Myślę że mam powołanie kapłańskie. Często uczestniczę we Mszy św. oraz przyjmuję Komunię św. Nie wiem, czy moje powołanie jest prawdziwe (...). Odczuwam głęboką miłość do Pana Jezusa obecnego w Eucharystii (...). Myśl (pragnienie) o zostaniu księdzem często powraca, ale może to tylko moja pycha (ksiądz to jest już ktoś)?
Paweł
Pytanie jest bardzo złożone, ale i bardzo ważne, dlatego będę kontynuował odpowiedź na nie także w kolejnym numerze „Przewodnika”.
Przede wszystkim trzeba dziękować Panu Bogu za wielkie umiłowanie Eucharystii. Życie każdego chrześcijanina powinno na niej się opierać, z niej wypływać – zwłaszcza zaś – życie księdza. Eucharystia bowiem i kapłaństwo tworzą nierozerwalny związek. Nie istnieje kapłaństwo Chrystusowe bez Eucharystii ani Eucharystia bez kapłaństwa. Kolejnym powodem do dziękowania Panu Bogu są owe wewnętrzne pragnienia, które odczuwasz. Już teraz mogą one mobilizować do rozwijania własnej wiary.
Droga seminaryjna to droga rozeznawania własnego powołania. Wstąpienie do seminarium nie oznacza, że księdzem na pewno zostanie. Kleryk, współpracując z osobami powołanymi przez biskupa diecezji do troski o pomoc w rozeznaniu i rozwoju powołania oraz przyjmując decyzje Kościoła, powinien odczytywać Bożą wolę co do swojego życia. Innymi słowy, człowiek nie jest sam w podejmowaniu takiej decyzji, jednak musi być ona całkowicie świadoma, osobista i dobrowolna.
Najważniejsza kwestia w podejmowaniu decyzji wstąpienia do seminarium to motywacja. Również ona powinna się nieustannie rozwijać. „Ksiądz to ktoś” – o ile powodem do chluby jest możliwość służby drugiemu człowiekowi i świadomość niezasłużonego daru, jaki otrzymał. Papież Benedykt XVI pisał o kapłaństwie: „tutaj człowiek nie wyzwala własnych mocy i zdolności; tutaj nie ustanawia się go jako «funkcjonariusza», ze względu na jego wrodzone zdolności lub że sprawia mu to przyjemność albo przynosi zysk; tutaj nie chodzi o taką pracę, która – dzięki jego umiejętności – zapewni mu utrzymanie i być może dalszą karierę. Sakrament znaczy: daję to, czego sam z siebie dać nie mogę; czynię to, czego sam z siebie uczynić nie mogę...”.