"A kiedy Ojciec rozgniewany siecze..."?!
ks. Tomasz Ślesik
Ostatnio przeżywam wraz z rodziną bardzo trudny czas (...). Wydaje się, że dzieją się same złe rzeczy zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Problemy zdrowotne, finansowe, problemy małżeńskie moich dzieci (...). Pytam Pana Boga: dlaczego? Czy chce On już teraz, na ziemi, karać mnie za moje grzechy popełnione w młodości?
Maria
Poruszona kwestia dotyczy jednej z najbardziej...
Ostatnio przeżywam wraz z rodziną bardzo trudny czas (...). Wydaje się, że dzieją się same złe rzeczy zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Problemy zdrowotne, finansowe, problemy małżeńskie moich dzieci (...). Pytam Pana Boga: dlaczego? Czy chce On już teraz, na ziemi, karać mnie za moje grzechy popełnione w młodości?
Maria
Poruszona kwestia dotyczy jednej z najbardziej nurtujących tajemnic każdego człowieka – „misteriun iniquitatis” – tajemnicy nieprawości, zła. Każdego dnia staje się ono udziałem naszych najbliższych czy nas samych. Kiedy dowiadujemy się o poważnej chorobie, gdy z dnia na dzień tracimy naszych najbliższych, pracę, wreszcie i dobre samopoczucie, wtedy bardzo często zwracamy się do Boga z tym właśnie pytaniem: dlaczego? Równie często słyszymy odpowiedź: „Musisz odpokutować za swoje grzechy, Pan Bóg cię pokarał”. Słowa te budzą w nas dodatkowe przygnębienie. Odbierają nam przede wszystkim nadzieję, że Pan Bóg jest po naszej stronie, że chce zawsze dla nas dobra, że nie pragnie śmierci grzesznika, ale żeby ten się nawrócił i miał życie wieczne.
Nikt nie jest większym przyjacielem człowieka niż Bóg. Możemy zawieść naszego brata, możemy zawieść nawet samego siebie, ale Bóg nigdy nie zawodzi człowieka.
Nie chce „pokazać” człowiekowi, kto tu rządzi, kto jest imperatorem i jedynym władcą. Trudy, cierpienia, których doświadczamy tu, na ziemi, nigdy nie są Bożą karą za nasze grzechy. Gdyby tak było, naszym oczom ukazałby się straszny obraz Boga, którego trzeba się lękać z obawy przed karą, a nie miłować – doświadczając Jego uprzedniej, przemieniającej nas miłości. Byłby to obraz Boga upajającego się człowieczym cierpieniem, które – samo w sobie – jest bezsensowne i prócz zniszczenia i degradacji nic z sobą nie niesie.
Kara za grzech „ukryta” jest w samym grzechu. Zło, które świadomie wybieramy, i przez skutki, które wywołuje, jest dla nas karą. Jezus przyszedł, aby nas zbawić, czyli wyzwolić od grzechu i jego skutków. Przyszedł zbawić, a nie potępić. Człowiek nie może sam siebie odkupić, żadna czyniona przez nas pokuta nie jest wystarczającym zadośćuczynieniem za popełnione przez nas grzechy. Dzięki niej mamy stawać się coraz lepszymi. Tylko Ofiara złożona na drzewie krzyża przez Baranka bez skazy – i powtarzana każdego dnia w bezkrwawy sposób w sakramentalnym geście Eucharystii – gładzi grzechy świata (por. J 1, 29).