Logo Przewdonik Katolicki

Jak oliwa na rany

Łukasz Kaźmierczak
Fot.

Z ks. Tadeuszem Niewęgłowskim SDB, proboszczem Polskiej Misji Katolickiej w Berlinie w latach 20062011, rozmawia Łukasz Kaźmierczak

Z ks. Tadeuszem Niewęgłowskim SDB, proboszczem Polskiej Misji Katolickiej w Berlinie w latach 2006–2011, rozmawia Łukasz Kaźmierczak

 

Do jakich Niemiec przyjeżdża Benedykt XVI?

– Niemcy stały się na powrót krajem misyjnym. Tamtejsze społeczeństwo jest bardzo zmaterializowane, w szybkim tempie postępuje w nim proces duchowej erozji. Zaangażowanie religijne kształtuje się na bardzo niskim poziomie. Ludzie żyją bez Boga,  można wręcz odnieść wrażenie, że Pan Bóg jest im całkowicie niepotrzebny.

Grupy wiernych są nieliczne, ale za to jeżeli już są – to są „na całego”. To katolicy o głębokiej wierze i bardzo dojrzałym zaangażowaniu w życie wspólnoty.

 

Szkoda tylko, że jest ich tak mało i że są tak słabo słyszalni.

– Kościół w Niemczech rzeczywiście znajduje się w mniejszości i na pewno nie ma takiej siły głosu, jaką odczuwamy w Polsce. Dlatego też wizyta Benedykta XVI jest taka ważna dla niemieckiego Kościoła. Papież ma szansę powiedzieć wreszcie coś głośnego i słyszalnego w całym kraju. To będzie takie „pokazanie się” Kościoła katolickiego, szczególne zaistnienie w przestrzeni publicznej, dotarcie z ewangelicznym przekazem do niewierzących i poszukujących. Wierzę, że papieska pielgrzymka stanie się prawdziwym świętem katolicyzmu w Niemczech.

 

Papież przybywa do Niemiec w trudnym momencie dla tamtejszego Kościoła…

– Poprzedni rok był dla katolików w Niemczech niezwykle trudny. Miejscowy Kościół został bardzo dotknięty przez ujawnienie przypadków molestowania nieletnich przez niektórych duchownych. Ale trzeba od razu zaznaczyć, że Kościół bardzo dobrze poradził sobie z tą trudną i bolesną sytuacją. Niemiecki episkopat postawił sprawę jasno – wydał stanowcze oświadczenia i szybko powołał komisje do wyjaśnienia przypadków molestowania w przeszłości. Powiedziałbym, że wszystko zostało wyłożone na stół i wyjaśnione aż do bólu.

W tym znaczeniu wizyta Benedykta XVI będzie odrobiną oliwy na ran, których Kościół niemiecki doznał w ostatnim czasie. Nie chodzi tu oczywiście o odwracanie uwagi od problemu, a raczej właśnie załagodzenie i pokrzepienie.

 

Podczas nadchodzącej pielgrzymki oczy całego świata zwrócone będą na Berlin. Jan Paweł II nazwał kiedyś niemiecką stolicę „najtrudniejszą diecezją świata”.

– Myślę, że to bardzo trafne określenie. Stolica Niemiec jest bardzo malowniczą diecezją ze względu na wysoki procent katolików nie-Niemców. Berlińscy katolicy to ponad 150 narodowości składających się na wielobarwną mozaikę kultur, języków i obyczajów.

Wspólnoty parafialne są jednak bardzo małe, katolicy stanowią zaledwie 9 proc. mieszkańców miasta. Nikną w wielkomiejskiej atmosferze Berlina, którego 60 proc. mieszkańców deklaruje, że nie wierzy w Boga. Takie są smutne realia decydujące o specyfice całej archidiecezji.

Poza tym w ostatnim  dziesięcioleciu to właśnie metropolia berlińska jako pierwsza znalazła się w poważnym kryzysie finansowym: konieczna była jej głęboka restrukturyzacja, łączenie parafii, cięcie kosztów, redukcja etatów pracowniczych. Wszystko to również odcisnęło głębokie piętno na aktualnym obrazie stołecznej archidiecezji.

 

Jak na tym tle prezentuje się polska cząstka berlińskiego Kościoła?

– Polscy katolicy są od zawsze bardzo widoczni w Berlinie – nasza parafia  jest zdecydowanie największą personalnie parafią berlińskiej archidiecezji, a przy tym  najbardziej wyróżniającą się pod względem zaangażowania i praktykowania religii. Na tle pustki większości berlińskich świątyń postawa polskich wiernych to naprawdę chlubny wyjątek.

 

W niektórych komentarzach pojawiają się opinie, że papieska Msza św. na Stadionie Olimpijskim może stać się najważniejszym wydarzeniem w historii Niemiec po 1989 r.: symbolicznym zamknięciem podziałów, których najbardziej widocznym znakiem stał się mur berliński…

– Podziały, o których pan wspomina, rzeczywiście gdzieś tam jeszcze tkwią w niemieckim narodzie. I mimo że od zjednoczenia kraju upłynęło już ponad 20 lat, to nadal widoczne są pewne antagonizmy. Berlińczycy wschodni i zachodni twierdzą nawet, że potrafią rozróżniać się po akcencie, zachowaniu, stylu życia, bycia, ubierania, jadania itp. Od politycznej do faktycznej jedności jest więc jeszcze długa droga.

Msza św. na Stadionie Olimpijskim będzie na pewno niezwykle symbolicznym wydarzeniem, także z racji specyficznej historii tego miejsca. Niemcy liczą zapewne na słowa, które pomogą im przezwyciężyć dawne podziały i historyczne zaszłości. Tym bardziej więc warto  wsłuchiwać się uważnie w papieskie orędzie z Berlina.

 

Powinniśmy również tam być?

Oczywiście, w Berlinie nie może zabraknąć katolików polskiej mowy. Dotyczy to nie tylko Polaków mieszkających w niemieckiej stolicy i w innych częściach Niemiec, ale także pielgrzymów z zachodnich regionów naszego kraju. Już teraz słychać zresztą sygnały, że tysiące pielgrzymów z Polski zapowiada swój udział w papieskiej Mszy św. na Stadionie Olimpijskim. W Berlinie możemy po raz kolejny dać piękne świadectwo naszej obecności, naszego zaangażowania i naszego umiłowania papieża. Bez względu na to, czy jest nim Jan Paweł II, czy Benedykt XVI.

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki