Logo Przewdonik Katolicki

Człowiek z manipulacji

Łukasz Kaźmierczak
Fot.

Rozmowa z dr. hab. Sławomirem Cenckiewiczem rozmawia Łukasz Kaźmierczak.

Człowiek z nadziei polskim kandydatem do Oscara. Zasłużenie?

Niezasłużenie, bo to przede wszystkim bardzo słaby od strony artystycznej film. Jakby drugorzędną jest tutaj kwestia historycznych fałszerstw. W każdym razie ja trzymam kciuki za doskonały film Agnieszki Holland Gorejący krzew, którego Czesi zgłosili do Oscara. Film fantastyczny, prawdziwy, przejmujący, klimatyczny, ze świetnymi zdjęciami, szeroką perspektywą i historycznym detalem. Warto porównać te dwa filmy, aby przekonać się jak upadł Wajda jako reżyser i jak słaby film o Wałęsie zrobił. 

Po obejrzeniu Człowieka z nadziei stwierdził Pan, że każdy fragment życiorysu Wałęsy został sfałszowany.

– Tak. Prawie zupełnie jak w rzeczywistości. W tym życiorysie – jak często śmiejąc się, powtarzam – zgadza się chyba jedynie data urodzenia. Cała reszta jest przedmiotem manipulacji i mitologizacji. Wajda idzie dalej, bo stara się fryzować nawet to, co wiemy o Wałęsie i jego czasach oficjalnie, np. moment zakończenia przez niego strajku 16 sierpnia 1980 r. Wałęsa jest ukazany jako ktoś, kto z miejsca zrozumiał swój błąd i proklamuje strajk solidarnościowy. W rzeczywistości szamotanina i akcja ratowania strajku przez Alinę Pienkowską, Annę Walentynowicz i Ewę Ossowską trwała blisko dwie godziny. Ze strony Wałęsy to był akt zdrady, przede wszystkim kolegów z Wolnych Związków Zawodowych i tych, którzy poszli za Stocznią Gdańską i również proklamowali strajki. 

Kluczowa jest oczywiście scena z podpisaniem słynnych „jakichś papierów”.

– Śmieszna w gruncie rzeczy, no i nieprawdziwa. Śmieszna, bo Wałęsa mówi w niej coś o podpisywaniu protokołu i konstytucji PRL. Nieprawdziwa, bo towarzyszy temu bicie ludzi i przemoc. Wałęsa sam wielokrotnie mówił, że przemocy i presji na nim nikt nie wywierał. No i ciąża Danuty... Wajda ukazuje słabość Wałęsy w zderzeniu z SB w kontekście brzemiennej Danuty, który w czasie zatrzymania Lecha rodzi syna. W rzeczywistości syn Wałęsów urodził się dwa miesiące wcześniej!

Człowiek z nadziei miał być także odpowiedzią Wajdy na książkę Cenckiewicza i Gontarczyka…

– Jedną z wielu. Wajda nie krył irytacji z powodu rzekomego ataku IPN na Wałęsę. Zaczął więc mówić, że w filmie pokaże jak było naprawdę. A pokazał nieprawdę, obrażając przy tym wiele znaczących postaci Sierpnia ’80 i „Solidarności” z Anną Walentynowicz i Aliną Pienkowską na czele. Nie mówiąc już o milionach ludzi, którzy tworzyli „Solidarność”. W opowieści Andrzeja Wajdy cały ten wysiłek  dźwiga jeden człowiek – Lech Wałęsa.

Wałęsa ratuje robotnika przed gąsienicami czołgu, milicjantka karmi piersią dziecko Wałęsów – widzowie wyjdą z kina z takimi scenami w tyle głowy.

– To kompletna bzdura. Wałęsa nigdy nie brał udziału w walkach czy manifestacjach ulicznych. I sam to wielokrotnie akcentował. Potwierdzają to także liczne dokumenty. Zresztą w całej brutalnej rozgrywce ze strajkującymi w Grudniu ’70 był człowiekiem dyrekcji stoczni, który na dodatek już 14 grudnia odbył swoje pierwsze spotkanie z funkcjonariuszami SB, a 15 grudnia był aż trzy razy w Komendzie Miejskiej Milicji Obywatelskiej. Nawet podczas manifestacji porannej 15 grudnia – bardzo krwawej – objawił się w oknie komendanta MO, starając się uspokoić nastroje manifestantów. Nikt go słuchać nie chciał, poleciały więc kamienie i wyzwiska: „świnia”, „szpicel”, „zdrajca”.    

A może tak właśnie powinno się robić film fabularny? To przecież nie jest dokument historyczny.

– Zgoda, ale Człowieka z nadziei przedstawia się niemalże jak paradokument, a przynajmniej dzieło, które powstało w zgodzie z faktami. Stąd akcentuje się zatrudnienie rządowego konsultanta historycznego – prof. Andrzeja Friszke. Przygotowano nawet specjalny pakiet edukacyjny z gotowymi scenariuszami lekcji w oparciu o fałszywy film Wajdy. Wreszcie, sam Wajda reklamował swój film jako prawdę, którą każdy powinien poznać.   

Koniecznie musimy także wspomnieć o wątku Anny Walentynowicz...

Wajdowska pani Ania to karykatura Anny Walentynowicz. Ukazał ją jako klakierkę Wałęsy, która cieszy się ze zniszczenia strajku po trzech dniach! Jej wielkość, jej zasługa, jej dumny przydomek „Anna Solidarność” czerpie przede wszystkim właśnie z tego niesamowitego aktu odwagi w dniu 16 sierpnia, kiedy stanęła w obronie strajku zakończonego przez Wałęsę. Później była organizacja Mszy św. w stoczni co również Wajda przypisał Wałęsie. Zgroza!   

Za Walentynowicz pojawia się za to nowa bohaterka – niejako „podmieniona” Henryka Krzywonos.

– Tak, cechy „Anny Solidarność” – upór, twardość, antykomunizm, wyczucie sytuacji, zmysł organizacyjny, spory wpływ na strajk – przypisano w filmie Henryce Krzywonos. Nagle pani Henryka kręci strajkiem, podczas gdy w rzeczywistości nie odegrała w nim większego znaczenia, poza 16 sierpnia, kiedy zarzuciła Wałęsie zdradę za zniszczenie strajku. To też zresztą podretuszowano w filmie.

Wiele osób uważa, że głównym atutem filmu jest rola Roberta Więckiewicza – łącznie z opiniami, że jest on nawet lepszy od „oryginału”.

Wielkość Więckiewicza objawia się tutaj przede wszystkim wielkością i kunsztem parodysty. W tym zgadzam się z Wałęsą Więckiewicz z Wajdą zrobili z niego idiotę i bufona. Znajoma z Kanady, który była na tamtejszej premierze Człowieka z nadziei, napisała w e-mailu, że ten film powinien być reklamowany jako komedia. Święte słowa. To komedia, która nie buduje ani autorytetu Wałęsy, ani tym bardziej „Solidarności” i Polski.

Zatem wyszło z tego wszystkiego nieśmiertelne: „Jest prawda czasu i prawda ekranu”?

Dokładnie tak. I żeby się przypodobać na Zachodzie Wajda pozbawił Wałęsę nawet religijności nie ma Lecha Wałęsy śpiewającego pieśni, klęczącego przed Cudownym Obrazem w Częstochowie. Film jest nieudolną i nieuświadomioną parodią Wałęsy i kompromitacją „Solidarności”. To nawet mnie smuci, bo przy wszystkich moich zastrzeżeniach do Wajdy, myślałem że potrafi on robić filmy. A tu taka klapa.  

Pańska riposta na film Wajdy?

– Patrząc na zalew kłamstwa i ordynarnej propagandy, która z prawdą historyczną nie ma nic wspólnego, postanowiłem napisać nową, mam nadzieję, że ostatnią książkę o Wałęsie. Bezpośrednim impulsem był film Wajdy, który nawet pojechałem obejrzeć na festiwal do Wenecji. Nawet tytuł książki nawiązuje do filmu Wajdy: Wałęsa. Człowiek z teczki. Jest to moje całościowe spojrzenie na Wałęsę – nie ma co ukrywać, że jest ono zdecydowanie negatywne i krytyczne. Analizuję w niej kolejne etapy życia Wałęsy – od dzieciństwa, poprzez przeprowadzkę do Gdańska, Grudzień ‘70 i Sierpień ‘80, aż po czasy nam współczesne. To postać tragiczna. Człowiek, który nie potrafił nigdy wziąć na siebie odpowiedzialności – najpierw porzucił ciężarną kobietę i wyparł się syna, a potem, kiedy już uwikłał się we współpracę z SB i zdradę kolegów, nigdy nie potrafił z tym mentalnie zerwać. W tym sensie Wałęsa jest człowiekiem głęboko niesuwerennym, jakby nie sobą. Męczy go wprawdzie robak sumienia, ale różne „dzieła” w rodzaju Wajdy w gruncie rzeczy nie pozwalają mu się przyznać, nie pozwalają na rachunek sumienia, choć był kilka razy w życiu już blisko.

Blisko?

– Jesienią 1980 r. mówił, że jest człowiekiem bardzo grzesznym, który niesie na swoich plechach ogrom bólu, który staje przed Matką Bożą i błaga o łaskę wybaczenia. I później, w 1992 r., kiedy mówił, że z Grudnia ‘70 nie wyszedł czysty... I niedawno, kiedy wierzgał, ale wyznał, że podpisał coś, że teraz zrobiłby inaczej... Ale zawsze kiedy tak mówi, odzywa się chór fałszywych obrońców, jakby szarpiących go za rękaw i krzyczących: „Nie przyznawaj się!”. Film Wajdy jest właśnie taką próbą, może już ostateczną, powstrzymania Wałęsy przed stanięciem w prawdzie. To straszne, kiedy mówiąc w dniu swoich 70. urodzin, kto go odwiedził, z uśmiechem na ustach powiedział, że był i „kpt. Graczyk, który go zwerbował”. Dramat przekuty jakby w żart, za którym kryje się niesłychana niemoc.  

 


Dr hab. Sławomir Cenckiewicz – historyk i publicysta, były pracownik Instytutu Pamięci Narodowej. Zajmuje się historią opozycji antykomunistycznej w PRL i polską emigracją polityczną. Autor prawie stu publikacji naukowych, popularnonaukowych i źródłowych m.in.

Anna Solidarność. Życie i działalność Anny Walentynowicz na tle epoki (1929–2010), Lech Kaczyński. Biografia polityczna 1949–2005, głośnej, napisanej wspólnie z Piotrem Gontarczykiem SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii, a także najnowszej, która właśnie trafiła do polskich księgarń Wałęsa. Człowiek z teczki.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki