Uzdrowienie niewidomego od urodzenia musiało budzić kontrowersje wśród współczesnych kaleki. Szabat, niedowierzania społeczności sąsiedzkiej, brak wsparcia nawet ze strony najbliższych, rodziców, zewnętrzna forma cudu – błoto pomieszane ze śliną. Paradoksalnie ludzka ułomność zapoczątkowała proces przylgnięcia do Jezusa. Nie zadając zbędnych pytań ani nie formułując żadnych wątpliwości niewidomy spełnił Jego polecenie i obmył się w sadzawce. Wyznanie wiary w Syna Człowieczego i oddanie Mu pokłonu przypieczętowało przynależność do uczniów Jezusa. Choć „od wieków nie słyszano, aby ktoś otworzył oczy niewidomemu od urodzenia”, chociaż zgromadzeni stali się świadkami cudu, uparcie trwali w swoim pokrętnym rozumowaniu na temat uzdrowienia, a nawet wyrzucili uleczonego.
Niemoc niewidomego i „niemoc” faryzeuszów... Jezus nie jest obojętny na ludzkie cierpienie, nie chce, byśmy chodzili po omacku w ciemności, pragnie nas uzdrowić, ale oczekuje naszego bezwarunkowego oddania i zawierzenia, przyjęcia Go jako „światłości świata”, podobnie jak to uczynił kaleka. Otwarcie oczu niewidomemu nie dokonało się jedynie w sferze cielesnej, objęło także jego wnętrze, serce, które otwarło się na Boga. Faryzeusze, choć fizycznie zdrowi, nie pozwolili przez swoją zatwardziałość na uleczenie z „duchowej ślepoty”. A ty, czy chcesz być uleczony?
Weronika Stachura