Ks. Marcin Sadownik, wikariusz parafii św. Wita w Tuliszkowie, wraz z młodzieżą prowadzi portal internetowy http://www.mlodziparafianie.pl. Zamieszczane tam treści służą promocji pozytywnych zachowań. Poniższy tekst napisała współtworząca portal Edyta, która dźwiga ciężki bagaż życiowych doświadczeń. Cieszmy się, że jedno ma już za sobą; ufamy, że bezpowrotnie.
Z wyboru na trzeźwo
Witaliśmy nowy rok 2011. O północy, oprócz fajerwerków, strzelały korki butelek z musującym winem... Noc sylwestrową spędziłam w gronie najbliższych znajomych. Był to sylwester wyjątkowy, przede wszystkim dlatego, że właśnie wtedy, po raz pierwszy od dawien dawna, brałam udział w imprezie bezalkoholowej. Stół zastawiliśmy potrawami, które sami przygotowaliśmy. Rozmawialiśmy, żartowaliśmy, słuchaliśmy muzyki, zajadaliśmy się przysmakami; do tego karaoke, tańce, trochę telewizji. Kilka minut po północy – noworoczny spacer po okolicy, połączony z bitwą na śnieżki. Zabawa trwała od godz. 20 do 8 rano.
Teraz już wiem, że można bawić się godzinami bez kropli alkoholu. Wiem również, że wskutek działania napojów wyskokowych zabawa kończy się znacznie szybciej... W pamięci uczestników powstaje tzw. czarna dziura, pozostają (niestety u niektórych) wyrzuty sumienia. Jestem przekonana, że niemała liczba moich rówieśników chciałaby spróbować, jak to jest bawić się bez alkoholu. Niestety, boją się sprzeciwić innym, tylko po to, by nie spadły ich notowania w towarzystwie. Też tak myślałam i stąd pewność powyższego twierdzenia... Strach przed brakiem akceptacji w kręgu znajomych był o wiele silniejszy i głośniejszy niż wewnętrzny głos, który podpowiadał wielokrotnie: popełniasz błąd! To nie ta droga! Pozostając w jakimś amoku, traktowałam niepijących rówieśników, którzy potrafili się do tego publicznie przyznać (np. na forum internetowym), jako osoby podejrzane, dziwaczne, nawet tchórzliwe. Jednocześnie w głębi serca podziwiałam ich, imponowało mi ich męstwo. Dziś wiem, że nie tracili w oczach innych, tylko zyskiwali wiele. I chcę, i biorę z nich przykład.
Po okresie doświadczeń i nieraz upodleń
Pod koniec grudnia zamieściłam na facebooku, w swoim profilu, status, gdzie napisałam, że nie będę piła w sylwestra. Ta treść uzyskała rekordową liczbę osób, które polubiły mój status. Otrzymałam lawinę komentarzy z gratulacjami oraz głosy znajomych, którzy przyznali się, że nie będą pili. Najbardziej ucieszył mnie komentarz kolegi z liceum. Napisał, że nadchodzi jego drugi z rzędu trzeźwy sylwester. Jako licealiści, on i ja stanowiliśmy „awangardę alkoholową” wszelkich imprez.
Dostrzegam korzyści płynące z abstynencji. Przede wszystkim zdrowotne. Skończył się koszmar kaca, nieprzespanych nocy, strachu przed zniewoleniem, wstydu. Nadto dostrzegam budującą obecność osób, które podjęły taką jak ja decyzję życiową. Dzięki nim straciłam poczucie wyobcowania. Istotne znaczenie ma też aspekt ekonomiczny. Kiedyś traciłam spore sumy na alkohol; teraz mogę kupować różne inne rzeczy: atrakcyjne i przydatne!
Kiedyś myślałam: alkohol jest dla twardzieli. Teraz myślę: cóż ze mnie był za twardziel... Alkohol nie jest przygodą, jest pułapką, która zawsze prowadzi na dno rozpaczy.
Edyta