Logo Przewdonik Katolicki

O seminarium w koszarach

ks. Andrzej Szczepaniak
Fot.

Jeszcze ćwierć wieku temu mianem największego seminarium duchownego w Polsce określano jednostki wojskowe, w których zasadniczą służbę wojskową odbywali klerycy. Historia wcielania alumnów do wojska w czasach Polski Ludowej zaczyna się w 1959 r., kiedy to władze komunistyczne, łamiąc porozumienia zawarte z Kościołem w 1950 r., zaczęły powoływać do służby wojskowej kleryków z...

Jeszcze ćwierć wieku temu mianem największego seminarium duchownego w Polsce określano jednostki wojskowe, w których zasadniczą służbę wojskową odbywali klerycy. Historia wcielania alumnów do wojska w czasach Polski Ludowej zaczyna się w 1959 r., kiedy to władze komunistyczne, łamiąc porozumienia zawarte z Kościołem w 1950 r., zaczęły powoływać do służby wojskowej kleryków z różnych seminariów duchownych zarówno diecezjalnych, jak i zakonnych.



Do roku 1964 klerycy byli rozproszeni po różnych jednostkach wojskowych. Bywało tak (relacjonują to również sprawozdania dowódców dla Ministerstwa Obrony Narodowej), że potrafili wzbudzić sympatię kadry i żołnierzy służby zasadniczej. To zaś sprawiało, że mieli oni pozytywny wpływ na kadrę zawodową i żołnierzy. Nierzadko też katechizowali potajemnie rodziny wojskowe. Ten sposób odbywania służby wojskowej przez kleryków nie podobał się zbytnio ówczesnym władzom, które w 1965 roku podjęły decyzję o stworzeniu specjalnych jednostek wojskowych podlegających bezpośrednio Ministerstwu Obrony Narodowej, a ściśle Głównemu Zarządowi Politycznemu Wojska Polskiego. Powstały wówczas tzw. jednostki kleryckie w Brzegu Opolskim, Bartoszycach i Szczecinie. Tę ostatnią zlikwidowano w 1973 roku, a po pierwszej pielgrzymce Ojca Świętego Jana Pawła II do Polski, w czerwcu 1979 roku, zlikwidowano również jednostkę w Brzegu. Jednostka bartoszycka istniała do wiosny 1980 r., a służbę wojskową w latach 1959-79 odbyło w niej łącznie 2874 kleryków.

"Cywile"


Wspomniane jednostki tworzyli nie tylko klerycy. Od 30 do 45proc. składu osobowego jednostek stanowili żołnierze, których nazywano "cywilami". Dowództwo używało terminu: "żołnierze, członkowie Koła Młodzieży Wojskowej". Rekrutowali się oni z socjalistycznych organizacji młodzieżowych, głównie ZMS-u. Byli to najczęściej odpowiednio przeszkoleni w zagadnieniach religijnych aktywiści polityczni. Zdarzały się sytuacje, że z klerykami służyli nawet kryminaliści. Zadaniem "cywilów" było donoszenie na kleryków, rozbijanie jedności między nimi oraz propagowanie idei państwa ateistycznego. O tym, jak istotny był pobyt "cywili" wśród kleryków, świadczy dobitnie fakt, że musieli oni stanowić 1/3 każdej drużyny i odpowiednio wszystkich oddziałów. Podobnie było z zamieszkaniem w izbie żołnierskiej. Kiedy tylko 3-4 żołnierzy udawało się do jakiejś pracy, robiono wszystko, by wśród nich był zawsze "cywil".
Za sprawą "jednostek kleryckich" ówczesne władze chciały wywierać nacisk na biskupów, a jednocześnie represjonować Kościół. W 1959 r. wcielono po raz pierwszy do wojska również kleryków z gnieźnieńskiego seminarium, a decyzję tę motywowano "wrogimi wypowiedziami biskupa Bernackiego". Przez cały okres istnienia wspomnianych jednostek służyli w nich klerycy z Gniezna i Warszawy. Była to forma represji wymierzona bezpośrednio w osobę księdza Prymasa, kard. Stefana Wyszyńskiego. Nie brano bowiem do wojska kleryków ze wszystkich seminariów, licząc na to, że wzbudzi to respekt biskupów wobec władzy, a jednocześnie osłabi jedność Kościoła w Polsce. Innym celem było również skłócenie przełożonych kościelnych, zakłócenie i zmniejszanie naboru do seminariów, a w dalszej perspektywie likwidacja najmniejszych seminariów, wprowadzanie poczucia zagrożenia i niepewności u przełożonych seminaryjnych, kleryków i kandydatów do kapłaństwa. Największe "powodzenie" miały seminaria tych diecezji i zakonów, których biskupi czy przełożeni zakonni "byli wrogo ustosunkowani do władzy ludowej". Liczbę poborowych-kleryków zwielokrotniono w okresie obchodów Millennium Chrztu Polski, chcąc w ten sposób "odpowiedzieć" na słynny "List Biskupów Polskich do Biskupów Niemieckich".

Wbrew indoktrynacji


Celem powoływania kleryków do wojska nie była troska o obronność kraju, lecz przede wszystkim odwodzenie alumnów od kapłaństwa, a jeśli taki skutek był nieosiągalny, to próbowano wówczas uczynić z nich ludzi posłusznych władzy. Celem było też "trwałe pogłębianie krytycyzmu wobec dogmatów", "osłabienie przekonań światopoglądowych", "przekonywanie o aspołecznym charakterze zawodu księdza", "spowodowanie rezygnacji z kontynuowania nauki w seminariach duchownych" (wytyczne szefa Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego, gen. W. Jaruzelskiego). Skutki tych działań okazały się wręcz przeciwne. Świadczą o tym fakty i dokumentacja w Ministerstwie Obrony Narodowej. Doświadczenie służby wojskowej w systemie totalitarnym powodowało bowiem to, że w alumnach pogłębiała się jeszcze bardziej niechęć do systemu społecznego opartego na przemocy, kłamstwie i bezbożnictwie. W obliczu represji klerycy umacniali się w powołaniu. Stawiane jest czasem pytanie: "Ilu nie wróciło do seminarium?". Dokładne dane z tamtego okresu pokazują, że po dwóch latach zwyczajnej formacji w seminariach odchodziło z nich więcej alumnów niż po dwóch latach służby wojskowej. Ten stan rzeczy stał się źródłem niepokoju dla władz PRL, o czym świadczą dokumenty Głównego Zarządu Politycznego Ludowego Wojska Polskiego. Zastanawiano się, jakie działania podjąć, by zwiększyć skuteczność indoktrynacji. Działania te prowadzone były pod kierownictwem gen. Wojciecha Jaruzelskiego, szefa GZP.
Klerycy w jednostkach wojskowych byli poddawani indoktrynacji marksistowskiej przez tzw. zajęcia polityczne, w wymiarze kilkakrotnie większym niż w jednostkach zwykłych, a także zaplanowanej odpowiednio pracy wychowawczej, prowadzonej przez dobraną kadrę zawodową. Oficerowie polityczni i działacze Towarzystwa Krzewienia Kultury Świeckiej ukazywali młodym ludziom różne kompromitujące wydarzenia z historii Kościoła oraz bieżące, stronniczo je interpretując i starając się wzbudzić niechęć do wiary. Nie pozwalano jednocześnie na to, by w koszarach posiadać więcej niż dwie książki, co miało osłabić intelektualnie kleryków, którzy mimo to potrafili zaskakiwać wykładowców swą wiedzą.

Nielegalna modlitwa


W koszarach klerycy przygotowywali się bardzo świadomie do kapłaństwa. Starali się kształtować swój charakter, pamiętając o praktykach życia religijnego. Niezwykle ważna była wspólna modlitwa, którą podejmowano każdego wieczoru. W październiku modliliśmy się także na Różańcu, w maju odmawialiśmy Litanię do Matki Bożej, w czerwcu Litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a w czasie Wielkiego Postu odprawialiśmy Drogę krzyżową. Te praktyki były zwalczane, a uczestniczących w nich kleryków karano oficjalnie nie za modlitwę, lecz, jak to ujmowano obłudnie: "za zakłócanie czasu po capstrzyku". Każda sala żołnierska miała wypracowaną swoją praktykę. My gromadziliśmy się zaraz po obiedzie. Było trochę zamieszania, więc udawało nam się w tym momencie wspólnie modlić. W każdą niedzielę czytaliśmy obrzędy Mszy św. oraz odpowiednie fragmenty z Pisma Świętego. Te praktyki religijne miały ogromny wpływ na naszą duchowość i zachowanie jedności. Nasi księża opiekunowie ciągle powtarzali: "Jeśli nie będziecie jedno, zginiecie". Nasza wspólna modlitwa była nielegalna według dowództwa, bo jak mówiono, wojsko to instytucja świecka. Oficer polityczny powiedział nam kiedyś nawet: "Jak wyjdziecie na przepustkę, to idźcie do kościoła i tam się wymódlcie za kilka tygodni, a tu nie wolno".
Na prośbę kard. Stefana Wyszyńskiego, kard. Bolesław Kominek, arcybiskup metropolita wrocławski zorganizował w Brzegu specjalne duszpasterstwo dla kleryków. Działało ono przy kościele pw. św. Mikołaja, a opiekę nad klerykami roztoczyli: ks. prob. Zbigniew Bąkowski, ks. wik. Bolesław Robaczek i śp. ks. prałat Jan Janowski. Księża ci, swoim optymizmem, kapłańską postawą i wielkim oddaniem, wpłynęli na formację do kapłaństwa wielu roczników kleryków.
Eksperyment służby wojskowej alumnów okazał się dla władzy ludowej całkowitym niepowodzeniem politycznym i moralnym. Zawiązane natomiast między nami więzi przyjaźni, budowanej na wspólnym koszarowym doświadczeniu, są kontynuowane od tamtego czasu. Co roku nasza grupa kapłanów "Rezerwa 1975" z Brzegu spotyka się na terenie diecezji naszego pochodzenia i posługi. Z okazji obchodzonej w tym roku 30. rocznicy wyjścia z koszar i powrotu do seminarium, zebraliśmy się 26 września br. w bliskim naszemu sercu kościele pw. św. Mikołaja w Brzegu na dziękczynnej Eucharystii.

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Andrzej
    30.06.2016 r., godz. 15:22

    swietlica to kaplica a kosciol swietlica,takie wspomnienia ja mialem z wojsja z jednostki Jw -1495,ale trzymalem sie wiary mojej a zyl jeszcze Drogi Ojciec kosciola Kard.Wyszynski,wiec bylem twardy w swoich przekonaniach.przezylem na wlasnej skorze,na zajeciach politycznych ,jak plk Urbaniak z tej jednostki ustawial nas przeciw pogladam Wyszynskiego.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki