W tej wąskiej grupie ulubionych świętych papieża Franciszka jest też bez wątpienia Jan XXIII. Dla Franciszka papież Roncalli nie należy do czasów archaicznych, jak dla większości z nas. Jego pontyfikat przypadał na młodość, pierwsze lata jezuickiej formacji Jorge Bergoglio. Można wręcz powiedzieć, że dzisiejszy papież należy do pokolenia Jana XXIII, tak jak my należymy do pokolenia Jana Pawła II. Świadectwem tego są choćby wspomnienia Franciszka z pogrzebu Angela Roncallego. Opisuje je tak, ja my opisalibyśmy pożegnanie z Janem Pawłem II, z najmniejszymi szczegółami, z wciąż żywą atmosferą tamtych wyjątkowych dni. „Ten, kto, jak ja, jest już w pewnym wieku – wspominał przed rokiem Franciszek w czasie audiencji dla rodaków Angella Roncallego z Bergamo – zachowuje żywe wspomnienie powszechnego wzruszenia, jakie zapanowało w tamte dni. Plac św. Piotra stał się sanktuarium pod gołym niebem, otwartym dzień i w nocy na wiernych wszystkich kategorii wiekowych i społecznych, zatroskanych o zdrowie Papieża i modlących się w jego intencji. Cały świat widział w Papieżu Janie pasterza i ojca”.
W istocie pogrzeb Jana XXIII przypominał pożegnanie z Janem Pawłem II. Było też „santo subito” i to wyrażone nie tyle przez ludzi na placu, lecz przez zgromadzonych wówczas na Soborze Watykańskim II biskupów z całego świata, którzy chcieli go kanonizować przez aklamację. Ostatecznie do tego nie doszło. Papież Roncalli doszedł na ołtarze drogą normalną. Na beatyfikację musiał czekać 37 lat. Tym niemniej na koniec również i w jego wypadku zadziałała presja „santo subito”. Choć bowiem od jego beatyfikacji minęło 14 lat, postulatorzy zajmujący się jego sprawą, nie zdołali udokumentować drugiego cudu, wymaganego do kanonizacji. Zamiast tego, w czerwcu ubiegłego roku wystąpili do Papieża „z pokorną i pełną rewerencji prośbą”, by na mocy piotrowej władzy dyspensował od wymaganego cudu i Jana XXIII kanonizował pro gratia, czyli „z łaski”. Zamiast cudu postulatorzy przedłożyli Franciszkowi cztery argumenty za kanonizacją „z łaski”. Po pierwsze, prawidłowy proces aż do beatyfikacji. Po drugie, Stolica Apostolska już do tej pory udzieliła wielu diecezjom na świecie pozwolenia na kult bł. Jana XXIII, dzięki czemu jego kult liturgiczny już teraz jest niemal równy kultowi świętego (bo kult błogosławionego ma zakres ograniczony, w wypadku Jana Pawła II na przykład pierwotnie był zawężony jedynie do Rzymu i Polski). Jako trzeci argument postulatorzy przytaczają wspomniany już postulat ojców soborowych. Czwarty to „niewątpliwa aktualność postaci i dzieła Jana XXIII”.
Papież Franciszek przystał na prośbę postulatorów. Zgodził się, i to zaledwie po kilku dniach, na kanonizację „z łaski”. Zapytany dlaczego, odpowiedział lakonicznie: bo Jan XXIII był święty. Zdaniem kard. Paula Pouparda, wieloletniego szefa Papieskiej Rady ds. Kultury, Franciszek nie mógł kanonizować Jana Pawła II, nie uznawszy wpierw świętości Jana XXIII, który był źródłem pontyfikatu Karola Wojtyły. Z kolei według słynnego biografa Jana Pawła II Bernarda Lecomte'a, Franciszkowi wadzi niezdrowy kult jednostki, jaki się miał wytworzyć wokół osoby Jana Pawła II, zwłaszcza wśród Polaków. Dlatego podwójna kanonizacja ma być takim antidotum na niedojrzały stosunek Polaków do ich rodaka. Osobiście sądzę, że prawda jest o wiele prostsza. Franciszek zgodził się na przyspieszoną kanonizację Jana XXIII, bo po prostu czuje do tego papieża wielką sympatię. Sam być może nie wystąpiłby z tą inicjatywą. Ale skoro go o nią poproszono, nie odmówił.
W świat poszła więc wiadomość, że Franciszek zaliczy Jana XXIII w poczet świętych bez cudu. A to oznacza, że albo na kanonizację nie godzi się niebo, albo że po prostu Angelo Roncalli nie ma rzeczywistego kultu, czyli, że nikt się już nie modli za jego wstawiennictwem. Jan XXIII nie zasłużył sobie na taką opinię i na świętość „z łaski”. Tym bardziej że pół roku później okazało się, że cuda owszem są, ale nie zostały sprawdzone. Ktoś nie dopełnił swoich obowiązków. Pośpiech w kanonizacji albo opieszałość jego postulatorów nie wyszły Janowi XXIII na dobre. Tym bardziej że Angelo Roncalli wbrew pozorom pozostaje postacią mało znaną. W opinii większości to po prostu Dobry Papież, dobroduszny starzec, nie do końca poważny.
Myślę, że przynajmniej po części zdaje sobie z tego sprawę sam Franciszek. Dlatego, kiedy przed rokiem spotkał się z pielgrzymką z Bergamo, postanowił zwrócić uwagę na mało znane aspekty jego osobowości. A konkretnie, że jego powszechnie znana dobroć nie wynika z jakiejś wrodzonej dobroduszności, ale jest konsekwencją długiej pracy nad sobą, samozaparcia, umartwiania własnego egoizmu. Powołując się na duchowy dziennik Jana XXIII, Franciszek przypomniał, że to oczyszczanie serca, które zaowocowało pokojem i dobrocią, realizowało się w sposób bardzo konkretny poprzez posłuszeństwo Kościołowi, wierne wypełnianie tej misji, którą w danym momencie zlecali mu przełożeni. Angelo Roncalli pozwalał, by inni kierowali jego losem, wierząc jednak niewzruszenie, że za tym wszystkim stoi Opatrzność, na którą się zdaje.
Mówiąc o Janie XXIII, Franciszek nie ukrywa swej fascynacji. Widać, że jest on dla niego ideałem lat młodzieńczych, który wciąż pozostaje żywy. Nieco inaczej Ojciec Święty wypowiada się o Janie Pawle II. Trudno tu mówić o entuzjazmie, choć Franciszek w pełni zdaje sobie sprawę ze świętości papieża Polaka i potrafi to przyznać. Najlepszym przykładem są tu opublikowane w tych dniach zeznania kard. Jorge Bergoglio na procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II. Ówczesny arcybiskup Buenos Aires rozpoczyna swe świadectwo o Janie Pawle II od pierwszego osobistego z nim spotkania, jakie miało miejsce na modlitwie różańcowej w Watykanie. – Miałem jasne poczucie, że papież modli się na poważnie – zeznał kard. Bergoglio. Kolejne spotkanie miało miejsce podczas drugiej podróży Jana Pawła II do Argentyny. – Na krótko rozmawiałem z Ojcem Świętym i tym razem uderzyło mnie jego spojrzenie, było to spojrzenie dobrego człowieka – oświadczył. W dalszej części papież opowiada o stosunku Jana Pawła II do swego rozmówcy. Był wolny od wszelkich uprzedzeń, wszystkich potrafił wysłuchać, na długo nosił w pamięci okoliczności spotkania. Argentyński purpurat wspominał również długie przygotowania Jana Pawła II do każdej Mszy, wypełnione modlitwą wstawienniczą. W swych zeznaniach przyznaje też, że modlitwa maryjna Ojca Świętego wywarła wpływ również na jego osobistą modlitwę. Kard. Bergoglio czyni tu aluzję do owej pierwszej modlitwy różańcowej z Janem Pawłem II, która skłoniła go do codziennego odmawiania całego różańca. Przyszły papież wspomina ponadto o heroizmie papieża Polaka w chorobie i umieraniu.
W podobny sposób również jako papież Franciszek wypowiada się o świętości Jana Pawła II. Bez entuzjazmu, ale rzeczowo. Jednym wyjątkiem, sprawą, w której Franciszek osobiście utożsamia się z Karolem Wojtyłą jest przesłanie Bożego Miłosierdzia. Franciszek mówił o tym podczas wielkopostnego spotkania z rzymskimi kapłanami. Przyznał, że to przesłanie dojrzewało w Janie Pawle II przez dłuższy czas i było prorocze. Dziś bowiem żyjemy właśnie w dobie wielkiego zapotrzebowania na miłosierdzie. Taki zdaniem Franciszka jest kontekst współczesnego Kościoła, a Jan Paweł II przygotował nas na jego przeżywanie.
Pomimo wielu podobieństw i wspólnych duchowych korzeni Jan Paweł II i Jan XXIII to jednak postaci bardzo różne. Jan Paweł II miał wizję, sięgał daleko do przodu. Przewidział upadek komunizmu, odrodzenie Kościoła przez młodzież, walkę cywilizacji życia z kulturą śmierci, konfrontację różnych tradycji religijnych. Jana XXIII było jedynie stać na małe kroki w nieznane, ale w pełnym zaufaniu do Opatrzności i Ducha Świętego. Papież Franciszek idzie w ślady Jana XXIII. Ufając Bogu czyni odważne choć małe kroki naprzód. Zaliczając go wraz z Janem Pawłem II w poczet świętych, daje go nam za wzór dzisiaj, gdy brak wyraźnych następców Jana Pawła II, wielkich wizjonerów, by ufnie iść na przód, nie wiedząc, co nas czeka jutro.