Logo Przewdonik Katolicki

Między widłami Dunajców

Ks. Piotr Gąsior
Fot.

Obok Chrzanowa i Mszany Dolnej Nowy Targ to trzecia miejscowość diecezji krakowskiej, która może się szczycić oficjalnym patronatem orędownika z niebios nad całym miastem.

 

Od zawsze Katarzyna

Parafia, która powstała w Nowym Targu na początku XIV w. od samego początku była poświęcona opiece św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Podobnie miejscowość, kiedy w 1346 r. Kazimierz Wielki nadawał jej prawa miejskie na prawie królewskim, od razu miała tę świętą za swą opiekunkę. W akcie lokacyjnym czytamy m.in.: „Ponadto nadajemy rzeczonemu miastu naszemu jarmark raz do roku na święto świętej Katarzyny dziewicy na przeciąg 8 dni, na który wolno będzie przybywać wszystkim bez żadnej opłaty i cła i przez 8 dni dowolnie handlować”. Miejscowa poetka Wanda Szado-Kudasikowa ułożyła na ten temat nawet specjalny, krótki, lecz piękny w swej wymowie, wiersz pt. W Mieście:

 

Między widłami Dunajców

legło Miasto – gród stary

z pięknym rynkiem, ratuszem

i śpiewem dzwonów z wież Fary.

 

Stąd święta Katarzyna

z palmą męczeństwa w dłoni

ludzi, mienia i domów

od zła wszelkiego wciąż broni.

 

Mijają wieki. Dunajec

jak kiedyś wody swe toczy.

Z ołtarza miłośnie patrzą

patronki przedobre oczy.

 

Na uwagę – jak podkreśla obecny ks. proboszcz Marian Wanat – zasługuje fakt, że nawet w okresie wojującego komunizmu herb miejski nie został pozbawiony akcentów związanych ze świętą. Znikła wprawdzie jej postać, ale zachowano atrybuty męczeństwa: koło i miecz. Wizerunek całej osoby powrócił do herbu dopiero po roku 1989.

 

Zgodnie do Watykanu

Obecnie w Nowym Targu jest aż sześć parafii. Każda z nich ma inne wezwanie, ale wszystkie swymi korzeniami sięgają kościoła macierzystego ku czci św. Katarzyny, znajdującego się przy ul. Kościelnej 1. Dzięki wspólnej inicjatywie władz kościelnych (wszystkich proboszczów i dziekana dekanatu nowotarskiego) oraz świeckich (Rady Królewskiego Miasta Nowy Targ i jego burmistrza) kard. Stanisław Dziwisz mógł skierować oficjalną petycję do watykańskiej Kongregacji Kultu i Dyscypliny Sakramentów o nadanie patronatu św. Katarzyny całemu miastu. Nie bez znaczenia była również postawa wiernych praktycznie z całego Podhala. Kult św. Katarzyny dało się bez trudności potwierdzić, a częste odwiedziny kościoła (również ze względu na  zapoczątkowaną jeszcze za posługi proboszczowskiej ks. M. Łukaszczyka wieczystą adorację) są rzeczywiście zwyczajem codziennym. Po rozpatrzeniu niniejszej inicjatywy rzymskie władze kościelne przychyliły się do przedłożonej prośby i z dniem 8 października 2011 r. ustanowiły – jak napisano – „Świętą Katarzynę Aleksandryjską, dziewicę i męczennicę, za patronkę i orędowniczkę u Boga Miasta Nowy Targ”.

 

Egipt by się nie powstydził

Córka króla Kustosa ze starożytnej Aleksandrii w Egipcie jest czczona w Polsce co najmniej w dwustu kościołach i kilkunastu miejscowościach. Odpusty przebiegają mniej lub bardziej uroczyście. Można rzec, że i nowotarski (zawsze 25 listopada) nabiera coraz większego kolorytu. Tegorocznej głównej Mszy św. odpustowej będzie przewodniczył arcybiskup częstochowski Wacław Depo, a koncelebransami, oprócz kapłanów nowotarskich, mają być księża jubilaci: złoty – ks. Mieczysław Łukaszczyk (były proboszcz) oraz srebrny – ks. Stanisław Chlebek (wieloletni wikariusz). Ciekawym pomysłem podzielił się ks. Andrzej Fryźlewicz, dzięki czemu miłym darem od parafii dla wszystkich uczestników odpustu będą okolicznościowe pierniki w kształcie św. Katarzyny rozdawane przez dziewczęta ubrane w stroje uszte na wzór królewskich szat patronki. Wierni będą także mieli okazję oddać cześć relikwiom świętej, które parafia przechowuje w dwóch pozłacanych relikwiarzach. Natomiast w ołtarzu głównym wszyscy zebrani zobaczą (w niektóre dni w tym samym miejscu wyeksponowany jest bł. Jan Paweł II) duży obraz świętej z palmą w prawej dłoni, mieczem u pasa i koroną królewską na głowie.

 

oraz na apli lub w ramce:

 

 


 

Do kapłaństwa w czasach PRL-u

Z ks. kanonikiem Marianem Wanatem, proboszczem parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Nowym Targu, rozmawia ks. Piotr Gąsior.

 

 

Jak to było z Księdza powołaniem?

– Po maturze zdanej w Oświęcimiu, gdzie uczęszczałem do liceum, złożyłem dokumenty i stosowne opinie do seminarium duchownego w Krakowie. Zostałem przyjęty. I zaraz potem otrzymałem „prezent” w postaci drugiego powołania. Tym razem chodziło o bilet do wojska...

 

Do jakiej jednostki?

– Kleryków umieszczano w trzech miejscach. Na początku w Szczecinie, a następnie w Brzegu  lub Bartoszycach. Na zmianę, aby nowi poborowi nie spotykali się z tzw. starym wojskiem. Za dużo by się od razu dowiadywali. Moja zasadnicza służba wojskowa w Ludowym Wojsku Polskim w czasach PRL-u miała się zrealizować w Bartoszycach niedaleko Lidzbarka Warmińskiego, a od północy niedaleko granicy z Rosją, czyli ówczesnym Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich.

 

Było ciężko?

– Oprócz ćwiczeń wojskowych starałem się uczyć. Czasami wykorzystywałem nawet wolne chwile na poligonach. Mieliśmy zgodę Episkopatu na zdawanie egzaminów eksternistycznie. Wyskakiwało się więc na przepustkach np. do „Hosianum” (seminarium duchowne diecezji warmińskiej) w Olsztynie i zaliczało kolejne działy filozofii. Pamiętam nieżyjącego już ks. prof. Mariana  Borzyszkowskiego, który dawał nas, kleryków żołnierzy, innym alumnom studiującym stacjonarnie za wzór. Nie mieliśmy indeksów, ale profesorowie wystawiali nam zaświadczenia. Po powrocie do cywila, czyli do seminarium, na ich podstawie zrobiono nam wpis zdanych przedmiotów. I mieliśmy prawo „przeskoczyć” po ukończeniu pierwszego roku formacyjnego od razu na rok trzeci.

 

 Dłużyło się Księdzu w wojsku?

– Chyba jak większości. Odsłużyłem swoje. Dokładnie 720 dni. Moje wyjście do cywila przypadło na 17 października 1978 r., czyli dzień po wyborze na papieża naszego krakowskiego kardynała Karola Wojtyły. Na tzw. fali (dla niewtajemniczonych chodzi o metr krawiecki, który się odcinało dzień po dniu, czekając na wyjście do rezerwy) mieliśmy znamienny napis – parafrazę dzieła Adama Mickiewicza – „Wolności, ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił / i siedmiuset dwoma dniami wojska opłacił”.

 

Ale ostatecznie święcenia stały się faktem...

– Dla mnie tak. Było to już trzydzieści lat temu, w roku 1983. Warto przy tej okazji przypomnieć, że od 1957 r. w Ludowym Wojsku Polskim odbyło służbę wojskową ok. 3 tys. kleryków. W 1980 r. zwolniono wszystkich do cywila. I większość powróciła do seminariów, aby zostać kapłanami.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki