Logo Przewdonik Katolicki

Made in Poland

Maciej Syka
Fot.

O życiu religijnym Polaków w USA, z ks.ks. Zdzisławem Torbą i Jackiem Wroną, w Chicago rozmawia Maciej Syka Jest szare jesienne popołudnie. Przez jedną z wielkich ulic w polskiej dzielnicy Jackowo w Chicago przejeżdża amerykański van. W pewnym momencie zatrzymuje się przed pięknym kościołem. Z auta wysiada mężczyzna, młoda kobieta, a za nimi trójka małych...

O życiu religijnym Polaków w USA, z ks.ks. Zdzisławem Torbą i Jackiem Wroną, w Chicago rozmawia Maciej Syka



Jest szare jesienne popołudnie. Przez jedną z wielkich ulic w polskiej dzielnicy „Jackowo” w Chicago przejeżdża amerykański van. W pewnym momencie zatrzymuje się przed pięknym kościołem. Z auta wysiada mężczyzna, młoda kobieta, a za nimi trójka małych dzieci. Maluchy z mamą znikają za bramą świątyni. Ojciec rodziny zaś błyskawicznie otwiera tylne drzwi pojazdu, po czym wyprowadza z niego swoją starszą schorowaną matkę. Po chwili, krocząc z nią pod rękę, znajduje się już w jednej z ławek wraz z setkami innych Polaków. Rodaków, którzy żyjąc tu za „wielką wodą” w Ameryce, swoją polskość podtrzymują dzięki nieustannej wierze w to, że „prawdziwa Polska Bogiem silna”.

Proszę powiedzieć, jak wygląda życie polskiego Kościoła w mieście, w którym mieszka i żyje prawie milionowa rzesza naszych rodaków?
JW – Na początku należy powiedzieć, iż na obczyźnie jest bardzo duża potrzeba duchowości i wszystkiego co z nią związane. Występuje tutaj niemal zjawisko „głodu Pana Boga”. Na Mszach Świętych jest bardzo dużo ludzi, toteż należy zaznaczyć, iż w samym Chicago jest ponad 50 parafii, w których niedzielna Eucharystia jest sprawowana w języku polskim. Występuje przy tym zjawisko ogromnej potrzeby identyfikacji właśnie z parafią.

W Ameryce, by należeć do danej parafii, trzeba się do niej wcześniej samemu zarejestrować. Mimo tego procesu, dla żyjącej tu Polonii nie stanowi to żadnego problemu, gdyż Kościół jest dla nich rzeczą świętą, a zarazem przypomina im o tradycji i polskości.

ZT – Osobiście kapłanem jestem piętnaście lat. W Chicago pracuję już osiem lat.

Obecnie jestem proboszczem parafii św. Ferdynanda. Jednak pamiętam początki, kiedy tu przybyłem i zobaczyłem podczas pierwszych dni mojej pracy grupkę Polaków przed amerykańskim kościołem. Ludzie ci nie znali języka – dopiero co przybyli do Ameryki, i wszystko było dla nich obce i nowe. Czuli się po prostu zagubieni. Pomyślałem sobie, że są jak „owce, które nie mają pasterza”. Wtedy właśnie zrozumiałem, po co kardynał Francis George prosił arcybiskupa Życińskiego o kapłanów z Polski.

Należy podkreślić, iż Polonia tutaj jest bardzo zróżnicowana. Zasadniczo można ją podzielić na dwie grupy. Pierwszą z nich jest fala imigracyjna Polaków z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, a także początków lat 80. Jest to starsza generacja ludzi. Drugą grupę stanowią zaś Polacy, którzy „za chlebem” przybyli tutaj stosunkowo niedawno, to jest w ciągu ostatnich kilku lat. Różnice między tymi grupami są często ogromne, choćby pod względem stażu lat pracy w USA, ekonomicznym, materialnym itp. Jednak wszystkich ich jednoczy tutaj Kościół. Czasem pojawia się wiele trudnych kwestii i problemów, jednak to On w ostateczności przypomina im, kim są i skąd.

Wcześniej pracowali Księża w parafiach w Polsce. Proszę powiedzieć czy i jakie są różnice między duszpasterstwem w naszej ojczyźnie, a tutaj w USA, a także jaka jest młodzież na emigracji?
JW – Przede wszystkim trzeba powiedzieć o tym, iż w USA parafie są nastawione na działalność świeckich. Bardzo dużo jest ludzi młodych, mam tutaj na myśli młodych Polaków urodzonych w Polsce, ale już od dzieciństwa wychowujących się i żyjących tutaj.

To właśnie oni bardzo mocno angażują się w życie Kościoła. Osobiście kieruję zespołem muzycznym o nazwie „Zawołałeś nas”. W jego skład wchodzi głównie młodzież szkolna. Różnica między tym zespołem a zespołami, które spotkałem w Polsce polega na tym, że ci młodzi ludzie, mając kilkanaście lat, mają tutaj bardzo dużo zajęć zarówno lekcyjnych, jak i pozalekcyjnych. Mimo to chcą i znajdują czas na to, by wspólnie grać i śpiewać dla Pana Boga, często będąc po dwanaście, trzynaście godzin poza domem.

Należy przy tym dodać, iż dziś już nie wszyscy, którzy przyjeżdżają do Ameryki, są nią tak zachwyceni jak kiedyś. Tutaj bardzo dużo się w ostatnim czasie pozmieniało. Stąd też pewne elementy duszpasterskie muszą ulegać procesowi transformacji. Jednak, jeśli chodzi o młodych Polaków, to mobilizują się jeszcze sami. Organizują w szkołach „dni polskie” czy też mocno angażują się w tzw. Ruch lednicki propagujący naukę Jana Pawła II, nadal bardzo kochanego. Jest jednak jedna różnica, którą daje się odczuć. Dotyczy ona nie tyle rodzimych Polaków, ale ich przyjaciół, rdzennych Amerykanów. Różnicę tę kiedyś zauważył jeden znany polski duszpasterz, który nas odwiedził. Chodzi o to, że w Polsce, wystarczy zabić w dzwon, by ludzie zbiegli się do kościoła, a tu w USA do każdego trzeba trafić z osobna. Dlatego nie tylko ja jako ksiądz, ale świeccy Polacy mamy tutaj pewną misję.

ZT – Osobiście cały czas dostrzegam, iż tutaj ksiądz jest bardzo potrzebny. Czuję to każdego dnia. Ludzie dzwonią, dają znać o swoich problemach dnia codziennego. Przychodzą do kapłana z czystej potrzeby serca, i to jest wspaniałe uczucie.

Nigdy nie zapomnę także przeżyć po śmierci Jana Pawła II.

W tamtym okresie byłem w amerykańskiej parafii w podchicagowskiej miejscowości Evantson. Są w niej dwa wielkie uniwersytety i prawie setka placówek parafialnych. Znajduje się tam także mnóstwo świątyń innych wyznań. To właśnie w tamtym okresie, kiedy umarł nasz ukochany Papież, otrzymywałem wiele e-maili i telefonów. Wielu młodych protestantów oraz Żydów wyrażało wtedy wyrazy współczucia, a także dziękowało mi za to, że jestem. Było to niesamowite i niewiarygodne!

Rzeczywiście to wszystko jest niesamowite, jednak oddaje nasze polskie korzenie i naszą tożsamość. Dziękuję Księżom za rozmowę i życzę wiele sił w dalszej pracy polonijnej.

JW, ZT – Dziękujemy bardzo. Szczęść Boże dla wszystkich.

Emigracja polska do USA
Pierwsze wiadomości o Polakach w Ameryce – XVII w., stan Wirginia.
Rodziny Zaborowskich i Sadowskich – połowa XVII wieku, stan New Jersey.
W czasie wojny o niepodległość – najbardziej znani to Tadeusz Kościuszko i Kazimierz Pułaski.
Liczniejsza emigracja po I rozbiorze (1772) do połowy XIX w. – przede wszystkim powstańcy.
Fala emigracji „za chlebem” – w latach 1820-1914 do USA napłynęło około 2,3 mln osób z trzech zaborów, z czego większość stanowili niewykwalifikowani robotnicy i bezrolni chłopi.
Pierwsze polskie osady – Parisville w stanie Michigan oraz w 1854 roku Panna Maria i Częstochowa w Teksasie.
W czasie I wojny światowej – emigracja do USA zahamowana, około 30 tysięcy osób z USA zgłosiło się do armii Hallera we Francji.
W okresie międzywojennym – liczba wyjazdów maleje, około 285 tysięcy emigrowało, a powróciło około 123 tysięcy.
W czasie II wojny światowej i tuż po niej w USA osiedliło się około 150 tysięcy Polaków.
W latach 1947-1972 – przyjechało do USA około 302 tysięcy osób podających Polskę jako kraj urodzenia.
Po 1980 roku – około 150 tysięcy Polaków emigrowało do USA.
źródło: Encyklopedia PWN

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki