Logo Przewdonik Katolicki

"Wszeteczny" urok CBA

Łukasz Kaźmierczak
Fot.

Kiedy piszę te słowa, jeszcze nie wiem, czy głośna sprawa posłanki Beaty Sawickiej wpłynęła w jakikolwiek sposób na preferencje wyborcze Polaków. Jednego jestem wszak pewien w tej sprawie po raz kolejny doszło posiłkując się niegdysiejszymi słowami prezydenta Lecha Kaczyńskiego do wielkiego semantycznego nadużycia. Zaraz po zatrzymaniu przez Centralne...

Kiedy piszę te słowa, jeszcze nie wiem, czy głośna sprawa posłanki Beaty Sawickiej wpłynęła w jakikolwiek sposób na preferencje wyborcze Polaków. Jednego jestem wszak pewien – w tej sprawie po raz kolejny doszło – posiłkując się niegdysiejszymi słowami prezydenta Lecha Kaczyńskiego – do „wielkiego semantycznego nadużycia”.

Zaraz po zatrzymaniu przez Centralne Biuro Antykorupcyjne posłanki Beaty Sawickiej, władze jej rodzimej partii, Platformy Obywatelskiej, po już tylko pobieżnym zapoznaniu się z materiałami obciążającymi jej osobę, wykluczyły ją z partii i zmusiły do rezygnacji z kandydowania w tegorocznych wyborach.

Niemal jednak na tym samym „oddechu” niektórzy prominentni politycy PO – ci sami, którzy chwilę wcześniej bez zmrużenia oka podłożyli ogień pod ofiarny stos, na którym spłonęła ich partyjna koleżanka – zaczęli w niedwuznaczny sposób sugerować, że posłanka mogła paść ofiarą politycznej prowokacji ze strony rządzącej ekipy.

W głównej roli wystąpiła jednak sama Beata Sawicka, która w melodramatycznym wystąpieniu przed kamerami telewizyjnymi oświadczyła, że została „zabita i ukamienowana za życia”: „Jestem tylko człowiekiem, którego zgubiła wiara i zaufanie do drugiego człowieka. Zgubiło mnie to, że funkcjonariusz CBA zafascynował mnie swą osobą” – mówiła Sawicka. Sugerowała też, że już wkrótce może podzielić los posłanki SLD Barbary Blidy (która kilka miesięcy wcześniej popełniła samobójstwo w czasie akcji ABW) i apelowała do szefa CBA, aby jej „nie linczował publicznie”.

Po tym wystąpieniu natychmiast pojawili się domorośli obrońcy pani poseł, a że cała rzecz miała miejsce na ostatniej wyborczej prostej, posypały się mocne słowa: o wykorzystywaniu służb specjalnych w kampanii wyborczej, o upolitycznieniu CBA, i manipulowaniu uczuciami niczego nieświadomej kobiety.

W ferworze tej przedwyborczej przepychanki-zabijanki zupełnie jednak jakby zapomniano o istocie rzeczy: przygnębiającej informacji, że to właśnie posłanka na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przyjęła sporą łapówkę i zobowiązała się w zamian do działań niezgodnych z prawem. Gwoli przypomnienia: kilka tygodni temu Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało posłankę PO Beatę Sawicką „na gorącym uczynku” podczas przyjmowania pieniędzy, które miały być wynagrodzeniem za „ustawienie” przetargu o dużej wartości na nieruchomość na Półwyspie Helskim. Według ustaleń CBA, posłanka w pierwszej połowie roku poszukiwała biznesmenów zainteresowanych inwestycjami na Helu. Sprawa dotyczy 2-hektarowej działki, na której miał powstać kompleks rekreacyjno-hotelowo-wypoczynkowy.

Nagrania ujawnione przez CBA pokazują też Sawicką w zupełnie innej roli niż tylko jako skrzywdzoną, zbłąkaną owieczkę, którą cynicznie uwiódł przystojny agent specsłużb.

W mało parlamentarnych słowach parlamentarzystka przedstawia się tam bowiem jako osoba, która ma duże wpływy i potrafi wiele załatwić, niekoniecznie w sposób zgodny z obowiązującym prawem. Chwilę później zostaje zatrzymana z 50 tys. zł łapówki w ręku.

I żadne łzy ani nawet polityczne zaklęcia nie są w stanie tego faktu podważyć.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki