Logo Przewdonik Katolicki

Niewidoczne maski

Weronika Stachura
Fot.

Wszystko ma swój czas trudno nie zgodzić się z jedną z najczęściej przywoływanych sentencji z Księgi Koheleta, tym bardziej że jedynie kilka dni dzieli nas od końca tegorocznego karnawału.

 

„Wszystko ma swój czas” – trudno nie zgodzić się z jedną z najczęściej przywoływanych sentencji z Księgi Koheleta, tym bardziej że jedynie kilka dni dzieli nas od końca tegorocznego karnawału.

 

Nieodłączny element

Choć nie obchodzimy go tak hucznie i widowiskowo jak np. mieszkańcy Ameryki Łacińskiej, to nikt nie zaprzeczy, że Polacy nie potrafią czy też nie lubią się bawić. Polski karnawał ma zazwyczaj tę samą postać. W okresie tym pozwalamy sobie raczej na więcej szeroko rozumianej  rozrywki w naszym życiu, co widać szczególnie w kinach czy teatrach. Sporadycznie natomiast organizowane są bale karnawałowe, cieszące się ogromną popularnością w średniowieczu czy renesansie. Dla nas, współczesnych, taki bal gromadzący śmietankę towarzystwa, wymagający nie tyle specjalnej, wyszukanej kreacji, co założenia maski wydaje się co najwyżej budzić pobłażliwy uśmiech. O ile przygotowując się do np. sylwestrowej nocy przykładamy wagę do stroju, a płeć piękna nawet do najdrobniejszych detali, to maski są już po prostu passé. Jesteśmy jednak w błędzie, rozpatrując je jedynie w kategoriach symbolu karnawału weneckiego czy też pamiątki z miasta, któremu patronuje św. Marek. Dziś nie zauważamy nawet, jak bardzo stały się powszechne, tyle że w... metaforycznym znaczeniu.

 

Maska – tysiąc możliwości

Maska najczęściej kojarzy się nam z teatrem, a co się z tym wiąże i z grą aktorską. W starożytnym teatrze, w którym mogli występować jedynie mężczyźni, to właśnie ona, a nie strój, grała decydującą rolę. Stanowiła najważniejszy element kreacji, dziś powiedzielibyśmy, że nawet charakteryzacji. Maska pozwalała bowiem nie tylko na odegranie partii kobiecej czy nawet kilku ról przez tego samego aktora, ale w niezwykle czytelny sposób sygnalizowała wiek i pozycję społeczną postaci. Oprócz tego to z masek widzowie odczytywali nastrój i emocje, jakie towarzyszyły aktorom. Ich specjalna budowa czyniła ponadto głos jeszcze lepiej słyszalnym i bardziej doniosłym. Z teatru wyłania się więc podstawowe, najbardziej czytelne znaczenie maski – zasłony przysłaniającej twarz. Maska to jednak nie tylko nieodzowny rekwizyt w teatrze. To również motyw często wykorzystywany w literaturze, z tym że tu już ujawnia się jej metaforyczne znacznie.

 

Maska – kreacja literacka

W tym sensie umożliwia ona na poruszenie pewnych tematów nie wprost, a więc niedosłownie, posługując się metaforą. W tym znaczeniu jej cel jest jasny – ukrycie prawdziwych zamiarów. O tym, jak częstym motywem w literaturze jest właśnie maska, świadczy chociażby literacki dorobek romantyzmu. Doskonałym przykładem jest utwór Antoniego Malczewskiego pt. „Maria”, w którym to mordercy przywdziewają karnawałowe stroje, na twarze zaś makabryczne maski, wtórując: „bo na tym świecie śmierć wszystko zmiecie, robak się lęgnie i w bujnym kwiecie”. Zapowiadają nieuchronną tragedię, śmierć Marii, której nikt i nic nie może zapobiec.

Przywdzianie maski w jednoznaczny sposób nakazuje motto „Konrada Wallenroda” Adama Mickiewicza: „macie bowiem wiedzieć, że są dwa sposoby walczenia – trzeba być lisem i lwem”. Uosabia je główny bohater – Konrad, który zatajając swą prawdziwą tożsamość, rozdarty wewnętrznie, dokłada wszelkich starań, by osiągnąć najważniejszy cel – wolność swojej ojczyzny. O ile w pewnym stopniu taką maskę można usprawiedliwić, to niezwykle pejoratywne jej znaczenie można znaleźć w „Ferdydurke” Witolda Gombrowicza. Gombrowiczowska „gęba” – słowo-klucz, symbolizuje postawy człowieka, jakie przyjmuje w kontaktach z innymi. Pisarz rysuje tu pesymistyczny los jednostki, gdyż w praktyce nie ma ucieczki przed kolejną „gębą”, jedyne co może uczynić, to nałożyć kolejną.

 

Maska – sposób na życie

Wydaje się więc, że ten ostatni przykład literacki najlepiej obrazuje naszą rzeczywistość. Choć wielu temu zaprzecza, w rzeczywistości coraz częściej wszyscy przywdziewamy kolejne maski. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć fakt, że wobec różnych osób zachowujemy się w całkowicie inny sposób? Wystarczy zauważyć, jak rozmawiamy z tymi, od których jesteśmy bardziej lub mniej zależni, a jak z tymi, od których nic nie oczekujemy. Dlaczego, przekraczając kolejne bariery, z taką łatwością przychodzi nam ukrywanie naszego prawdziwego „ja”? Czy należy więc zgodzić się ze słowami Oskara Wilde'a: „człowiek najmniej jest sobą, gdy mówi we własnym imieniu. Daj mu maskę, a powie ci prawdę”? Odpowiedź jest banalnie prosta.

O wiele prościej, zależnie od danej sytuacji, zachowywać się tak, jak tego od nas inni oczekują. Czynimy to z kilku powodów. Być może jest to jeden ze sposobów na osiągnięcie swoich celów. Częściej jednak ulegamy presji, przystosowując się do wyobrażeń innych, wolimy mówić to, co inni pragną usłyszeć. Maska to wtedy nic więcej jak udawanie tego, kim w rzeczywistości nie jesteśmy. Nie brakuje jednak sytuacji, w których czynimy to tylko i wyłącznie ze strachu, obawiając się, jakie konsekwencje pociągną za sobą nasze słowa czy zachowanie.

Niecodzienny strój uzupełniony przez zakrywającą twarz maską gwarantował w czasie renesansowych bali karnawałowych niezapomniane przeżycia. Jakże ekscytujące wydawało się być kimś innym, choćby tylko przez jeden wieczór. Maska zatem jest niezwykle atrakcyjna, ale i niebezpieczna. Warto zatem od czasu do czasu przyjrzeć się sobie w lustrze. Jeśli tego nie uczynimy, sami zagubimy swoją prawdziwą twarz.

Weronika Stachura

 


 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki