Umberto Eco
„Historia brzydoty”
Rebis 2007
„Kompozycje Johanna Sebastiana Bacha są zupełnie pozbawione piękna, harmonii, a przede wszystkim przejrzystości”, „Orgia zgiełku i wulgarności” (o pierwszym wykonaniu Piątej Symfonii Beethovena), „Niespójność i brak formy jej wierszydeł – nie umiem inaczej ich nazwać – są odstraszające” (o poezji Emily Dickinson), „Skończyłam właśnie czytać Ulissesa i uważam go za porażkę. Jest rozwlekły i nieprzyjemny” (Virginia Woolf o „Ulissesie” Joyce’a), „Ten chłopak nie ma najmniejszego talentu” (Manet do Moneta o Renoirze). Te kilka przykładów krytyki dzieł artystycznych pokazują, jak bardzo pojęcia piękna i brzydoty są relatywne: nie tylko w różnych kulturach, ale i w różnym czasie. Umberto Eco po wielkim sukcesie – wydanej kilka lat temu – „Historii piękna” napisał jej kontynuację. Tak jak wtedy, ograniczył się do kultury zachodniej.
Każdy artysta wie, że przedstawić brzydotę jest o wiele prościej niż piękno. Zło zdaje się być bardziej atrakcyjne niż dobro, piekło ciekawsze niż niebo, występek bardziej frapujący niż pobożne życie. Artystę zawsze kusiło pokazanie „ciemnej strony mocy”. Do dziś nic się nie zmieniło. Kiedyś opisywano i rysowano oraz rzeźbiono trzygłowe smoki, monstra z jednym okiem na czole, kolekcjonowano różne potworności i wynaturzenia w gabinetach osobliwości, a dziś kręci się horrory i patrzy na Obcego czy Hannibala. Jest to książka pełna okropieństw i – niestety – im bliżej do współczesności, tym trudniejsza do oglądania. Wypisy z literatury: eseje teoretyczne, poezja, powieści – te wszystkie fragmenty obejmujące niemal trzy tysiące lat, zafiszkowane przez bibliofila i profesora literatury, są nadzwyczaj ciekawe. Zresztą Umberto Eco, jak zwykle, oczarowuje swoją erudycją. No cóż, dostajemy solidną porcję ohydy, lęku, obrzydlistwa, dysharmonii, zniekształceń, oszpeceń i upiorności, jakie zdołała wytworzyć ludzka wyobraźnia. Dzięki komentarzom i cytatom możemy jednak wyrobić sobie pogląd na to, skąd to wszystko się bierze. W rezultacie bowiem dotyczy to tej drugiej natury człowieka, upadłej i pogrążonej w ciemnościach. Oto wyprawa na drugą stronę lustra.