Na tydzień przed Wielkanocą, w Niedzielę Palmową, wierni przychodzą na Mszę św. z tzw. palmami. Poświęcone przez kapłana, niosą później w procesji. Obrzęd jest nawiązaniem do uroczystego wjazdu Chrystusa do Jerozolimy. „Nabrali gałęzi palmowych i wyszli naprzeciw niemu, wołając: Hosanna!”, czytamy w Ewangelii św. Jana (12, 13).
W Polsce Niedziela Palmowa obrosła ludowymi zwyczajami. Większość z nich, niestety, odchodzi w zapomnienie. Dobrze, że nie „wyrzekamy się” chociaż palemek. W poszczególnych regionach Polski ukształtował się rodzimy styl palmy; istniały też pewne różnice w doborze tworzywa. Na ziemi brdowskiej wykonywano je z gałązek wierzbowych lub wiklinowych. Kobiety zlecały dzieciom zadanie znalezienia najpiękniejszych gałązek, pełnych puszystych, białych bazi zwanych tu kotkami. Do gałązek dokładano zielony barwinek (borwinek), bukszpan lub asparagus, hodowane przez każdą gospodynię, a także zasuszone kwiaty, a niekiedy fantazyjne kwiaty wykonane z kolorowych pasków krepiny (karbowanej bibułki). Przygotowany bukiet zdobiła kokarda, czerwona lub biała, z materiału lub z krepiny. Od kilku, a może nawet kilkunastu lat, tego rodzaju tradycyjnych palemek widzimy podczas procesji coraz mniej. Ich miejsce zajmują palmy wykonane z suszonych, podfarbowanych traw i kwiatów, przypominające kształtem palmy wileńskie, sprzedawane w stolicy Litwy podczas kaziuków. Przypominające tylko… bowiem palemki te na ogół pochodzą z Chin! W imię czego zaprzepaszczamy rodzimą, uroczą tradycję?
Jak Polska długa i szeroka, procesje w Niedzielę Palmową są bardzo uroczyste, a przy tym niezwykle malownicze. W parafii św. Wojciecha BM w Brdowie procesja z Najświętszym Sakramentem odbywa się po Sumie. Wierni opuszczający kościół tworzą szpaler, przez który przechodzi kapłan i święci palemki. Formuje się szyk procesyjny. Kontynuacją dawnej tradycji jest udział dziecka (czasem jest to któryś z młodszych ministrantów) siedzącego na osiołku (kucyku), którego prowadzą strażacy.
Wzorem naszych przodków poświęcone palmy przynosimy do domu i… zazwyczaj wstawiamy do wazonu. Dawny zwyczaj nakazywał umieszczenie ich w widocznym, a zarazem godnym miejscu. Najczęściej wkładane były za tzw. święty obraz. Z dzieciństwa, z domu dziadków pamiętam widok palemki wystającej zza wielkiego obrazu przedstawiającego Ostatnią Wieczerzę. Umieszczał ją tam, rok w rok, po powrocie z kościoła dziadek. Powszechna była wiara, że poświęcona palma będzie chronić gospodarstwo, dom i całą rodzinę przed wszelkimi nieszczęściami. Wielce pomocne dla zachowania zdrowia miało być zjedzenie poświęconego „kotka” wierzbowego… Niektórzy mieszkańcy Brdowa wspominają, dawny zwyczaj wzajemnego uderzania się palemkami, w drodze powrotnej z kościoła. Nie była to broń Boże chłosta, lecz delikatne smaganie. Wszystko dla zdrowia przez cały rok! Gospodarze wtykali w pola poświęcone gałązki wierzbowe. Wierzono, że ich obecność gwarantuje dobre plony, uchroni ziemię i całe gospodarstwo przed klęskami żywiołowymi, przed tzw. zarazą i szkodnikami. W niektórych domostwach palemki przez jakiś czas trzymano w wazonie, a później zasuszano. Nikomu nie przyszłoby do głowy użycie ich w przyszłym roku czy wyrzucenie na śmietnik. Przecież były poświęcone! Należało je spalić; popiół wykorzystywano w Środę Popielcową do posypywania głów.