Logo Przewdonik Katolicki

Leczenie bez leku

Renata Krzyszkowska
Fot.

Symboliczna tabletka z cukru jest skuteczna jak prawdziwe leki? Może jest w tym trochę przesady, ale tylko trochę. Potwierdzają to najnowsze badania naukowe.

Od dawna wiadomo, że pacjenci przyjmujący placebo czują poprawę stanu zdrowia, jeśli sądzą, że zażyli prawdziwy lek. Najnowsze badania naukowców pokazały, że placebo działa nawet wtedy, gdy pacjent wie, że łyka tylko atrapę leku.

 

Skąd ta poprawa

Naukowcy z Harvard Medical School i z Beth Israel Deaconess Medical Center przeprowadzili badania na 66 pacjentach cierpiących na migreny. Każdy pacjent w czasie siedmiu ataków choroby przyjmował lek przeciwbólowy, którego substancją czynną jest rizatriptan albo placebo. Nikogo nie zdziwiło, że pacjenci, którzy przyjmowali lek i wiedzieli, że przyjmują farmaceutyk o potwierdzonej skuteczności, dobrze na niego reagowali, ból znikał. Wyniki pokazały, że pacjenci, którzy otrzymali placebo, sądząc, że to rizatriptan, reagowali tak samo dobrze jak pacjenci, którzy dostali prawdziwy lek, ale oznaczony jako placebo. Najciekawsze, że pacjenci, którzy dostali na ból głowy tabletki z placebo, z informacją, że to właśnie placebo, także odczuli poprawę, znacząco większą niż pacjenci, którzy nie przyjęli niczego. Co ważne, każdy pacjent został zapewniony, że podana mu tabletka na pewno pomoże. Zdaniem naukowców efekt placebo może odpowiadać nawet za połowę efektu terapeutycznego leku, gdyż sugestia, że lek będzie na pewno działał, może być równie skuteczna jak sam lek. Wyniki tych badań opublikowano w styczniowym numerze „Science Translational Medicine”.

W obiegowej opinii placebo to środek nieaktywny farmakologicznie, który wykorzystuje się, by na przykład wykazać, że badany nowy lek naprawdę działa. W badaniach klinicznych jednej grupie badanych podaje się testowany lek, a drugiej placebo. Próba jest podwójnie ślepa, co znaczy, że ani pacjenci, nie wiedzą, co dostają, ani lekarze nie wiedzą, co komu podają. Jeśli skuteczność w grupie, która otrzymała lek, jest wyższa niż w drugiej, która otrzymała placebo, to wiadomo, że lek działa. Placebo wcale nie musi być substancją nieczynną farmakologicznie. Efekt poprawy może wystąpić, jeśli podamy choremu lek pełnowartościowy, np. witaminę C, ale powiemy, że to środek przeciwbólowy, i u niektórych pacjentów rzeczywiście ból ustąpi.

 

Biseptol wciąż żywy

Skuteczność efektu placebo też nie jest taka sama, choćby podawane tabletki zawierały to samo stężenie substancji czynnej. Preferowana wielkość i kolor tabletki są uwarunkowane kulturowo. W Polsce skuteczność  jest większa, jeśli tabletka jest duża, biała, ma gorzki smak, co może mieć związek z tym, że przez długi czas całe rzesze Polaków często stosowały... biseptol, który właśnie tak wyglądał. Został on zapamiętany jako atrybut skutecznego farmaceutyku. Liczba tabletek także ma znaczenie. Jeśli trzeba pacjentowi podać 100 mg jakiejś substancji leczniczej, to bardziej skuteczne będzie podanie dwóch tabletek po 50 mg. Nawet jeśli podajemy placebo, to najczęściej skuteczniejsze będą dwie tabletki z cukru niż jedna. Skuteczność leku jest zawsze większa, kiedy poleca ją znany lekarz albo jest wyprodukowany przez bardziej renomowaną firmę. Aspiryna firmy Bayer wydaje się pacjentom skuteczniejsza, a więc silniej na nich działa niż lek o identycznym składzie, ale innego producenta. Pacjenci twierdzą, że ta pierwsza, jako oryginalna, jest lepiej oczyszczona, choć dziś wiele firm może już mieć równie dobrze oczyszczony produkt.

 

Zastrzyk kontra słodki płyn

Ważna jest także forma podania. Jeśli na przykład przyjmujemy lek przeciwbólowy, jego efektywność jest największa, gdy czynimy to w formie zastrzyku domięśniowego, potem dożylnie, podskórnie, następnie w kapsułkach, tabletkach, pigułkach i na końcu pod postacią płynu, przy czym płyn gorzki jest skuteczniejszy niż słodki. Zastrzyki dlatego działają najefektywniej, bo najbardziej bolą. Najmniej w ocenie pacjentów działają słodkie leki w płynie, bo ich zażycie jest przyjemne i nie kojarzy się z poważną terapią.

Mówi się, że cała historia medycyny to historia placebo. Naprawdę skuteczne terapie powstały dopiero w XX w., przedtem w większości leczenie opierało się bardziej na magii i niesprawdzonych do końca metodach niż na faktach. Przez setki lat leczono poprzez upuszczenie krwi, ciepłymi okładami, jadem dzikich zwierząt – np. jaszczurek albo czerwonych mrówek. Na zasadzie przypadku lub właśnie efektu placebo u niektórych chorych to działało. Jednym z pierwszych, który świadomie stosował w swojej praktyce placebo, był francuski psycholog i aptekarz Emil Coue, żyjący na przełomie XIX i XX w. Polecał on swoim klientom mieszankę mąki i cukru, jako skuteczny środek na wiele różnych dolegliwości. I działało! Placebo to nie tylko tabletka. Zdarza się, że pacjentów podłącza się do wyłączonej, a więc niedziałającej aparatury, na przykład wykorzystującej pole magnetyczne do rehabilitacji kończyn, a pacjenci, którzy o tym nie wiedzą i tak czują jej korzystne działanie. Placebo może być kawa bezkofeinowa – gdy zostanie wypita przez osobę myślącą, że zawiera kofeinę, rzeczywiście działa jak kofeinowa. Osobom uzależnionym od tytoniu podawano papierosy, nie informując, że nie zawierają nikotyny, i po ich wypaleniu głód nikotynowy znikał.

 

Grunt to zdecydowanie

W procesie leczenia liczy się miejsce, kontekst i otoczenie. Bardziej przekonująca jest dla pacjentów klinika uniwersytecka niż szpital powiatowy, nawet jeśli pacjent w obu placówkach otrzymał identyczne leczenie. W klinice zdrowieje się szybciej, bo wiara pacjenta w sukces jest większa. Wizyta prywatna u lekarza wydaje się skuteczniejsza niż w rejonowej poradni. Silnym czynnikiem leczącym jest dobra relacja lekarza z pacjentem i takie samo nastawienie całego personelu do pacjenta. Efekt placebo może dać także samo osłuchanie pacjenta, zmierzenie ciśnienia, postawienie diagnozy i wypisanie recepty. Wielu pacjentów już po zwykłej wizycie u lekarza może się poczuć lepiej. Jeśli trzech lekarzy przepisze pacjentowi placebo, ale pierwszy powie, że nie wie, co pacjentowi dolega, drugi że tylko podejrzewa, a trzeci zdecydowanym głosem postawi  diagnozę, to leczenie tego ostatniego będzie najskuteczniejsze, bo pacjent najbardziej w nie uwierzy. 

Stare lekarskie powiedzenie mówi, że najlepszy pacjent to taki, który jest zdrowy, ma pieniądze i chce się leczyć. Wielu pacjentów tylko wtedy czuje się dowartościowanych i dobrze potraktowanych, jeśli lekarz przepisze jakiś lek. W takiej sytuacji wielu lekarzy czuje, że wręcz nie wypada im odesłać pacjenta z kwitkiem. Przepisanie placebo wydaje się idealnym wyjściem. Najczęściej lekarze stosują placebo pod postacią leków homeopatycznych oraz preparatów witaminowych, np. na przemęczenie, gdy wcale pacjentowi nie brakuje witamin.

 

Efekt cytryny

Placebo działa nie tylko na choroby mające swe przyczyny w psychice. To nieprawda, że jeśli komuś pomogło placebo, to znaczy, że nie był chory, tylko sobie wmawiał. Placebo działa także na poziomie organicznym. Już w latach 70. ubiegłego wieku naukowcy wykazali, że placebo zażyte w celu uśmierzenia bólu inicjuje wydzielanie w mózgu opiatów endogennych o działaniu przeciwbólowym. To jest efekt fizjologiczny. Jak do tej pory nie udało się naukowcom określić grupy chorych bardziej od innych podatnych na placebo. W pewnym stopniu optymiści wydają się mieć więcej korzyści z takiego leczenia, ale ogólnie każdy może okazać się na nie wrażliwy. To prawdopodobnie przez efekt placebo powstało powiedzenie „jak pacjent chce żyć, to medycyna jest bezradna”. Lekarze wiedzą też, że przysłowie to można sparafrazować: „gdy pacjent nie chce żyć, to medycyna również jest bezradna”, bo oprócz efektu placebo znany jest też efekt nocebo, czyli pacjent otrzymuje w pełni skuteczny i sprawdzony lek, ale nie wierzy w jego działanie albo nie chce, by zadziałał, i lek rzeczywiście nie działa. Jeśli ktoś po aspirynie ma bóle żołądka, najprawdopodobniej dozna ich także, gdy zażyje placebo, myśląc, że to aspiryna.

Dlaczego placebo działa? Efekt placebo to klasyczny bodziec warunkowy. Jeśli raz posmakowaliśmy cytryny i wiemy, że ona jest kwaśna, ślinimy się nawet na sam widok tego owocu, bo spodziewamy się kwaśnego smaku. Biorąc leki i poddając się różnym terapiom, uczymy się, że one działają. Potem samo przeświadczenie, że zażywamy skuteczny lek, sprawia, że on rzeczywiście działa. Potęga sugestii jest niezbadana. Jak widać proces leczenia to jedna z nielicznych sytuacji, w której dobrze jest dać się oszukać, a łatwowierność może się opłacać.

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki