zjawiska sprzed kilkudziesięciu lat, gdy palenie papierosów stawało się coraz bardziej popularne wśród pań.