Kiedy w walijskim Cardiff ogłoszono decyzję o tym, że to Polska i Ukraina będą gospodarzami piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 roku, notowania giełdy poszły natychmiast w górę o 920 punktów, osiągając historyczny rekord – 60 278 punktów. A to zaledwie przedsmak czekających nas w niedalekiej przyszłości o wiele większych korzyści.
To najważniejszy dzień w historii polskiej piłki nożnej – ekscytował się prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Michał Listkiewicz, ściskając skonfliktowanego z nim na co dzień ministra sportu Tomasza Lipca.
„Zwycięstwo w batalii o Euro 2012 to trzecie, przełomowe wydarzenie w historii Polski po II wojnie światowej. Wybór Karola Wojtyły na Papieża, obalenie komunizmu oraz otrzymanie prawa do organizacji mistrzostw Europy, to bez wątpienia wielkie chwile dla Polaków” – napisał na swojej stronie internetowej jeden z najpopularniejszych polskich futbolistów Jerzy Dudek.
Odważna decyzja włodarzy europejskiej piłki zaskoczyła wszystkich, nie wyłączając samych Polaków. Bądźmy szczerzy. W ten sukces wierzyło tak naprawdę niewielu. Dyżurny optymizm próbowali właściwie zachować jedynie organizatorzy imprezy. Bo co im innego zostało? Rozgrzebane dziurawe drogi, infrastruktura komunikacyjna na poziomie Albanii, brak nowoczesnych hoteli, stadiony pamiętające czasy gierkowskich dożynek, wreszcie korupcja i afery wstrząsające naszą rodzimą „kopaną”.
A jednak 8 z 12 delegatów Komitetu Wykonawczego UEFA uznało, że to właśnie my oraz równie uboga Ukraina zasługujemy na organizację Euro 2012. A przecież o turniej ubiegały się jeszcze faworyzowane Włochy oraz Węgry (już po raz trzeci) wspólnie z Chorwacją.
Giancarlo Abete, prezes włoskiej federacji piłkarskiej, uznał, że decyzja UEFA była polityczna. – To sygnał, że działacze europejskiego futbolu chcą, by wschód Europy dogonił zachód – stwierdził Abete.
Ale nie byłoby tej decyzji, gdyby UEFA nie dostrzegła olbrzymiego potencjału gospodarczego i sportowego, jaki niesie nasza wspólna polsko-ukraińska kandydatura. Wschód Europy to są na razie dziewicze tereny, jeśli chodzi o nowoczesną infrastrukturę sportową. Organizacja mistrzostw podniesie poziom uprawiania u nas futbolu i da nam olbrzymiego organizacyjnego „kopa”. Z tego punktu widzenia jest to decyzja korzystna nie tylko dla Polski i Ukrainy, ale i dla całej europejskiej piłki.
Zdaniem naszego znakomitego przed laty piłkarza Zbigniewa Bońka, o zwycięstwie Polski i Ukrainy zdecydował przede wszystkim doskonały lobbing i dobry projekt. Tyle tylko, że teraz te plany trzeba przekuć na rzeczywistość.
– Do wczoraj trwała pierwsza połowa meczu. Teraz rozpoczęła się druga, w której naszym największym rywalem będzie czas. Musimy zrealizować zadania zapisane na trzech tysiącach stron wniosku, który został złożony w maju zeszłego roku. Zarys przyszłych działań związanych z organizacją Euro 2012 – mówił jeszcze w Cardiff Adam Olkowicz, jeden z szefów Projektu Euro 2012. Olkowicz podkreślił, że organizatorów Euro czeka gigantyczna praca. – Musimy odrobić dystans cywilizacyjny do starej Europy. Dystans pod względem infrastruktury stadionowej, kolejowej, lotniczej, hotelowej, drogowej – wyliczał. Według Olkowicza, obowiązkiem gospodarza jest także odpowiedzialność za realizację zapisów 25 gwarancji, złożonych przez Polskę i Ukrainę. – Odpowiadamy także za koncepcję bezpieczeństwa. Zamierzamy przygotować 1,5 mln biletów, każdy z naszych krajów odwiedzi w czasie mistrzostw prawdopodobnie 500 tysięcy turystów.
Powstaną wreszcie dziesiątki kilometrów autostrad z prawdziwego zdarzenia, hotele, nowe miejsca pracy, zarobimy też setki tysięcy złotych na gadżetach, biletach, imprezach towarzyszących, turystach i kibicach.Mistrzostwa będą także doskonałą okazją do promocji kraju i pogłębienia bardzo dobrych relacji z sąsiednią Ukrainą. Czeka nas zatem wielki skok cywilizacyjny. Ale rękawy trzeba zakasać już teraz. Bo do rozpoczęcia Euro 2012 zostało niespełna dwa tysiące dni.