Tydzień rekolekcji dobrze usposabia. Na Jasnej Górze ponad 80 ojców i braci paulinów słuchało nauk jezuity o. Stanisława Łucarza, ojca duchownego z Krakowa. To, o czym kiedyś było mówione tylko do mnichów i to za ścisłą klauzurą, dziś już każdy może poznać dzięki stronie internetowej.
Bardzo ważna jest kondycja duchowa ludzi, którzy posługują w centralnym sanktuarium Kościoła katolickiego w Polsce. Od każdego z tych – zdawałoby się – anonimowych ojców i braci w białych habitach zależy przecież na co dzień tak wiele przy „ołtarzu Ojczyzny”. Wszak ich kazania mają podnosić i umacniać ducha tysięcy. Ich cierpliwość w konfesjonale ma dźwigać ludzi z najgłębszych upadków.
Jeśli w nowoczesnych firmach preferuje się model kształcenia permanentnego i ciągłego podnoszenia poziomu kultury w realizowaniu misji firmy, to tym bardziej formacja mnicha nie może gnuśnieć. Przełożeni w każdej wspólnocie już nad tym czuwają i za to też... odpowiadają! Nie jest bez znaczenia, jak przebiega rozwój tej formacji. Jaki też jest stan tego „nerwu” życia we wspólnocie całego Kościoła.
To, czym żyje sam zakonnik, jak i całe zgromadzenie, to właśnie jest w stanie przekazać następnie dla innych. Łacińskie sentencje zasadnie mówią, że „bonum diffussivum sui”, a „contemplata aliis tradere”.
Jasnogórski klasztor, choć otoczony obronnymi murami, promieniuje pozytywną energią. Dzięki falom radiowym tysiące ludzi codziennie odbiera „głos” z Jasnej Góry. Dzięki relacjom telewizyjnym tysiące modlą się w czasie wieczornego Apelu. Dzięki współpracy z katolicką prasą wielu dowiaduje się o tym, jak ważne rzeczy dzieją się w Częstochowie, duchowej stolicy Polski. Otwarcie klasztoru jasnogórskiego odpowiada więc najgłębszej potrzebie człowieka – spotkania z Bogiem i z drugim człowiekiem.
Tymczasem w ostatnich dniach zgłosił się na Jasną Górę młody chłopak. Powiedział, że chce być paulinem. Został przyjęty. Jest ułożony, rezolutny, grzeczny, pobożny, lecz z każdym dniem spędzonym w klasztorze nasz brat kandydat robił jakby... coraz większe oczy! Nie, nie – wszystko jest z nim w porządku. Jednak tak właśnie zaczyna się to poznawanie realiów życia zakonnego. Taki jest ten początek drogi jego pytań i szukania odpowiedzi. Więc póki co, przełożony pozwolił mu ze starszym współbratem pojechać z plecakiem na wypad. Pewnie w góry. I pewnie też na... duchowy głębszy oddech.