Logo Przewdonik Katolicki

Trudny żywot mass mediów

Łukasz Łukasiewicz
Fot.

Wydaje mis ię, że sedno problemu mass mediów tkwi już w samym jego wewnętrznym napięciu: z jednej strony ma być to tylko medium, czyli przekaźnik, z założenia rzetelny, bezstronny i kompetentny. Z drugiej natomiast jest ukierunkowany na masy - czytelników, słuchaczy, widzów.

 

Wydaje mi się, że sedno problemu mass mediów tkwi już w samym jego wewnętrznym napięciu: z jednej strony ma być to tylko medium, czyli przekaźnik, z założenia rzetelny, bezstronny i kompetentny. Z drugiej natomiast jest ukierunkowany na masy – czytelników, słuchaczy, widzów.

 

Im więcej, tym lepiej. Jak to pogodzić, by nie ograniczać żadnego z tych dwóch biegunów?

 

Za stary na obiektywność

Dla jednych będzie to truizm, dla innych rzecz niewyobrażalna: nie ma mediów obiektywnych. Powiem więcej, i dobrze! Jeszcze parę lat temu należałem do grona „tych drugich”. Zażarcie walczyłbym o obiektywność mediów. Dziś już wiem, że walka taka byłaby zwyczajną donkiszoterią. Nie chodzi mi nawet tutaj o przekazy, jakich codziennie doświadczam głównie jako słuchacz radia i czytelnik prasy. Przy niektórych z nich aż łapię się za głowę. Przecież to nie jest tak! Wtedy jednak uświadamiam sobie, czego słucham/czytam – aha, to jest to i to, więc oni po prostu tak mówią/piszą. Można to nazwać programem czy tendencją. Każda redakcja ma swój program (ideowy) i stara się go trzymać. Oczywiście tyczy się to także niniejszego pisma. Przy okazji pierwszej rozmowy z redaktorem naczelnym usłyszałem, iż „Przewodnik” jest trochę pismem środka: pomiędzy konserwatywnym Toruniem  a liberalnym Krakowem. Nie chce on wykluczać żadnego odbiorcy wiedząc, że pismo trafia czasem do bardzo różnych czytelników, ale z założenia nastawiony jest na środek. Wspomniany program danego medium łączy się naturalnie z pojęciem targetu (odbiorcy), na jakiego jest nastawione. Dzięki temu ów target może lepiej orientować się na rynku wydawniczym. Już po samym tytule, np. „Naszego Dziennika”, dobrze wiem, czego mogę się spodziewać w środku. Tak samo jest z każdym innym tytułem. Naturalnie, by mieć jak najszerszy obraz rzeczywistości, najlepiej byłoby czytać wszystko. A że się tak nie da, to choćby jak najwięcej. Chociaż i to może przysparzać problemu. Więc co robić? Jeśli się nie ma czasu na owo „jak najwięcej”, to przynajmniej warto pamiętać o tym, że widzenie świata prezentowane przez daną redakcję nie jest jedyne, a nawet, że poza nim jest jeszcze bardzo wiele innych punktów widzenia. Nawet gdyby przekaz był bardzo dobry (czytaj: rzetelny itp.), nigdy nie będzie ujmował wszystkiego.

 

Przekaz społeczny

Już Sobór Watykański II zwrócił uwagę na znaczenie środków społecznego przekazu. W Dekrecie o środkach społecznego przekazu Inter Mirifica (nr 18) zaproponowano właśnie wprowadzenie jednego dnia w roku, w którym rozmyślano by na temat środków społecznego przekazu (ŚSP). W roku 1967 Paweł VI jako pierwszy papież wystosował orędzie z okazji I Światowego Dnia Środków Społecznego Przekazu. Od 1986 w święto św. Franciszka Salezego, patrona dziennikarzy, Watykan wydaje specjalne orędzie 24 stycznia. W Polsce ten dzień obchodzony jest w trzecią niedzielę września. Warto od razu zauważyć zmianę nomenklatury: w katolickiej nauce społecznej nie używa się sformułowania „środki masowego przekazu”, ale właśnie „społecznego”. Nie mając wiele przeciwko masom, wystarczy powiedzieć, że ten drugi przymiotnik zakłada większą podmiotowość, a może i nawet świadomość. Osobiście jestem zwolennikiem „społecznego przekazu”. Dzięki temu akcentuje się wpływ mediów na społeczeństwo, a jednocześnie jego wartość.

 

Poważna sprawa

W tegorocznym orędziu na Światowy Dzień ŚSP Benedykt XVI napisał, że „Rolę, odgrywaną w społeczeństwie przez narzędzia społecznego przekazu, należy już traktować jako integralną część kwestii antropologicznej, która jawi się jako kluczowe wyzwanie trzeciego tysiąclecia” (nr 4). Widać więc z tego, że podejmowany w niniejszym artykule temat nie jest jedynie refleksją o mediach, czyli najczęstszym i najdłuższym sposobie spędzania – nie tylko wolnego – czasu przez społeczeństwo, ale „kwestią nauki o człowieku” par excellence. Problem samego przekazu w mediach staje się tym ostrzejszy, by przypomnieć o słynnym stwierdzeniu Marshala McLuhana, iż medium jest przekazem (the medium is the message), czyli środki komunikacji mają większy wpływ na ludzi niż sama przekazywana teść. W latach 60. wydał on swe najbardziej znane dzieło „Galaktykę Gutenberga”, w którym przekonywał, że zmiana technik przekazu wpływa na całą kulturę. Wraz ze zmianą technik przekazu u człowieka zmienia się rodzaj percepcji i zachowań społecznych. Rozwój alfabetu fonetycznego przeniósł człowieka z magicznego świata ucha do neutralnego świata wizji (oka) oraz pozbawił go cech plemiennych. Kultura przed drukiem była słuchowo-dotykowa, a druk – według McLuhana – jest chłodny i bezstronny. Nową szansę komunikowania dawały środki elektryczne, a obecnie elektroniczne. To właśnie Internet w sposób najbardziej pełny ziszcza sen kanadyjskiego myśliciela – świat na powrót staje się globalną wioską. Jednak według mnie problem podstawowy dla wszystkich mediów, w tym także Internetu, pozostaje ten sam: jak pogodzić pozyskiwanie masowego odbiorcy z rzetelnością przekazu.

 

Na rozdrożu

W tegorocznym orędziu papieskim na 42. Światowy Dzień ŚSP Benedykt XVI podkreślał, że ludzkość obecnie stoi na rozdrożu. Już w samym tytule tego wystąpienia widać tę dwoistość: „Środki społecznego przekazu na rozdrożu między gwiazdorstwem a służbą. Szukać prawdy, by się nią dzielić".

Jeśli  wbrew McLuhanowi traktować media przede wszystkim jako narzędzia, które same w sobie są neutralne, to można powiedzieć, że najistotniejszy jest użytek, jaki człowiek zrobi z tym narzędziem. Zupełnie, jak z każdym innym: by posłużyć się trywialnym przykładem noża, którym można posmarować chleb lub wbić komuś pod żebra. Jak więc używać narzędzi medialnych? W oparciu o całe nauczanie papieskie dotyczące przekazu, począwszy od lat 20. ubiegłego wieku, można spróbować wyszczególnić obowiązki dziennikarzy. Oni sami wielokrotnie przez biskupów Rzymu nazywani byli pośrednikami między prawdą a jej odbiorcami. To właśnie pojęcie służenia prawdy wytycza zasadnicze ramy, w których ludzie mediów mają się poruszać. Jedną z podstawowych zasad jest także nakaz informowania. Dziennikarze mają obowiązek przekazywania informacji o zaistniałym fakcie, gdyż milczenie jest wykroczeniem przeciwko prawdzie. Często też podkreśla się rzetelność, kompletność oraz przedstawianie różnych punktów widzenia. Nie wolno więc zapominać o tym, iż prezentowany ogląd sytuacji nie jest jedynym! Są też inne, których choćby ze względu na szacunek należny wypowiadanemu go człowiekowi nie wolno zupełnie ignorować. Wydaje się, że ostatnie ostrzeżenie jest szczególnie ważne, bo zarzut jednostronności można często wysuwać także pod adresem mediów katolickich. 

Obowiązki spoczywają nie tylko na twórcach informacji, ale również na ich odbiorcach. Ci ostatni powinni brać czynny udział w kształtowaniu środków społecznego przekazu. Jeśli jesteśmy zalewani falą mierności i banialuków albo jeszcze gorzej: kłamstwa i wykluczającej innych jednostronności przekazu, nie powinniśmy siedzieć cicho. Z tym wiąże się jeszcze nakaz krytycznego odbioru wiadomości.

Na koniec można raz jeszcze powrócić do słów Pawła VI sprzed ponad 40 lat: „Wszelka poważna inicjatywa, która będzie dążyła do ukształtowania krytycznego osądu czytelnika i widza, będzie nader pożyteczna i godna najwyższej pochwały, zwłaszcza, gdy będzie chodziło o ocenę podanych im wiadomości, myśli czy obrazów”. O nic innego nie chodziło mi w powyższym tekście. O zdrowy rozsądek – można by powiedzieć.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki