Dotrzymał słowa
Michał Chojnacki
Mieszkaniec Koła, Jerzy Siwek, w 1965 r. odbywał służbę wojskową w Świdwinie (woj. koszalińskie). Bardzo się cieszył, gdy otrzymał trzy dni urlopu. Jednak, jak to młody człowiek, niebawem uznał, że urlop jest za krótki. Postanowił przedłużyć wypoczynek o następne trzy dni, wiedząc, że grozi mu za to kara aresztu.
Gdy Jerzy pojawił się w jednostce, natychmiast doprowadzono...
Mieszkaniec Koła, Jerzy Siwek, w 1965 r. odbywał służbę wojskową w Świdwinie (woj. koszalińskie). Bardzo się cieszył, gdy otrzymał trzy dni urlopu. Jednak, jak to młody człowiek, niebawem uznał, że urlop jest za krótki. Postanowił przedłużyć wypoczynek o następne trzy dni, wiedząc, że grozi mu za to kara aresztu.
Gdy Jerzy pojawił się w jednostce, natychmiast doprowadzono go przed oblicze dowódcy, który zapytał: – A skąd wy jesteście, żołnierzu? Odpowiedział, że z Koła. Zapadła chwila ciszy, po czym major rzekł: – W Kole, w czasie wojny, zginął mój ojciec... Z dalszej opowieści wynikało, że wycofujące się oddziały niemieckie ostrzeliwały żołnierzy Armii Czerwonej, przy których szło wojsko polskie. Silny ogień Niemcy kierowali na wschodnią część miasta, na ówczesną cegielnię. Właśnie tam poległ m.in. ojciec majora. Ciała żołnierzy Rosjanie grzebali w dołach pozostałych po wybranej glinie; ojciec dowódcy Jerzego był oficerem, dlatego pochowano go na cmentarzu.
– Do aresztu już nie poszedłem. Dowódca z pamięci, ale pewnie określił miejsce pochówku ojca. Przyrzekłem mu, że po powrocie do cywila, będę się opiekował mogiłą – opowiada pan Siwek.
Po przyjeździe do Koła stwierdził, że wszystko się zgadza; w narożniku cmentarza zobaczył skorodowaną tabliczkę z napisem: Antoni Sonta. Wierny przyrzeczeniu, zlecił wykonanie kamiennej tablicy upamiętniającej poległego żołnierza i odpowiednio zamontował ją na parkanie. Opiekuje się grobem po dziś. Na imieniny Antoniego 13 czerwca, odpust Przemienienia Pańskiego 6 sierpnia i uroczystość Wszystkich Świętych 1 listopada, sprząta otoczenie mogiły, przynosi kwiaty, zapala znicz. – Wiem, że dowódca pochodził z Ustrzyk. Postanowiłem odnaleźć jego rodzinę i nawiązać z nią kontakt. Z listem wyślę zdjęcie miejsca pochówku śp. Antoniego Sonty i będę oczekiwał na odpowiedź – zakończył swoją opowieść
Jerzy Siwek.