Niewykluczone, że i tej soboty trapiły go myśli o uchodźcach, którzy zaginęli w drodze. Dosłownie dzień wcześniej poszła na dno kolejna łódź. Tym razem 130 uchodźców udało się uratować, ponad 50 utonęło, w tym kilkanaścioro dzieci. Jakby mało już było trumien, w tym również białych, które oczekują jeszcze na pogrzeb po poprzedniej katastrofie z 3 października, gdy u wybrzeży Lampedusy zaginął mały statek, którym płynęło 500 migrantów. 150 uratowano. Pozostali utonęli. Ich ciała wciąż wypływają na powierzchnię ody. Do tej pory wydobyto 319. Włoskie władze pokazały przedmioty osobiste, które mieli przy sobie rozbitkowie. Dokument tożsamości. Zdjęcia najbliższych. Święty obrazek. Niektóre z ofiar to uciekający przed nędzą czy prześladowaniami chrześcijanie. Z Erytrei czy Somalii. Zapewne o nich myślał papież Franciszek, kiedy figura Matki Bożej Fatimskiej dolatywała z Portugalii do Rzymu. Im poświęcił swój aktualny wpis na Twitterze: „Panie zmiłuj się nad nami. Tak często zaślepia nas nasze wygodne życie i nie potrafimy dostrzec tych, którzy umierają obok nas. ”.
Groza Fatimy
Taki jest bezpośredni kontekst wizyty Matki Bożej Fatimskiej w Watykanie. Kontekst, od którego trudno abstrahować. I tym można by tłumaczyć przygnębienie na obliczu Franciszka. Trzeba jednak pamiętać, że dla każdego papieża spotkanie z Matką Bożą Fatimską było wydarzeniem bolesnym. Każdy z nich, od pierwszych dni pontyfikatu, znał przecież treść trzeciej tajemnicy fatimskiej, zapowiedź wielkich prześladowań i ataku na Namiestnika Chrystusa. Nieodparcie musiało się nasuwać pytanie: „Czy to ja, Panie?”. W roku 2000, kiedy Jan Paweł II zamknął w koronie Maryi kulę, która przeszyła jego ciało, mogło się wydawać, że fatimska wizja już się wypełniła i należy do przeszłości. Tak sądził wówczas kard. Joseph Ratzinger. Kiedy kilka lat później został papieżem i sam pielgrzymował do Fatimy, myślał już inaczej. Przyznał, że wizja zawarta w orędziu fatimskim jeszcze się nie wyczerpała. W tym czasie on sam, jako papież, znajdował się pod szczególnie ostrym obstrzałem mediów, środowisk wrogich Kościołowi, a nawet niektórych nurtów kościelnych. Kiedy dziś nowy papież staje przed Matką Bożą Fatimską, może być już pewny: tak to ja, Panie. Każdy z ostatnich papieży był atakowany. A atak ten będzie tym silniejszy, im poważniej traktuje swoją misję. Również w pontyfikacie Franciszka „miesiąc miodowy” dobiega końca. Kiedy zabierze się za reformowanie Kościoła i nawracanie świata, napotka na opór, narazi się światu, który jeszcze go toleruje, bo głośno bije się w piersi, a grzesznikom pokazuje tylko miłosierne oblicze.
Nic więc dziwnego, że z okazji Dni Maryjnych w Roku Wiary, Franciszek chciał się spotkać z Matką Bożą Fatimską. Nie z jedną z kopii tej figury, które peregrynują po świecie, ale oryginałem, w którym Jan Paweł II złożył pamiątkę swego bólu i ran. Ta oryginalna figura Maryi z Fatimy rzadko opuszcza sanktuarium, a jeśli już, to na krótko, jak tym razem. Pani Fatimska gościła w Watykanie tylko jedną dobę. Przywieziono ją normalnym samolotem liniowym z Portugalii na lotnisko Fiumicino niedaleko Rzymu. O przeprawę przez Wieczne Miasto postarało się włoskie lotnictwo wojskowe, które Maryję (z Loreto) ma za patronkę. Podstawiono jeden z najnowocześniejszych helikopterów, który gwarantował przeprawę we wszystkich możliwych warunkach. Madonna była w lepszych rękach niż sam papież, gdy podróżuje po Włoszech wojskowym helikopterem.
Spotkanie z papieżami
W Watykanie jako pierwszy powitał Maryję papież senior. Jego rezydencja w byłym klasztorze Mater Ecclesiae znajduje się opodal lądowiska dla helikopterów. Procesja z Maryją zawitała więc najpierw do jego domu. Dzięki temu Benedykt XVI miał sposobność do krótkiej modlitwy prywatnej. Prywatny charakter miała bowiem cała pierwsza część wizyty Matki Bożej Fatimskiej w Watykanie. Była przeznaczona na osobistą modlitwę obu papieży. Bez wątpienia mieli o czym rozmawiać. Franciszek modlił się w Domu św. Marty. Potem Maryja peregrynowała po placu św. Piotra. Czekało tam na nią 60 tys. pielgrzymów, którzy przybyli do Rzymu na obchody Dni Maryjnych, czyli jednego z ostatnich etapów Roku Wiary. Był on poświęcony różnym formom pobożności maryjnej. Nie chodziło o same ceremonie. Kiedy Benedykt XVI pisał list ogłaszający Rok Wiary, całą tę inicjatywę oparł na Maryi, wskazał Ją jako przykład. Teraz na zakończenie Roku Wiary znowu do Maryi powracamy, bo jak tłumaczył abp Rino Fisichella, odpowiedzialny w Watykanie za organizację tych wydarzeń, wierze, która nie jest maryjna, po prostu czegoś brakuje. Ujawnił on również, że początkowo nikt nie myślał o dominacji wątku fatimskiego w Dniach Maryjnych. Miało to być święto różnych form pobożności maryjnej, różnych sanktuariów. Już jednak sam wybór daty spotkania, 13 października – rocznica ostatniego objawienia w Fatimie – a także życzenie papieża, by do Watykanu sprowadzić cudowną figurkę, skoncentrowały uwagę uczestników na tym najbardziej dramatycznym objawieniu ubiegłego wieku.
Powitanie i Różaniec na placu
Od godziny 16.00 figurka Matki Bożej Fatimskiej peregrynowała po placu św. Piotra. Dla podkreślenia rangi wydarzenia eskortowali ją gwardziści szwajcarscy i żandarmeria watykańska. Na ostatnim etapie, gdy na plac przybył już Franciszek, figurkę nieśli sediari, a zatem mężczyźni, którzy dawniej nosili papieską lektykę. Wpatrzony w Maryję, niezwykle poważny papież poprowadził nabożeństwo maryjne. W medytacji zachęcał, abyśmy uświadomili sobie trzy prawdy, których uczy nas Maryja. Przede wszystkim, że Ona rozwiązuje to, co grzech na świecie związał i poplątał. Tym samym pokazuje nam, że dla Boga i Jego miłosierdzia nie ma sytuacji tak poplątanych czy zagmatwanych, których On nie mógłby rozwiązać. Drugi element to wiara wcielona. Maryja uwierzyła i tym samym obdarzyła ciałem Jezusa. Również i nasza wiara ma prowadzić do podobnego wcielenia. Ma się przerodzić w czyn. Bóg potrzebuje naszych rąk i naszych serc. Dajmy się Jemu prowadzić – apelował papież. W trzecim punkcie medytacji Franciszek zwrócił uwagę na pielgrzymowanie wzorem Maryi, aż po krzyż, również w chwilach trudnych, w chwilach ciemności. Po zakończeniu nabożeństwa maryjnego figura Matki Bożej Fatimskiej opuściła plac św. Piotra i została przetransportowana do podrzymskiego sanktuarium maryjnego Divino Amore. Tam, w łączności z papieżem, został odmówiony Różaniec. W modlitwie tej uczestniczyło dziesięć innych sanktuariów z różnych stron świata, w tym Jasna Góra, które łączyły się z Rzymem za pośrednictwem łączy telewizyjnych. Franciszek pozostał w Watykanie. Nagrał jednak wideoprzesłanie, które zostało wyemitowane na rozpoczęcie Różańca. Zwrócił w nim uwagę na spojrzenie Maryi. Wyraża ono więcej niż słowa, a niekiedy je zastępuje. Ona patrzy jak matka – mówił Franciszek – z czułością, miłosierdziem, miłością. W chwilach utrudzenia mówi tym spojrzeniem: „odwagi synu, Ja ciebie wspieram”. Po grzechu zaś: „Wstań, idź do mego Syna”. W Divino Amore Franciszek zawierzył też Maryi autentyzm naszej wiary: „Spraw, byśmy nie byli chrześcijanami na pokaz, lecz umieli zakasać rękawy, by wraz Twym Synem budować Jego królestwo” – modlił się papież.
Pod Twoją obronę
Czuwanie przed Matką Bożą Fatimską w sanktuarium Divino Amore trwało całą noc. O 7.00 Maryja znów powróciła helikopterem do Watykanu. Najważniejszym wydarzeniem tego drugiego dnia maryjnego święta w Roku Wiary było zawierzenie świata Niepokalanej. Papież dokonał tego na zakończenie Eucharystii sprawowanej na placu św. Piotra. Akt zawierzenia wyszedł spod jego pióra. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami abp. Fischielli, nie była to uroczysta konsekracja-poświęcenie świata Maryi, ale właśnie zawierzenie, modlitewne oddanie się pod opiekę Jej wstawiennictwa, co dobrze odzwierciedla maryjną duchowość Franciszka.
W homilii Franciszek wyprawił nas z Maryją w drogę. Pokazał, jak aplikować w życiu prawdy, których Maryja jest uosobieniem. Poczynając od tego, by pozwolić się Bogu zaskoczyć. Jak Maryja, która nie mogła się spodziewać, że zostanie Matką Zbawiciela, ale przyjęła i wypełniła powierzoną Jej misję. „Czy pozwalam się Bogu zaskoczyć, jak to uczyniła Maryja, a może zamykam się w moich zabezpieczeniach, w moich planach” – pytał Franciszek w obliczu Matki Bożej Fatimskiej. Dobrze wiemy, że dla niego samego decyzja konklawe była wielkim zaskoczeniem. Zaskoczeniem bywa też dla wielu z nas nowatorski, niespodziewany styl pasterzowania nowego papieża. A zatem zarówno on, jak i wielu z nas, może od razu wypróbować naszą otwartość na Boże niespodzianki. Dlatego właśnie nie mogło zabraknąć tych fatimskich dni w Watykanie, nie tyko w ramach Roku Wiary, ale także na samym wstępie tego niezwykłego i trudnego do przewidzenia pontyfikatu.