Już od kilkunastu lat szczegółowo zgłębiam historię II wojny światowej, a jednocześnie staram się naocznie zapoznawać z fortyfikacjami i bunkrami z tego okresu. Nieobce są mi jednak również zamki. Pamiętam, że kiedy byłem jeszcze dzieckiem, zafascynował mnie Fort VIII, pozostałość po umocnieniach dawnej Twierdzy Poznań, znajdujący się w pobliżu stadionu „Lecha”, gdzie chodziłem na mecze. Nawet kiedy telewizja emitowała popularny serial pt. „Czterej pancerni i pies” i każdy chciał być Jankiem Kosem, ja wpatrywałem się tylko w bunkry, w których rozgrywała się akcja. Postanowiłem też zobaczyć wszystkie fortyfikacje „występujące” w serialu. Mocno się zdziwiłem, kiedy po czasie okazało się, że większość z nich to były po prostu makiety...
Odkrywanie historii
Pierwszy bunkier, który zwiedziłem, to wieża-schron znajdująca się na os. Kopernika w Poznaniu – niedokończona centrala łączności dalekosiężnej z czasów okupacji. Wtedy jeszcze właściwie nic nie wiedziałem o tego typu budowlach. Tak na poważnie pierwszy raz pojechałem „w bunkry” w 1996 r. do Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego (MRU), który od tego czasu odwiedziłem kilkadziesiąt razy (to w sumie 25 km podziemi!). Stopniowo też zacząłem sięgać po literaturę poświęconą zagadnieniom budowli obronnych. Dzięki temu obiekty te, choć same w sobie niesamowite, stają się dla mnie jeszcze bardziej pociągające, a czasem, poznawszy ich historię, odkrywam je jakby na nowo. Poszukuję ich map i planów, poznaję tajniki ich budowy i przeznaczenia. Teraz ułatwia mi to również Internet. Zaraziłem też moją pasją grupę osób z Poznania i Lubonia, z którymi nieraz wspólnie organizuję takie wyprawy.

MRU – obiekt bojowy 875 w okolicach Skwierzyny
Marzę o „zdobyciu” Linii Maginota
Zobaczyłem już w Polsce chyba wszystkie pozostałości systemów umocnień, choć nie wszystkie dokładnie zwiedziłem. Czeka jeszcze na mnie ze swoimi tajemnicami m.in. Obszar Warowny Śląsk, Fortyfikacje Świnoujskie czy Linia Mołotowa, ciągnąca się wzdłuż wschodniej granicy Polski. Od dłuższego czasu marzę również o „zdobyciu” francuskiej Linii Maginota. Do tej wyprawy przygotowuję się skrupulatnie i mam nadzieję, że w przyszłym roku dojdzie ona do skutku. Byłem już w tego typu obiektach na terenie Czech i muszę przyznać, że u naszych południowych sąsiadów jest pod tym względem o wiele lepiej niż u nas. Wiele bunkrów jest odnowionych i zamienionych w ciekawe muzea, co bardzo podnosi również atrakcyjność turystyczną mało interesujących skądinąd miejscowości. A i u nas byłoby co pokazywać turystom! Póki co, w Polsce większość umocnień penetruje się na dziko, co związane jest często z pewnym ryzykiem. Dlatego trzeba przy tym zachować zdrowy rozsądek i ostrożność na nieoznaczonych trasach, bo o wypadek nietrudno.

Rozwidlenie korytarzy w systemie podziemnym MRU
Bunkry warte zobaczenia
Choć w naszym kraju dopiero powoli zaczynają być prowadzone działania promujące fortyfikacje jako atrakcje turystyczne, to sporo ciekawych miejsc jest wartych zobaczenia. Pojawiają się nawet przewodniki po fortyfikacjach. Osobom, które preferują raczej spokojną, zorganizowaną turystykę, a chciałyby zobaczyć jakieś fortyfikacje, poleciłbym np. wycieczkę na Półwysep Helski. Można tam zwiedzić baterię artylerii stałej czy schrony bojowe w Jastarni. Warto też odwiedzić udostępnione dla turystów odcinki MRU. Natomiast ci, którzy nie zawsze chadzają po wytyczonych szlakach, powinni koniecznie zawitać do opuszczonego poniemieckiego kombinatu chemicznego w Krzysztkowicach (obrzeża Nowogrodu Bobrzańskiego nad rzeką Bóbr), na który składa się ponad sto budynków stojących w lesie. Miejsc wartych zobaczenia jest jednak dużo więcej!

Andrzej Łakomy Miłośnik fortyfikacji z Przeźmierowa koło Poznania. Zwiedził i spenetrował ich ponad sto w Polsce i Czechach. Artykuły na ich temat publikuje w „Tygodniku Polskim”, największej polonijnej gazecie w Australii.