Logo Przewdonik Katolicki

Nie ma powodów do pesymizmu

Marcin Jarzembowski
Fot.

Z biskupem Janem Tyrawą, ordynariuszem diecezji bydgoskiej, członkiem Rady ds. Społecznych Konferencji Episkopatu Polski, rozmawia Marcin Jarzembowski Jakie zadania stoją przed Radą ds. Społecznych Konferencji Episkopatu Polski? Komisja ma być przede wszystkim odpowiedzialna za sferę nauki społecznej Kościoła. Posiada zatem wymiar doktrynalny i podejmuje refleksję nad moralnością...

Z biskupem Janem Tyrawą, ordynariuszem diecezji bydgoskiej, członkiem Rady ds. Społecznych Konferencji Episkopatu Polski, rozmawia Marcin Jarzembowski



Jakie zadania stoją przed Radą ds. Społecznych Konferencji Episkopatu Polski?

– Komisja ma być przede wszystkim odpowiedzialna za sferę nauki społecznej Kościoła. Posiada zatem wymiar doktrynalny i podejmuje refleksję nad moralnością społeczną, funkcjonowaniem społeczeństwa czy poszczególnych gremiów. Ma również wymiar kulturalny i wychowawczy. Wskazuje miejsce laikatu – nie tyle w życiu Kościoła. Jest to pewien skrót – dla mnie nie do przyjęcia. Chodzi bowiem o refleksję nad miejscem ludzi świeckich nie tyle w Kościele, bowiem nie ma Kościoła bez świeckich, ile w wypełnianiu misji Kościoła w świecie, która polega na realizacji Ewangelii i trosce o dobro wspólne. Kościół bezpośrednio nie uczestniczy w życiu politycznym czy gospodarczym. To są sfery autonomiczne. Zatem może być w nich obecny jedynie przez ludzi świeckich, którzy są „specjalistami” od tego świata. To w ich rękach znajduje się polityka, kultura, środki społecznego przekazu, rodzina i te wszystkie sfery, w których na co dzień toczy się nasze życie. Jednocześnie, jako ludzie Kościoła, mają w ten świat wnieść wartości, które Kościół wyczytuje z Ewangelii. I to jest zakres refleksji, którym Rada chce się zająć. Tego wypełniania misji Kościoła muszą się uczyć nie tylko świeccy, ale również księża. To jest ogromne zadanie, zwłaszcza w Polsce.

Jak Ksiądz Biskup ocenia sytuację w kraju – społeczną i polityczną – patrząc na miniony 2006 rok?
– Nie chciałbym snuć kasandrycznych wizji, nie chciałbym także popadać w pesymizm, chociaż zbyt wielu powodów do optymizmu też nie ma. Widać, że wypełnienie tej misji, jaką parlamentarzyści nałożyli na siebie przed wyborami, nie jest proste. Oni nie byli do tego przygotowani, a dzisiaj muszą się tego uczyć. Ta nauka nie jest łatwa. Może się rodzić podejrzenie, że w wielu punktach politycy wycofują się z realizacji programu, że wiele rzeczy było „niewypałem”, a nawet kompromitacją, co oczywiście może się zdarzyć, zwłaszcza w okresie transformacji, kiedy jedna filozofia rządzenia musi odejść, a druga przychodzi. Dopiero w praktyce weryfikują się jej teoretyczne możliwości. Nie wygląda to najlepiej. Chociaż, powtarzam, nie ma powodów do pesymizmu. Chodzi tylko o to, żeby politycy… szybciej się uczyli.

Bezrobocie to ciągle jeden z najbardziej dotkliwych problemów społecznych. Czy Kościół może mu zapobiegać?
– Bezrobocie jest problemem nadzwyczaj trudnym. Dzisiaj widać, że to problem, który sięga świadomości poszczególnego człowieka. Nie rozwiąże się go w ten sposób, że państwo stworzy miejsca pracy i tę pracę da bezrobotnym. To niemożliwe. Bezrobocie można rozwiązać, przede wszystkim, poprzez zmianę mentalności. Ta zmiana musi iść w tym kierunku, by człowiek uświadomił sobie, że to on i tylko on jest odpowiedzialny za swoje życie, że ma dołożyć wszelkich starań, by rozwiązywać swoje problemy, że jest demoralizacją, jeżeli człowiek otrzymuje cokolwiek darmo – bez żadnego udziału ze swojej strony. Jeżeli nie zmienimy tej mentalności, to nie rozwiążemy problemu bezrobocia. Trzeba podjąć działania idące w różnych kierunkach. Z jednej strony pomagać, ale z drugiej – mobilizować do działania. Bo to, przede wszystkim, człowiek w swojej odpowiedzialności za siebie samego musi podejmować inicjatywy, które pozwolą mu odkryć takie miejsce na rynku pracy, które jedynie on może wypełnić. Istotne jest również przygotowywanie młodego pokolenia do takiej sytuacji – uczenie odpowiedzialności i odwagi w podejmowaniu inicjatyw.

Od czasu otwarcia granic Unii Europejskiej wielu Polaków wyjechało „za chlebem”. Migracja to również niebezpieczeństwo odchodzenia od praktyk religijnych. W jaki sposób Rada chce przeciwdziałać tym tendencjom?
– Nie sądzę, aby ten problem musiał być stawiany na ostrzu noża – w sensie nadzwyczajnego zagrożenia. Kościół w Polsce zrobił dużo, aby księża poszli w ślad za emigrantami, aby można było stworzyć ośrodki duszpasterskie wszędzie tam, gdzie oni się znajdą. O wiele poważniejszym problemem dla tych, którzy wyjechali w poszukiwaniu pracy i ich rodzin, które zostały w kraju, jest problem więzi rodzinnych i małżeńskich. Większym zagrożeniem jest rozbicie rodzin. To jest pierwsza sprawa, która powinna być wielką troską nas wszystkich – Kościoła i ludzi świeckich.

Jak, zdaniem Księdza Biskupa, wygląda przyszłość polskiej rodziny? Zagrożonej niestabilnością, pogonią za pracą, często bezdzietnej?
– Dzisiaj rodzina przeżywa te wszystkie problemy, które charakteryzują kulturę europejską. Niektórzy jednak twierdzą, że rodzina polska na tle innych państw nie jest aż w tak złym stanie. To nie są jeszcze tak poważne kryzysy, jak gdzie indziej. Oczywiście, to nie może być powodem do uspokajania. Musimy zrobić wszystko, żeby rodzinę ratować. Przede wszystkim przez wychowanie młodego pokolenia do życia rodzinnego. Tutaj Komisja ds. Katechetyki podejmuje szereg inicjatyw, które mają utrzymać ten kierunek wychowania. Natomiast tylko i wyłącznie jakaś misja ewangelizacyjna może być gwarantem i sposobem ratowania polskiej rodziny. Trzeba włożyć ogromny wysiłek duszpasterski w pokazywanie, czym jest rodzina, jakie są konsekwencje jej osłabiania. Rodzina, która nie spełnia swoich podstawowych funkcji niszczy wszystkich.

Czy może Ksiądz Biskup ocenić życie kulturalne w Polsce? Ile w nim prawdziwych wartości, a ile komercjalizmu i zwyczajnej tandety?
– To jest bardzo trudne do oszacowania, ponieważ na co dzień obrazem transmitującym nam pewien „ogólny” wymiar kultury jest telewizja i środki społecznego przekazu, które w takiej czy innej formie są komercyjne, nastawione na zysk – dlatego transmitują to, co im przynosi pieniądze. Czy to jest prawdziwy obraz życia kulturalnego w Polsce? Nie sądzę. Życie kulturalne trzeba badać od innej strony. Jest wiele momentów, które napawają optymizmem. To są przede wszystkim inicjatywy oddolne, podejmowane w poszczególnych miastach, gminach, wsiach. Tylko w ten sposób można tworzyć prawdziwą kulturę. Chodzi o to, aby inspirować te wszystkie oddolne inicjatywy. Patrzę na ten problem w Bydgoszczy i muszę powiedzieć, że to miasto może się wykazać wieloma inicjatywami, które rzeczywiście pielęgnują i kultywują działalność kulturalną na najwyższym poziomie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki