Po raz kolejny przekonujemy się, że Ewangelia jest księgą o przebaczeniu. Ale także o tym, że łatwiej przebacza Bóg aniżeli człowiek
Uczonym w Piśmie i faryzeuszom wcale nie chodziło o przestrzeganie Prawa ani nawet o wymierzenie sprawiedliwej kary. Chodziło im tylko o podstępne przyłapanie Jezusa na niewierności wobec przepisów Tory lub choćby jakiejś niekonsekwencji w głoszonych poglądach. Albo też o oskarżenie Jezusa przed władzą rzymską, która Żydom surowo zabraniała wykonywania kary śmierci. W rachubach faryzeuszów Jezus był więc bez szans. Również z egzystencjalnego i teologiczno-moralnego punktu widzenia sytuacja Jezusa była trudna. Przepisy Prawa w przypadku cudzołóstwa jednoznacznie orzekały śmierć przez ukamienowanie, tymczasem Jezus bezkompromisowo głosił naukę o Bogu miłosiernym i przebaczającym. Jak zatem przezwyciężyć ten radykalny konflikt między Bożą sprawiedliwością a miłosierdziem? Rozwiązanie Jezus zapisał na piasku i niestety nie zachowało się ono w Pismach. Ale skutek był błogosławiony. Jezus nie koncentrował uwagi na grzechach nieszczęsnej kobiety – być może jej wina była dla wszystkich i dla niej samej wystarczająco oczywista, by jeszcze trzeba było ją potwierdzać. Natomiast podstępna podłość faryzeuszów, skrywana skrzętnie pod maską rzekomej sprawiedliwości i gorliwości w oskarżaniu, domagała się obnażenia. I to wcale nie po to, by ich piętnować, lecz przywieść do nawrócenia. Jezus dał im szansę skruchy i otwarcia się na Boże przebaczenie, oni jednak skorzystali z niej jedynie w małej części. A co ich zawstydziło i odebrało pewność siebie? Najpierw ich własna niekonsekwencja: prawo nakazywało bowiem ukarać zarówno mężczyznę, jak i kobietę, których pochwycono na gorącym uczynku. Jakimś dziwnym trafem cudzołożnik się ulotnił, a pod sąd poddano tylko kobietę. I chociaż w dziejach ludzkości dyskryminacja kobiet w stawianiu wymagań moralnych co do szóstego przykazania była i nadal jest powszechna, to jednak Prawo Mojżeszowe potępiało w tym przypadku obie płcie. Jezus w swoim nauczaniu moralnym o czystości seksualnej sięgnął jeszcze głębiej i zalecał czystość nie tylko na poziomie uczynków, lecz także samych pragnień i dążeń człowieka. A po drugie: człowiek, który sam grzeszy, nie ma moralnego prawa potępiania i karania innych grzeszników. Wręcz przeciwnie: cudzy grzech powinien być dla każdego z nas wezwaniem do osobistego rachunku sumienia i pokuty, niestety, nadal łatwiej demaskować i potępiać grzechy innych niż swoje własne.