Logo Przewdonik Katolicki

Bogaci w to, co najważniejsze

Weronika Stachura
Fot.

Perspektyw na przyszłość pozazdrościłby mu niejeden z nas. Młody, wszechstronnie wykształcony, urodzony w rodzinie cieszącej się ogólnym szacunkiem, a na dodatek majętnej, z racji prowadzenia rodzinnego interesu.

 

 

Wrodzona żyłka do handlu, odziedziczona z pewnością po ojcu – też kupcu, gust objawiający się m.in. dbałością o wygląd oraz sympatia, jaką wzbudzał u innych ludzi gwarantowały mu sukces w tym fachu. Ten świetnie zapowiadający się młody człowiek – żyjący na przełomie XII i XIII w. z historii Kościoła znany nam jako Święty Franciszek z Asyżu – porzucił jednak swoje dotychczasowe, z pewnością satysfakcjonujące wielu, życie i zmienił je o 180 stopni, stając się założycielem trzech zakonów, których osiemsetną rocznicę Reguły obchodzimy 4 października.

 

Franciszkańska cnota ubóstwa

Umiłowanie ludzi, przyrody, pokoju oraz prostoty – z tym najczęściej kojarzy się nam Święty  z Asyżu. Nie można zapomnieć jednak o jeszcze jednym, z dzisiejszej perspektywy, bodaj dla wielu najtrudniejszym do zaakceptowania i co najważniejsze do naśladowania jego przymiocie – ubóstwie, które jedynie okazjonalnie pojawia się w naszym codziennym słowniku. Należy ono do „delikatnych” kwestii, nie bez kozery przecież to unikamy pytań w jakimkolwiek stopniu związanych z finansami. Temat ubóstwa pojawia się, co najwyżej, w kontekście trudniej sytuacji gospodarczej krajów Trzeciego Świata, a więc tych, które w gruncie rzeczy nas nie dotyczą, a na naszym podwórku skłonni jesteśmy wiązać ten termin z osobami „niezaradnymi życiowo”, takimi, którzy sami, niejako na własne życzenie, zgotowali sobie taki los. A przecież rzeczywistość jest niekiedy inna...

 

Mieć, żeby być

Dzisiaj troska o byt materialny zakrawa niekiedy o szaleństwo i determinuje życie współczesnego człowieka. Dziś przecież być to przede wszystkim mieć i nie zmieni tego diametralnie nawet światowy kryzys. Polska przywara „zastaw się, a postaw się” jest nie  tylko adekwatna w czasie świątecznej gorączki. Wystarczy poobserwować, co dzieje się w sklepach tuż przed zaledwie jednym dniem ustawowo wolnym od pracy. Błędne koło konsumpcjonizmu zatacza jednak coraz większe kręgi, nie oszczędzając nawet najmłodszych pokoleń, dopiero rozpoczynających dorosłe życie. Właśnie młodym najtrudniej oprzeć się pokusie posiadania, zwłaszcza rozmaitych gadżetów, ponad wszystko. Pieniądze nie służą już tylko zaspokajaniu podstawowych potrzeb. W szkolnym życiu są przede wszystkim głównym wyznacznikiem pozycji. Warunkują tak ważną w okresie dojrzewania akceptację rówieśników. Stać cię na podkoszulek z firmową metką -  jesteś w naszej paczce. Stać cię na najnowszy kosmetyk znanej marki – możesz się z nami przyjaźnić. Nie masz najnowszego gadżetu – cóż, chyba cię nie zaakceptujemy. Problem pojawia się również wtedy, gdy na kolejne wyjście do kina brakuje pieniędzy. Jednym ze sposobów ograniczenia finansowego „licytowania się” w szkole jest obowiązek noszenia szkolnych mundurków. Prawdą jest bowiem, że presja środowiska jest dzisiaj bardzo silna. Dotyka zwłaszcza dziewcząt i stała się nawet temat filmu Katarzyny Rosłaniec „Galerianki”. Dzięki niemu można zrozumieć, do czego zdolne są młode dziewczyny, by mogły stać się posiadaczkami np. nowego modelu telefonu komórkowego czy najnowszego perfumu.

 

Mam czas dla ciebie

Z pewnością bohaterki wspomnianego filmu niektórzy określą „materialistkami”, których życie kręci się wokół ubrań i kosmetyków, ale takie stwierdzenie byłby zbyt daleko idącym uproszczeniem. Tytułowe galerianki nie pochodzą wyłącznie z patologicznych rodzin, gdzie zwyczajnie marzenia o modnej parze butów schodzą na dalszy plan, gdy brakuje pieniędzy na podstawowe opłaty. Reżyserka pokazuje, że niepokojący proceder sprzedawania się w zamian za kupno markowych produktów dotyka również i „normalne”, przeciętne rodziny, o wysokim statucie społecznym, w których na pierwszy rzut oka niczego nie brakuje. I to właśnie decyzja o świadczeniu usług seksualnych w zamian za np. markową torebkę lub spódnicę budzi przerażenie i grozę. Lęk bowiem przed ubóstwem materialnym pociąga za sobą inne rodzaje ubóstwa – ubóstwo czasu i ubóstwo duchowe. W tym też tkwi prawdopodobnie przyczyna zachowań części galerianek. W wielu ich rodzinnych domach niczego nie brakuje poza wspólnie spędzanym czasem i niekiedy wspólną modlitwą czy uczestnictwem w Mszy św. Rodzice pracujący na kilku etatach, zadający retoryczne wręcz pytanie: „jak było w szkole” wracający do domu późnym wieczorem to dzisiaj właściwie coś naturalnego. To normalny stan rzeczy, postępowanie paradoksalnie w imię dobra samych dzieci, by im „niczego nie brakowało”. Nieobecność rodziców w domu  pociąga za sobą dalekosiężne konsekwencje, których skutków nie jesteśmy nawet w stanie przewidzieć.  W świecie sterroryzowanym przez konsumpcjonizm zdaje się nie być już miejsca dla franciszkańskiego umiłowania ubóstwa. Dziś ubóstwo materialne, choć niewątpliwie bardzo dotkliwe, nie jest jedynym palącym problemem. Wyrosła mu konkurencja w postaci ubóstwa czasu poświęcanego drugiej osobie, w tym nawet najbliższym. Nic nie zastąpi dziecku czułości i poczucia bezpieczeństwa, jakich oczekuje od rodziców. Niekiedy na pytanie rodzica: co chciałabyś dostać, dziecko najchętniej odpowiedziałoby: żebyś miał dla mnie czas.

 

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki