Logo Przewdonik Katolicki

Poznać i uwierzyć miłości

ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TCHR
Fot.

Znakiem miłości nie jest tęcza, ani nawet wielkie serce, ale znakiem miłości jest krzyż. W czasie spotkania w Buenos Aires w 1987 r. Jan Paweł II skupił uwagę i wzrok uczestników Dni Młodzieży na tym właśnie znaku.

Podejmujemy odczytywanie przesłania Jana Pawła II do ludzi młodych, to znaczy do nas wszystkich, którzy byliśmy, jesteśmy i chcemy być Pokoleniem JPII. Początkiem przesłania, które przekazał nam błogosławiony papież jest opisanie wspólnoty – uczestnictwa – nadziei. To bardzo znaczące, że papież personalista, zwraca uwagę najpierw na wymiar wspólnotowy osoby. Przełamuje w ten sposób – albo przynajmniej wskazuje na możliwość przełamania – myślenie indywidualistyczne, grożące egoizmem. Pokazuje, że być człowiekiem, to być we wspólnocie, wchodzić w relacje na zasadzie uczestnictwa. Uczestnictwo to zarazem filozoficzne imię solidarności. To zarazem opisanie prawdy o człowieku, a z prawdy rodzi się nadzieja. Te proste słowa zyskują dziś swoje znaczenie.

Okazuje się bowiem, że po dobie kolektywizacji i urowniłowki wielu wydaje się, że jedynym modelem przeżywania człowieczeństwa jest skrajny indywidualizm – liczy się moje „ja”, ważne są moje korzyści, moje interesy. Budowanie więzi jest wtórne, niekonieczne, trwałość tych więzi wydaje się być ograniczeniem wolności. Archipelag samotnych egoistów nie otwiera się na horyzont nadziei. Wionie z niego chłodem i kalkulacją, w której trudno szukać miłości. Kolejne Światowe Dni Młodzieży Jan Paweł II zorganizował pod hasłem: „Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam” (1 J 4, 16).

 

Zadumać się nad miłością

O tym, że warto nad miłością się zadumać Jan Paweł II przekonywał od wielu lat, od początku, od swojego towarzyszenia duszpasterskiego ludziom przeżywającym miłość oblubieńczą. W dramacie-medytacji Przed sklepem jubilera Adam, swoisty interpretator zdarzeń i słów, powie:

„Nie ma sprawy, która bardziej niż ona leżałaby na powierzchni ludzkiego życia, i nie ma też sprawy, która bardziej od niej byłaby nie­znana i tajemnicza. Rozbieżność między tym, co leży na po­wierzchni, a tym, co jest tajemnicą miłości, stanowi właśnie źródło dramatu. Jest to jeden z największych dramatów ludzkiej egzy­stencji. Powierzchnia miłości ma swój prąd, […] czasami zawrotny tak, że porywa ludzi, porywa ko­biety i mężczyzn. Porwani myślą, że wchłonęli całą tajemnicę mi­łości, a tymczasem nawet jej jeszcze nie dotknęli. Są przez chwilę szczęśliwi, bo mniemają, że dotarli do granic egzystencji i wydarli wszystkie jej tajniki, tak że nie pozostało już nic. Tak właśnie: po drugiej stronie tego uniesienia nie pozostaje nic, poza nim jest tyl­ko nic. A nie może, nie może pozostać nic! Słuchajcie, nie może. Człowiek jest jakimś continuum, jakąś całością i ciągłością — więc nie może pozostać nic!” (K. Wojtyła, Przed sklepem jubilera). Pierwsze pytanie dramatu – najbardziej podstawowe i fundamentalne – to pytanie o trwanie miłości, o szukanie jej przystani, o niezniszczalność tego, co jest nie tylko uczuciem, ale co – jak zauważa Jubiler – ma ciężar gatunkowy człowieka.

To pytanie o ocalenie miłości nieuchronnie wiąże się z pytaniem o jej istotę, o to, czym ona jest. Karol Wojtyła pisał zatem: „Miłość to nie jest przygoda. Ma smak całego człowieka. Ma jego ciężar gatunkowy. I ciężar całego losu. Nie może być chwilą. Wiecz­ność człowieka przechodzi przez nią” (Przed sklepem jubilera). Czym zatem jest „smak człowieka”, o który pytał poeta? W całej myśli o człowieku Karola Wojtyły – Jana Pawła II, najkrócej ujmując można stwierdzić, że człowiek jest obrazem Boga. A Bóg bytuje w sobie na sposób daru, to znaczy jest nieustannie pulsującym darem Osób Ojca, Syna, Ducha Świętego. To właśnie sprawia, że Bóg jest miłością. Jakie to ma znaczenie dla rozumienia człowieka? No właśnie to, że człowiek nie może do końca zrozumieć samego siebie, jeśli nie spotka miłości, nie uczyni jej w jakiś sposób swoją własną.

 

Nie można żyć bez miłości

O tej prawdzie przekonywał Jan Paweł II w swojej programowej encyklice, o tym też przekonywał młodzież przybywającą do Buenos Aires na Światowe Dni Młodzieży w stosownym Orędziu: „pragnę przypomnieć wam myśl, którą wyraziłem w mojej pierwszej encyklice: ‘Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa’ (Redemptor hominis, 10). Jakże wielką wagę posiada owa rzeczywistość dla młodych, przeżywających okres szczególnej odpowiedzialności i nadziei, kształtowania osobowości, precyzowania tego, co najważniejsze, ideałów i projektów życiowych, okres poszukiwania prawdy, a także dążenia do prawdziwego szczęścia. Jest to czas, w którym człowiek odczuwa największą potrzebę akceptacji i wsparcia, kiedy najbardziej pragnie być wysłuchany i kochany” (Orędzie Ojca Świętego Jana Pawła II
do młodzieży całego świata z okazji II Światowego Dnia Młodzieży).

Jan Paweł II wyraźnie zaznaczył ową przepastną różnicę wydobytą w dramacie Przed sklepem jubilera: rozbieżność między tym, co leży na po­wierzchni, a tym, co jest tajemnicą miłości: „Dobrze wiecie w głębi waszych serc, że zadowolenie, jakie niesie powierzchowny hedonizm, jest przelotne i pozostawia w duszy tylko pustkę; że zamykanie się w twierdzy własnego egoizmu to wielka iluzja; że obojętność i sceptycyzm sprzeciwiają się wzniosłym dążeniom do bezgranicznej miłości; że pokusy przemocy i ideologie negujące Boga prowadzą tylko w ślepe zaułki”. Te słowa zasługują na mocne zauważenie, na intensywną lekturę. Te słowa mogą być kluczem do aktualnych dyskusji na temat miłości w małżeństwie i „miłości” poza związkami małżeńskimi. W czasie, gdy piszę te słowa, odpryskiem w internecie przebiega dyskusja wokół miłości, jaką otaczane jest dziecko w małżeństwie i w związkach partnerskich. Oczywiście, że istnieją małżeństwa, w których miłość osób nie jest realizowana, ale to jest błąd w sztuce, to jest odstępstwo od normy, to nie jest prawdziwe małżeństwo. Małżeństwo bowiem nie jest wyłącznie instytucją czy prawnym kontraktem, ono jest „wspólnotą życia i miłości”, jak to określił Sobór Watykański II. Jeśli zabraknie miłości, nie ma wspólnoty, nie ma małżeństwa w jego prawdzie. To, co proponuje tzw. związek partnerski jest patologią miłości, zawsze, ze swej istoty. W tym wypadku brak autentycznej miłości nie jest odchyleniem od normy, ale jest spatologizowaną normą. „Zamykanie się w twierdzy własnego egoizmu to wielka iluzja” – mówi Jan Paweł II, mówi to także dzisiaj, bardzo dobitnie.

 

Miłość uczłowiecza

W tym samym Orędziu można przeczytać: „Pamiętając o tym, że człowiek nie może żyć i nie może być zrozumiany bez miłości, wzywam was wszystkich, byście wzrastali w człowieczeństwie, byście przyznawali absolutne pierwszeństwo wartościom duchowym, byście przeobrażali się w ‘nowych ludzi’, coraz pełniej uznając i przyjmując w waszym życiu obecność Boga, który jest Miłością; Ojca, który odwiecznie miłuje każdego z nas, który stworzył nas dla miłości, który tak bardzo nas umiłował, że wydał swego Syna Jednorodzonego na odpuszczenie naszych grzechów, abyśmy mogli się z Nim pojednać, abyśmy żyli zjednoczeni z Nim w miłości, która nie ma końca. Światowy Dzień Młodzieży ma więc przygotować nas wszystkich na przyjęcie daru Bożej miłości, która nas kształtuje i zbawia”. Warto zatrzymać się także i przy tych słowach. Miłość uczłowiecza – to mówi Jan Paweł II. Przy czym nie chodzi tu o to, że czyni nas ona bardziej ludzkimi, że humanizuje, że nadaje cechy i znamiona wrażliwości ludzkim działaniom. Miłość sprawia, że stajemy się ludźmi, przechodzimy z niebytu do istnienia, miłość jest tchnieniem Boga, które daje życie.

A Bóg angażuje się w to uczłowieczenie bardzo konkretnie i aktywnie. On jest Miłością i odwiecznie miłuje. On stworzył nas dla miłości, On z racji miłości posłał swego Syna, On jedna nas ze sobą w imię miłości. Tak objawiona nam miłość Boga pokazuje swoją istotę – jest miłością daru i ofiary, nie dąży do tego, aby zaspokoić czyjeś potrzeby, pragnienia, roszczenia, jej sensem jest bycie darem dla drugiego. W perspektywie takiej miłości bledną wszystkie zdania konstruowane wokół tematu: „kochamy się i mamy prawo…”. Miłość nie mówi o prawie, a tym bardziej o roszczeniu. Miłość nie szuka swego…

Dlatego znakiem miłości nie jest tęcza, ani nawet wielkie serce, ale znakiem miłości jest krzyż. W czasie spotkania w Buenos Aires w 1987 r. Jan Paweł II skupił uwagę i wzrok uczestników Dni Młodzieży na tym właśnie znaku: „Naszemu dzisiejszemu spotkaniu przewodzi ten wielki krzyż […] który w Niedzielę Zmartwychwstania wręczyłem grupie młodzieży, z tymi oto słowami: ‘Umiłowani młodzi, u kresu Roku Świętego powierzam wam znak tego roku jubileuszowego: krzyż Chrystusa. Ponieście go w świat jako znak miłości, którą Pan Jezus umiłował ludzkość’. […] Oczekuję od was przede wszystkim tego, że odnowicie swą wierność wobec Jezusa Chrystusa i Jego odkupieńczego krzyża. Pomyślcie, sama odkupieńcza ofiara Chrystusa odnawia się sakramentalnie w każdej Mszy św., także tej, która jest być może odprawiana właśnie blisko waszego domu, szkoły, czy pracy. Nie, Jezus nie przestał ingerować w nasze dzieje! Nie! On żyje! I wciąż pragnie odnaleźć każdego z nas, abyśmy, o ile to możliwe, łączyli się z Nim każdego dnia w Eucharystii, i z duszą w stanie łaski, oczyszczoną ze wszystkich grzechów śmiertelnych, przystępowali do Komunii św.” (Jan Paweł II, Rozważanie podczas Czuwania Modlitewnego, Buenos Aires, 11 kwietnia 1987).

 

Eucharystia szkołą miłości

Miłość prowadzi do tajemnicy Eucharystii. Eucharystia jest szkołą miłości. Dlatego Jan Paweł II nie wahał się zachęcać nawet do codziennego w niej uczestnictwa. Współczesna antropologia dobitnie podkreśla, że osoba realizuje się w relacji wobec innych, gdy zwraca się ku niej, istnieje dla niej, przekraczając krąg własnego jestestwa. Bytując w relacji do drugich, upodabnia się do więzi, która tworzy Osoby w Trójcy Świętej. Brak tych relacji oznacza – w konsekwencji – zagładę osoby, jej samounicestwienie. Miłość jest w tym kontekście wzajemnym dawaniem siebie, jest budowaniem wspólnoty osób. I dlatego żadna miłość wzorowana na samym tylko pragnieniu czynienia dobrze, na robieniu swego, na działalności humanitarnej, nie dorówna miłości, która jest zaszczepiona w Bogu.

Ojciec Święty podkreślał zarazem, w sposób bardzo realistyczny, że wiara w miłość nie jest łatwa ani banalna: „Wiara w miłość Boga nie jest łatwa: wymaga osobistego poświęcenia, nie zadowala się egoistycznymi pobudkami i pozornym spokojem sumienia, nie pozostawia serca obojętnym, ale sprawia, że staje się ono szlachetne, wolne i braterskie; że jest wolne od takich form zniewolenia, jakimi są nieuporządkowane życie seksualne, narkomania, przemoc, żądza władzy i posiadania. Wszystko to pozostawi w końcu tylko pustkę i niepokój i przeszkodzi w realizacji prawdziwej miłości i osiągnięciu szczęścia”.

Miłość, sama w sobie, w swojej strukturze, czy też w swojej prawdzie, jest miłością wolną. Wolność jest tutaj związaniem się prawdą o człowieku, o jego godności, o godności drugiego człowieka. Człowiek, który kocha, wie, że nie wolno mu zniewolić drugiej osoby, nie wolno mu zniewolić samego siebie, wybierając doznanie przyjemności, za które trzeba zapłacić poniżeniem, zejściem do poziomu poniżej ludzkiego. Znowu, nie sposób nie dostrzec, jak bardzo te słowa kontrastują z absurdalnym i uwłaczającym rozumności człowieka sloganem o tzw. wolnej miłości, której sensem jest zniewolenie drugiego człowieka i zniewolone poddanie się własnym instynktom. „Wolna miłość” jest zniewolonym użyciem. Miłość, która wie, że nie wolno jej przekreślić godności człowieka, nie żąda nic dla siebie, ona się daje w darze. Dar jest kategorią, która niejako weryfikuje prawdziwość miłości. Osoba ludzka staje się prawdziwie osobą na miarę swojej miłości, wyrażając to zdolnością darowania siebie, a zarazem zapomnienia o sobie i gotowością bycia darem dla innych. Oznacza to zarazem, iż miłość jest działaniem autentycznie wyzwalającym człowieka, jest wychodzeniem ku prawdziwemu życiu i wyzwoleniem od wszystkiego, co naznaczone może być znamieniem śmierci. Eucharystia, nazywana „Sakramentem miłości” jest istotnie świadectwem i uobecnieniem miłości Jezusa do człowieka. Jest podkreśleniem faktu, że Jezus Chrystus jest substancjalną miłością Boga do świata, miłością, która nieustannie poświęca się.

To poświęcenie nie znajduje granic, a jeśli je znajduje, przekracza je bezwzględnie. „Niechaj miłość do Chrystusa czyni was zdolnymi do miłości wobec wszystkich ludzi, gdyż ‘jeśliby ktoś mówił: 'Miłuję Boga', a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi’ (1 J 4, 20)”.

 

Sakrament braterstwa

W tym kontekście warto przypomnieć, że Eucharystia jest nazywana sakramentem powszechnego braterstwa. W tym sformułowaniu zawiera się przede wszystkim pierwszorzędne wspomnienie Boga braterskiego, który nas zbiera, gdyż pragnie być Bratem wszystkich. Jego miłość oznacza wymóg miłości niechrześcijan i chrześcijan, ponad barierami etnicznymi i kulturowymi oraz rasowymi. Tak bardzo charakterystyczny dla Ewangelii wymóg miłości do wrogów – to tylko pozornie nieludzki wymóg, ale to w gruncie rzeczy – najwyższa cecha człowieczeństwa. Jest to miłość miłosierna, a miłosierdzie winno stać się „dynamiką osiową każdego chrześcijańskiego życia we wszystkich wymiarach, zarówno zbiorowych, jak i indywidualnych” (R. Coste, Sakrament społeczności braterskiej).

Podstawą miłości jest sprawiedliwość – stąd uprzywilejowane miejsce kształcenia w sprawiedliwości (synod biskupów, 1971 r.). Wartość sprawiedliwości i miłości stanowią o próbie i dynamice powszechnego braterstwa – jest ono ukierunkowane w stronę nowego społeczeństwa, które być może zostanie zrealizowane dopiero w wieczności, poza wymiarem historii. Ch. De Foucauld następująco sformułował zadanie chrześcijańskie: „usilnie starć się, aby poprzez okoliczności własnego życia, stawać się bratem uniwersalnym, otwartym na każde spotkanie, na każdą radość, na każde cierpienie i każdy przyrost autentycznego człowieczeństwa. Naśladuje w tym Tego, który w sposób doskonały jest Bratem uniwersalnym – w oczach wiary” (za: R. Coste, Sakrament społeczności).

I na koniec jeszcze słowa, które Jan Paweł II wypowiedział w niewielkim Drohiczynie, w czasie nabożeństwa ekumenicznego w 1999 r. Są one jak „nowy hymn o miłości”.

„Miłość jest jedyną siłą, która otwiera serca na słowa Jezusa i na łaskę Odkupienia.

Jest jedyną siłą zdolną do tego,

by nas skłonić do dzielenia się po bratersku tym wszystkim,

czym jesteśmy i co mamy z woli Chrystusa.

Ona jest potężnym bodźcem do dialogu,

w którym słuchamy siebie

i poznajemy siebie wzajemnie.

Miłość otwiera na drugiego człowieka,

stając się tym samym podstawą ludzkich relacji.

Uzdalnia do przekraczania bariery własnych słabości i uprzedzeń.

Oczyszcza pamięć,

uczy nowych dróg,

otwiera perspektywę prawdziwego pojednania,

którego istotnym owocem jest wspólne dawanie świadectwa Ewangelii,

tak bardzo potrzebnego współczesnemu światu”.

(Przemówienie podczas nabożeństwa ekumenicznego, Drohiczyn, 10 czerwca 1999)

To miłość ma więź społeczną, tworzy najbardziej i najpełniej relacje międzyludzkie. Bardziej niż programy integracyjne, programy gospodarcze czy edukacyjne. Oczywiście, Jan Paweł II mówiąc te słowa, miał konkretne odniesienie – jedność  Kościoła, ale ta jedność jest i ma być znakiem jedności ogólnoludzkiej.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki