Plagiat polega na tym, że prezentujemy cudze dzieło jako własne. Może to przybrać formę przepisania całego fragmentu jakiejś pracy, artykułu, jednak bez zaznaczenia, że jest to cytat, bez podania autora. W polskim internecie jest wiele miejsc, gdzie można znaleźć gotowe wypracowania na różne tematy (część z tych serwisów jest płatna). Nauczyciele już w tej chwili potrafią nawet wskazać źródło, z którego została ściągnięta praca domowa.
Ściąga w sieci
Wiele dzieci nie zdaje sobie sprawy, że jest to problem. Nie rozumieją kwestii praw autorskich, pozostają na poziomie myślenia, że skoro coś jest technicznie możliwe (skopiowanie i wklejenie jakiegoś tekstu), jest to też moralnie dobre. Dlatego podstawą jest uświadomienie dziecku, że każdy tekst, obrazek czy prezentacja ma swojego autora, który jest ich właścicielem. Najłatwiej zademonstrować to na przykładzie. Poprośmy dziecko o narysowanie czegoś. Niech będzie to ładna, rozbudowana, staranna praca, która wymaga wiele wysiłku. Podpiszmy tę pracę cudzym imieniem i nazwiskiem. Poprośmy dziecko, żeby sobie wyobraziło, że ktoś wysłał ten obrazek na konkurs i dostał za niego nagrodę. Zapytajcie dziecko, jakby się w tej sytuacji czuło. Jest to dobrym wstępem do rozmowy o kwestii praw autorskich, tego, że każdy ma prawo, by jego praca była przedstawiana pod jego imieniem i nazwiskiem (lub pseudonimem, jak w wypadku np. niektórych blogów). Przypomnijmy, że nawet licencja, która nazywa się Creative Commons, pozwala na ściąganie, kopiowanie i prezentowanie pracy (a czasem nawet przerabianie jej) pod warunkiem odpowiedniego cytowania autora. W dyskusji może się pojawić kwestia źródeł, które są anonimowe. Na przykład jakiś artykuł pojawił się w internecie już tyle razy, że nie wiadomo, kto jest autorem. Inna możliwość to autor, który sam chce pozostać anonimowy. Możemy tłumaczyć, że elementarna uczciwość wymaga, by starać się znaleźć autora, a jeśli to niemożliwe, zaznaczyć to w swojej pracy. Nigdy nie przypisujmy sobie cudzych dzieł.
O plagiatach i uczciwości możemy mówić z dziećmi nie tylko przy okazji odrabiania zadań domowych, ale także w kontekście prowadzonych przez nich blogów. Jeśli wklejają cudze dzieła na swój blog, powinny zaznaczyć źródło. Natomiast tam, gdzie ustalenie autora jest niemożliwe, warto także to zaznaczyć.
Problem wiarygodności
Widziałam dość absurdalny obrazek. Zdjęciu korzenia imbiru towarzyszył tekst: „Czy wiesz, że możesz znacznie skrócić czas grypy wkładając sobie świeży imbir w ucho? Możesz mi wierzyć, jestem przypadkowym obrazkiem z internetu”. Przykład ten świetnie ilustruje problem. Internet z jednej strony daje dostęp do ogromu interesujących informacji, jednak często trudno jest ocenić ich jakość. W przypadku gdy szukamy informacji w encyklopedii, wiemy, że teksty te przeszły sito recenzji naukowej. Autorzy encyklopedii ręczą swym autorytetem naukowców za wiarygodność zawartych informacji.
Dla dzieci natomiast najpopularniejszym źródłem informacji jest Wikipedia. Trzeba pamiętać, że jest to dzieło tworzone przez ludzi z ulicy. Teoretycznie hasła są weryfikowane przez wielu różnych wikipedystów, nie jest to jednak w żadnym wypadku weryfikacja naukowa. Szczególnie w przypadku haseł na tematy tzw. kontrowersyjne Wikipedia zawiera dane wprowadzone tam przez autorów najbardziej aktywnych i wytrwałych.
Drugi problem z tym związany to fakt, że przy odrabianiu zadań domowych uczniowie najczęściej sięgają po wyniki, które pojawiły się na pierwszej stronie wyszukiwarki, po wpisaniu hasła. Czego warto dzieci uczyć? Weryfikowania informacji znalezionych w internecie. Zwykła, drukowana encyklopedia jest w tym bardzo pomocna. Dobrze wiedzieć, że także w internecie można znaleźć informacje naukowe na różne tematy – należy szukać artykułów publikowanych w czasopismach naukowych i udostępnianych elektronicznie. Czasem nawet sami rodzice czy nasi przyjaciele będący ekspertami w danej dziedzinie mogą pomóc ocenić jakość odnalezionych informacji.
Wiem, że tylko niektórzy nauczyciele są aż tak dociekliwi, by dokładniej sprawdzać jakość informacji wyszperanych przez uczniów. Jednak pamiętajmy, że wyrobienie nawyku weryfikowania informacji internetowych to inwestycja na przyszłość. Uczy samodzielnego myślenia, uczy zdrowego sceptycyzmu co do informacji pochodzących z bliżej nieznanych źródeł.
Dodatkowa zaleta niepoprzestawania na pierwszej stronie wyszukiwarki to odnajdywanie niebanalnych informacji i obrazów. Wielu nauczycieli naprawdę docenia fakt, że nie zobaczą po raz setny niemal identycznej prezentacji na dany temat, lecz coś nowego, bardziej kreatywnego.
Nie bójmy się gier
Gdy słyszymy hasło „gry komputerowe”, włączają nam się od razu lampki ostrzegawcze: uzależnienia, wchłonięcie przez wirtualny świat, kosztem relacji z przyjaciółmi i rodziną, rozdrażnienie i skłonność do otyłości wynikające z wielogodzinnego tkwienia przed ekranem, naśladowanie agresywnych zachowań, czemu często towarzyszy brak poczucia, że przemoc ma określone bolesne konsekwencje w świecie realnym. Zagrożeń jest naprawdę sporo, jednak gry komputerowe mogą nauczyć dziecko także wielu pożytecznych rzeczy.
Gry mogą rozwijać inteligencję oraz poprawiać zdolności emocjonalne. W większości gier mamy do pokonania kolejne poziomy o wzrastającym stopniu trudności. Podejmowanie wielokrotnych prób przejścia poziomu uczy dziecko radzenia sobie z frustracją. Wymaga to też użycia inteligencji, odejścia od sposobu rozwiązania problemu zastosowanego na poziomie niższym, wymyślenia nowej metody. Porzucenie standardowego rozwiązania rozwija kreatywność. Można ich szukać według haseł „puzzle” czy „gry logiczne”. Jednym z ciekawszych moich odkryć były gry typu „escape the room”, czyli ucieczka z pokoju. Generalna zasada polega na tym, że mając bardzo skąpe wskazówki, należy odkryć sposób otworzenia drzwi w grze i wyjścia z pokoju. Być może nie brzmi to bardzo zachęcająco, są to jednak fascynujące zagadki i łamigłówki. Inne łamigłówki wymagają wyszukiwania na obrazie określonych przedmiotów. Gdy odbywa się to na przykład po angielsku, dziecko nie tylko rozwija spostrzegawczość, lecz uczy się nowych słówek Co ciekawe, w internecie można znaleźć nawet klasyczne gry, takie jak sudoku czy grzybobranie. W grach zespołowych (rozgrywanych w sieci domowej lub internecie) dzieci uczą się z kolei myślenia strategicznego i współpracy w celu pokonania wroga lub rozwiązania problemu.
Istnieją także gry przygodowe z interesującą fabułą. Mogą one pomóc dzieciom docenić strukturę narracji wiele lat wcześniej, niż będą w stanie przeczytać swoją pierwszą powieść. W tym wypadku warto zapoznać się z fabułą gry, zanim ją dziecku kupimy. Musimy wiedzieć, jakich wartości uczy, czy bohater jest dobrym wzorcem osobowości dla dziecka?
W niektórych grach przygodowych dla maluchów pojawiają się pisane komentarze informujące o kolejnych zadaniach. Jest to okazja, by dziecku poczytać coś, co jest prawie jak książka, dzieci generalnie lubią zabawę z rodzicami. Czasem będzie to planszówka, czasem pogramy w piłkę, czasem możemy pograć w internecie.
Jak widać, nie trzeba demonizować gier. Kilka żelaznych zasad, o których należy pamiętać, to: przetestuj grę, zanim pozwolisz na nią dziecku. Pilnuj, by czas spędzony łącznie przed telewizorem i komputerem zamykał się w 1,5 godz. (maksimum 2 godz.) dziennie, kontroluj wpływ gry na dziecko – jeśli robi się rozdrażnione, lepiej skrócić czas, zmienić grę.