Sylwia i Marek oprowadzali mnie po swoim domu. Jest ładny i funkcjonalny, choć jeszcze niewykończony. W piwnicy studio nagrań. Po „zwiedzaniu” zasiadłem do stołu, na którym postawiono kawę i kolorowy tort. Oprócz mnie i rodziców przy stole siedziały także dzieci. Jedno z nich jest ciężko chore. Choć Weronika ma tylko 4 lata nieraz była operowana. Zresztą urodziła się z kilkoma wadami, jest dzieckiem niepełnosprawnym. Właśnie na jej temat dużo rozmawiałem z rodzicami. W pewnym momencie jej ojciec powiedział: „My wiemy, dlaczego nam Pan Bóg dał takie dziecko...”.
*
Gdy rodzi się dziecko niepełnosprawne, dla wielu rodziców jest to szokiem. Wielu potrzebuje czasu, by ochłonąć. Większość rodziców takie dziecko kocha i wychowuje. Mniejszość nie umie tego zaakceptować i ma pretensje do Boga. Tak jest nie tylko z przyjęciem dzieci niepełnosprawnych, ale z wieloma doświadczeniami, które niosą wymagania, ból, cierpienie, zapomnienie, upokorzenie... Nieraz słyszałem utyskiwania na swój los z jednoczesnym wyrzutem: Dlaczego właśnie mnie to spotkało? Albo nawet wprost: Dlaczego Bóg na mnie to zesłał? Trudno w takiej sytuacji cokolwiek wyjaśniać, do wszystkiego potrzeba wiary. Czas nie tylko goi rany, ale także może pomnażać wiarę i jej skutek, to jest Bożą mądrość. Bardzo wielu ludzi pod koniec swojego życia inaczej widzi to, co było na jego początku lub w środku. Wracając do pontyfikatu Ojca Świętego Jana Pawła II, widzimy wyraźnie jak był prowadzony przez łaskę Bożą. I to prowadzenie wiodło także przez zamach na jego życie i późniejsze choroby, cierpienia, ograniczenia, niemożność... aż po śmierć.
Wspomniani na początku Sylwia i Marek to małżeństwo głębokiej wiary. Wiele razy wspólnie pielgrzymowali, przez pół Polski na Jasną Górę. Po dziś dzień aktywnie uczestniczą w jednym z ruchów katolickich. Dla nich Pan Bóg zawsze jest miłością. I wiedza o tym, dlaczego właśnie oni dostali od Boga takie dziecko, jest owocem ich wiary. Można powtórzyć za autorem Księgi Mądrości: „Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele” (Mdr 4,13). To samo cierpienie ten sam człowiek inaczej widzi na początku, a inaczej na końcu.
Ten tekst zapewne czytają także osoby, które żyją pod jednym dachem z kimś upośledzonym, nieuleczalnie chorym, niepełnosprawnym, chorym terminalnie... Nie sposób nie zadawać sobie pytania: dlaczego? Także to pytanie jest kierowane wobec Pana Boga. Jakakolwiek byłaby odpowiedź, nie ona jest ważna, ale wiara, bo ona sama w sobie jest odpowiedzią na najważniejsze życiowe pytania. I to wiara uczy cierpliwości, pomaga czekać, ufać Bogu, otwierać się na łaskę, z którą wszystko można... Nie tylko czas goi rany, wiara także. I ona jest odpowiedzią na najważniejsze: dlaczego?