Logo Przewdonik Katolicki

"A odnalazł się"

Bp Krzysztof Zadarko biskup pomocniczy diecezji ko
Fot.

Łamanie wszelkich stereotypowych zachowań charakterystycznych dla ówczesnego świata semickiego w tej przypowieści (np. oczekiwanie od ojca swojej części spadku, nieoprawdopodobne wybiegnięcie ojca z domu na przywitanie syna, odmowa ojcu przez starszego syna wejścia na ucztę, nieprzywitanie ojca właściwą fomułą, etc.) pozwala utwierdzić się w przekonaniu, że mamy do czynienia z wyjątkowym przekazem.

To odpowiedź Boga na szemranie faryzeuszy i znawców Pisma na widok niespodziewanych zachowań Jezusa wobec ewidentnych grzeszników. Odpowiedź jest zaskakująca, niełatwa, niezrozumiała, ale jakże świeża i przez to zmuszająca do rewizji religijnych przekonań. Faryzeusz, uczony w Piśmie i starszy brat to postaci dobrze znane, wręcz symbole zamknięcia w świecie religijnych wyobrażeń o grzesznikach i zbawieniu, bez radości z czyjegoś powrotu, bez oczekiwania na ich powroty, bez tęsknoty miłości. To życie ludzi po staremu, niosących „hańbę egipską“ – niewoli i tęsknoty za nią, smakujących w rutynowych, ale za to pewnych nawykach, zalęknionych przed nowością miłości, karmiących się „manną“ przyzwyczajeń. To życie ludzi nieczujących, że są nowym stworzeniem i dawno „dawne już minęło“. Dla takich Pascha jest niepotrzebna. Natarczywe pragnienie Boga, aby odnaleźć tych, którzy zginęli, staje się centrum Ewangelii. Zaginiony i zdezorientowany jest nie tylko grzesznik, ale też jego sędzia, jego duchowy kierownik. Syn zdumiony jest niespodziewanym widokiem ojca wydającego ucztę po jego powrocie, faryzeusze nie umieją sobie poradzić z gorszącym widokiem posiłków Jezusa z celnikami i grzesznikami. Motyw nawrócenia marnotrawnego syna albo inaczej miłosiernego Ojca skupia naszą uwagę nie tylko na pragnieniu Ojca, aby syn powrócił, ale na postanowieniu syna, by „zabrać się i pójść do ojca“. I to nie z najczystszej intencji, raczej ze zwykłej biedy i głodu. Okazuje się, że to wcale nie musi być złe. Miłosierdzie nie jest więc wzruszającym przeżyciem na widok czyjejś nędzy, nawet popartym szybkim uczynkiem wsparcia w potrzebie, lecz tęsknotą za zaginionym, by powrócił w nasze szeregi, do naszej rodziny, do naszej grupy, kręgu znajomych i przyjaciół, do Kościoła. Taka tęsknota działa, a owocem tego działania jest wyjście ze stanu śmierci i zagubienia. Nic dziwnego, że wybucha wówczas nieopisaną radością. A to wszystko dzieje się niezależnie od dotychczasowej historii życia grzesznika, przyznania się i wyznania winy, w tym też wydawać by się mogło oczywistych przeprosin i obietnic poprawy. Dialog usprawiedliwienia marnotrawcy z ojcem dzieje się gdzieś w przestrzeni ich serc. Słowa „Ojcze zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie....“ są ważne, ale nie stają się warunkiem powrotu. Wystarczy tęsknota z obydwu stron, jest tak wielka, że przerasta dotychczasowe normy, nawet zasłużone i sprawdzone, oczywiste, przecież oparte na Świętych Pismach. Nie do pomyślenia dla pobożnych, lepiej wiedzących, zawsze wiernych i ciągle oczekujących w zamian uznania i nagrody. Tęsknota taka jest możliwa, gdy „skosztujemy wszyscy, jak dobry jest Pan Bóg“, a „kosztowanie“ odbywać się będzie na kolanach przed Jego Obliczem, gdy w Wielkim Poście „pojednamy się z Bogiem“. To czas pozostawiania za sobą starych przyzwyczajeń, niepasujących do Ewangelii wyobrażeń o religii, o pobożności, jakże często niepozbawionych przecież uzasadnionych racji. Czas rezygnacji z szemrania – broni ludzi bez wyobraźni miłosierdzia.

 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki